Łódź WOPR-u przepłynęła po mężczyźnie. Ratownicy go nie zauważyli
Do zdarzenia doszło podczas patrolu łodzi WOPR na Jeziorze Żurskim w miejscowości Grzybek (Kujawsko-Pomorskie). Ratownicy nie zauważyli pływającego mężczyzny i przejechali śrubą motorówki po jego nodze. Mężczyzna trafił na OIOM. Sprawę bada policja.
Do zdarzenia doszło w niedzielę. Policja otrzymała zgłoszenie o godz. 14:05.
- Według wstępnych ustaleń funkcjonariuszy, podczas patrolu ratownicy WOPR na łodzi nie zauważyli pływaka i najechali na niego - przekazał polsatnews.pl Damian Ejankowski, p.o. oficera prasowego KPP w Świeciu.
ZOBACZ: Pijany 19-latek spowodował wypadek. Jeden pasażer nie żyje, a drugi jest ranny
Na miejsce wysłano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz straż pożarną. - Działania straży polegały na zabezpieczeniu lądowiska - powiedział polsatnews.pl Paweł Puchowski, oficer prasowy KP PSP w Świeciu. Poszkodowany mężczyzna trafił do szpitala w Grudziądzu.
Okoliczności zdarzenia wyjaśnia policja. Jak poinformował Ejankowski, ratownicy zostali przebadani na obecność alkoholu we krwi. Byli trzeźwi.
Portal nSwiecie.pl poprosił o komentarz Witolda Gubera, prezesa Wdeckiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Nie było mnie na miejscu (...) Z tego co wiem, zdarzenie miało miejsce jak z Grzybka płynie się do Żura. Kierowca motorówki nie spodziewał się tam pływaka, bo było to z daleka od miejsca, w którym ludzie się kąpią. Łódź płynęła blisko szuwarów. Tam rzadko kto pływa. Na jeziorze była duża fala, a ten mężczyzna musiał płynąć żabką, że nie było go widać. Dobrze, że nie najechał na jego głowę, bo przy takim silniku to byłby trup na miejscu - powiedział.
"Nie zauważył pływaka na znanym sobie akwenie"
Poszkodowany to 50-letni informatyk Tomasz Major, ojciec czworga dzieci. Polsatnews.pl dotarł do ojca mężczyzny. Jak poinformował, jego syn prawdopodobnie znajduje się w stanie śpiączki farmakologicznej. Trafił na oddział intensywnej terapii ze złamaną w dwóch miejscach nogą. - Wiemy tyle, że lekarze czekają na opinie ortopedów. Nie precyzują, czy syn znajduje się w stanie ciężkim - mówił Bogdan Major.
Dodał, że jego syn miał szczęście, bo po uderzeniu przez łódź nie stracił przytomności. - To ratownicy wyciągnęli go na brzeg i zawiadomili służby. Akcja ratunkowa była bardzo sprawna - powiedział ojciec poszkodowanego.
ZOBACZ: Próbował ratować małego chłopca. 54-latek utonął
Bogdan Major podkreślił, że tego dnia woda na jeziorze była spokojna. - Rozmawiałem z tymi ratownikami. Facet był cały roztrzęsiony. Od 20 lat jest ratownikiem. Wyraził skruchę i przeprosił - mówił Major.
Ojciec poszkodowanego powiedział także, że z uwagi na prawdopodobną długą rehabilitację syna, rodzina wystąpi o odszkodowanie. - Mimo skruchy i przeprosin ratownika, nie mieści mi się w głowie, by na znanym akwenie nie zauważyć pływaka - dodał.
Czytaj więcej