Przeszukano mieszkanie kierowcy autobusu z Warszawy. Jest komentarz Ziobry
W mieszkaniu kierowcy autobusu z Warszawy, który we wtorek spowodował wypadek, znaleziono "pewne substancje wskazujące na to, że może to być amfetamina" - poinformował w środę minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zastrzegł przy tym, że nie przesądza, czy sprawca wypadku był pod wpływem narkotyków. Według prokuratury, kierowca przyznał się do zażywania środków odurzających.
We wtorek ok. godz. 10:30 na ul. Klaudyny na warszawskich Bielanach kierowca autobusu linii 181 uderzył w cztery zaparkowane pojazdy i latarnię. Jedna osoba, pasażerka autobusu, została przewieziona do szpitala z ogólnymi obrażeniami.
Jak poinformowała we wtorek policja, 25-letni kierowca autobusu był trzeźwy, ale test na narkotyki wykazał w jego organizmie obecność środków odurzających. Mężczyzna został zatrzymany.
ZOBACZ: "Żaden z naszych kierowców nie wyjedzie bez badań na obecność narkotyków". Deklaracja Arrivy
Po wypadku rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka poinformowała, że w związku z decyzją o czasowym zawieszeniu umowy z Arrivą, autobusy tego przewoźnika nie wyjadą do odwołania na stołeczne drogi. Jak wskazała - pojazdy zapewnić ma pozostałych pięciu przewoźników, którzy realizują przewozy na terenie miasta.
"Amfetaminę miał zażywać ostatni raz 3 lipca"
O tę kwestię pytany był w środę w Białymstoku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Ja mogę powiedzieć tyle: obowiązkiem władz Warszawy jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom - podkreślał. Jak mówił, mieszkańcy powinni mieć przekonanie, że autobusy, którymi jadą, są kierowane przez ludzi, którzy "gwarantują elementarne bezpieczeństwo komunikacji".
- Jeżeli wyobrazimy sobie człowieka pod wpływem amfetaminy czy też człowieka, który niejako jest "zmęczony" konsekwencją nadużywania narkotyków przez długi czas, to niebezpieczeństwo, jakie może on spowodować, wioząc kilkadziesiąt osób, jest gigantyczne - mówił.
ZOBACZ: Zmiany w rozkładach jazdy w stolicy. Kilkadziesiąt autobusów nie wyjechało
Minister sprawiedliwości podkreślił przy tym, że nie przesądza, czy sprawca wtorkowego wypadku był pod wpływem narkotyków. - Wiemy z jego oświadczeń, że amfetaminę miał zażywać ostatni raz 3 lipca i w jego domu rzeczywiście znaleziono pewne substancje wskazujące na to, że może to być amfetamina - powiedział. Jak dodał, nawet sam pierwszy przypadek pokazuje, ze warto podjąć dodatkowe środki ostrożności i nadzoru, aby wykluczyć takie sytuacje w przyszłości.
Trzaskowski: poczekajmy na ostateczne badania
- Mam nadzieję, że władze miasta Warszawy wyciągną z tego wnioski i wprowadzą procedury kontroli, które zagwarantują bezpieczeństwo mieszkańcom Warszawy i tym wszystkim, którzy po Warszawie się poruszają - podsumował minister.
Prezydent Warszawy i kandydat KO w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski, odnosząc się w środę do sprawy wtorkowego wypadku podkreślił, że należy poczekać na ostateczne wyniki badań krwi kierowcy autobusu. - Widzę, że media zaczęły już ferować przeróżnego rodzaju wyroki, a nie ma jeszcze potwierdzonych ostatecznie badań, więc poczekajmy jeszcze na ostateczne badania - dodał.
ZOBACZ: "Poczekajmy na ostateczne wyniki badań krwi". Trzaskowski po wypadku w Warszawie
Drugie podobne zdarzenie
W związku z ostatnimi zdarzeniami policjanci ze stołecznej drogówki rozpoczęli w środę wzmożone kontrole stanu trzeźwości i stanu psychofizycznego kierowców miejskich autobusów. Warszawski ratusz zawiesił też umowę z firmą Arriva, dla której pracowali obaj kierowcy uczestniczący w wypadkach.
Wtorkowy wypadek to drugie podobne zdarzenie z udziałem kierowcy miejskiego autobusu, będącego pod wpływem narkotyków, pracującego dla firmy Arriva.
ZOBACZ: Tragiczny wypadek w Warszawie. Obrońca kierowcy apeluje
25 czerwca kierowca autobusu linii 186 spowodował wypadek na moście Grota-Roweckiego, w którym zginęła pasażerka, a czworo innych pasażerów zostało ciężko rannych. Tomasz U., który kierował autobusem, był pod wpływem amfetaminy. Został aresztowany.
Czytaj więcej