Sami z niepełnosprawnym wnukiem. Zebrana po reportażu kwota robi wrażenie
Redakcji "Interwencji" udało się pomóc pani Anecie i jej mężowi Edmundowi z Krzczonowic w Świętokrzyskiem, którzy opiekują się niepełnosprawnym wnukiem. Po tym jak Igora porzuciła go matka, dziadkowie starali się o świadczenia na dziecko w sądzie i dzięki dziennikarzom Polsatu, mimo pandemii, przyspieszono termin rozprawy. To jednak nie wszystko. Po reportażu napłynęła fala pomocy od widzów.
"Interwencja" po raz pierwszy odwiedziła rodzinę trzy miesiące temu. Pani Aneta i pan Edmund mają dwie córki. Młodsza Aleksandra - kiedy miała siedemnaście lat - zaszła w ciążę. Jeszcze przed porodem okazało się, że dziecko jest chore. Niestety po porodzie Aleksandra syna porzuciła i wyjechała. Wnuczkiem zajęli się dziadkowie.
- Gdybyśmy go zostawili, znalazłby się w jakimś hospicjum najprawdopodobniej. Może do tej pory by już nie żył – mówił pan Edmund.
Dziadkowie zaczęli walczyć w sądzie, by zostać dla Igora rodziną zastępczą. Pani Aneta przerwała pracę, a pan Edmund pracuje dorywczo. Dziadkowie potrzebują pieniędzy na leczenie wnuka. Niestety, bez postanowienia sądu - świadczeń nie dostaną. A rozprawę z powodu pandemii odwołano.
"Chodzi o 500+, zasiłek pielęgnacyjny, rodzinne"
- Nie mogę otrzymać świadczeń na dziecko, które brałabym będąc opiekunem prawnym. Chodzi o 500+, zasiłek pielęgnacyjny, rodzinne – wymieniała pani Aneta.
ZOBACZ: Straciła nogę, a mąż obie. Dramat pary z Warszawy
- Prezes sądu może zarządzić rozpoznanie każdej sprawy jako pilnej. W najkrótszym możliwym terminie, dokładnie 18 maja o godz. 12 ta sprawa się odbędzie, to wszystko są decyzje podjęte na świeżo, w zasadzie dzięki państwa interwencji – przekazał wówczas Tomasz Durlej z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Wideo: Sami z niepełnosprawnym wnukiem. Pomoc nadpłynęła od widzów
Po emisji reportażu okazało się, że dziadków i chorego Igora zaczęło wspierać wiele osób. Fundacja z Ostrowca Świętokrzyskiego na leczenie chłopca zebrała za pomocą jednego z serwisów internetowych już ponad 100 tysięcy złotych.
- Telewizja Polsat i program "Interwencja" bardzo nam pomógł, bo nagłośnił sprawę Igora. Spływały do nas paczki, nawet z zagranicy. Te pieniążki będą wykorzystane na leczenie, na pomoc Igorowi, na rehabilitację. Nasza zbiorka jest potwierdzona porozumieniem z panią Anetą i nie ma możliwości innego wydatkowania tych środków – tłumaczy reporterce "Interwencji" Justyna Marynowska z Fundacji "Bo w nas jest moc”"
ZOBACZ: Pijany dziadek jechał traktorem, za nim 13-letni wnuk skodą
Niestety na jednym z portali internetowych pojawiła się także zbiórka, na którą pani Aneta nie wyraziła zgody. Co więcej, nie dostała z tej zbiórki żadnych pieniędzy. Natychmiast poinformowała o tym policję.
Redakcja próbowała mailowo skontaktować się organizatorką zbiórki. Ponieważ odpowiedzi nie dostała, razem z panią Anetą porozmawiała z nią telefonicznie. Usłyszała, od kobiety, że zwróci pieniądze wszystkim, którzy dokonali wpłaty.