Dziambor: nasi wyborcy będą musieli wybrać mniejsze zło albo zostać w domach
- Jeszcze niedawno dla jednych byliśmy ruskimi onucami, dla drugich faszystami. Teraz okazało się, że jesteśmy patriotami, a wolny rynek jest w sumie spoko. Jedni i drudzy wiedzą, że wyborcy Konfederacji są kluczem do zwycięstwa w tych wyborach - mówi w rozmowie z Piotrem Witwickim poseł Konfederacji Artur Dziambor. Wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu magazynu "Plus Minus".
Piotr Witwicki: Kiedy pan w końcu wyrośnie z korwinizmu?
Artur Dziambor: W moim przypadku z korwinizmu się nie wyrasta. Ja wrosłem w korwinizm.
To można jakoś leczyć?
Swego czasu byłem nawet w PiS-ie, szukając szczęścia w polityce. Zrezygnowałem z członkostwa, gdy PiS zaczął się dogadywać z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. Potem miałem kilka lat przerwy od polityki. Do Korwina wróciłem, jak założył Kongres Nowej Prawicy. Wcześniejsze projekty nie rokowały, że coś z nich wyjdzie.
Że wy się w tych nazwach nie pogubicie. Kongres Nowej Prawicy to była jakaś przejściowa forma między Unią Polityki Realnej a KORWiNEM?
W tamtym czasie chciałem mieć narzędzie, by stworzyć coś dużego, i się udało. Najpierw był falstart, bo KNP się nie potrafił zarejestrować, ale potem byli nasi deputowani w Europarlamencie. To był pierwszy sukces, jeśli chodzi o indywidualne starty w polityce, bo sama Konfederacja jest już ideowym połączeniem tamtych projektów.
Wróćmy jednak do mojego pierwszego pytania. W Korwina to się wierzy w gimnazjum, a niektórym to zostaje jeszcze na studiach. Doświadczenia życiowe wypędzają korwinizm z serca i umysłu.
To zależy, w jakich dziedzinach doświadczenia. Ja jestem w partii Korwina nie dlatego, że mi się podobają jego historyczne opowiastki, tylko dlatego, że to jest jedyny człowiek, który mówi sensownie o gospodarce. Karierę zawodową zacząłem jeszcze na studiach, bo wtedy otworzyłem swoją działalność gospodarczą. To była szkoła językowa dla młodzieży, a potem dla firm. Prowadziłem ją przez kilkanaście lat, zanim zostałem posłem. Janusz Korwin-Mikke jest jedynym człowiekiem, który mówi, że nie powinno być podatku dochodowego i w ogóle podatki powinny być celowe i niskie. Mówi o tym, że należy zrezygnować z obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego i z obowiązkowego ZUS oraz że szkolnictwo powinno być prywatne, choć ostatecznie możemy się zgodzić na bon oświatowy. To są rozwiązania gospodarcze, z którymi się po prostu zgadzam.
Wolny rynek w formie, w jakiej proponuje go Korwin-Mikke, to jest utopia.
Troszkę tak. Choć uważam, że to jest diagnozowane jako utopia, bo nie mamy żadnego państwa, które funkcjonuje w takiej wersji wolnego rynku.
Jak pan myśli, dlaczego nie ma takiego państwa?
Przez ostatnie 100 lat państwa rozwijały się tak, że rządy przejmowały coraz więcej władzy. My jesteśmy wyjątkiem, bo przeszliśmy przez okres komunizmu. Tak czy inaczej każdy kolejny rząd zmierza do zwiększania swoich kompetencji i możliwości. Robi to przez ucisk fiskalny, kontrolowanie gospodarki czy wprowadzanie różnych praw. My, jako wolnościowcy, chcemy, by ludzie mogli prowadzić swoje interesy bez strachu, że w tym miesiącu nie zarobią na ZUS. To jest naprawdę spory wydatek.
To prawda, ale rozumiem, że emerytury też byście chcieli mieć.
Oczywiście. Korwin chce zlikwidować ZUS i włącza się natychmiast pytanie: skąd ja będę miał emeryturę i czy emeryci nie umrą z głodu? My nie postulujemy, by zamknąć ZUS i przestać płacić emerytury, tylko chcemy wyjścia z tego systemu.
I co wtedy: świat bez emerytur?
My nie mówimy o świecie bez emerytur, tylko o świecie, w którym ludzie są odpowiedzialni. Platforma Obywatelska podwyższyła wiek emerytalny, a Prawo i Sprawiedliwość obniżyło, tylko PiS zapomniał dodać, że te emerytury będą głodowe. Dopiero teraz emeryci to odkrywają. Ja tylko mówię o tym, że człowiek, który odkłada pieniądze na własnym funduszu, mógłby je lepiej kontrolować. W idealnym modelu Korwin-Mikkego nie istnieje system emerytalny i każdy sam sobie odkłada na koncie albo inwestuje w dzieci lub buduje domy.
Cały świat wie, że to się nie może udać.
Postulujemy, aby była dowolność ZUS i żeby powstał prywatny system emerytalny. Jednak w sytuacji, kiedy państwo ma monopol, nie możemy rozmawiać o innym modelu.
Pan stara się funkcjonować w Konfederacji jako ten polityk ze zdrowym rozsądkiem. Tylko jak pan się czuje w otoczeniu, gdzie ktoś hajlował, a ktoś inny mówi, że kobiety są głupsze? Jak pan sobie to wszystko tłumaczy?
Na poważnie przy Korwinie działam od dziesięciu lat. Przez większość tego czasu moim zadaniem było chodzenie do mediów i tłumaczenie, co geniusz miał na myśli. Dziś dobrze bawię się w tym towarzystwie i staram się nie tracić poczucia humoru. Cieszę się, że jestem wśród kolorowych ludzi. Nie sposób się nudzić w takim towarzystwie. W PiS-ie i Platformie nie ma już ludzi, którzy mają jakiekolwiek marzenia, są tylko biznesmeni, którzy wymyślili sobie taki sposób na życie: raz są w Sejmie, raz w sejmiku, a raz w spółce Skarbu Państwa, mimo że nie mają nic do powiedzenia. W Konfederacji jest zbiór osobowości, gdzie każdy ma swoje idee. Gdyby udało się wprowadzić chociaż ich ćwiartkę, to byłoby nieźle, bo wszyscy inni chcą nam zaaplikować galopujący socjalizm. My mamy w klubie dużo ciekawostek…
Nie wiem, czy trochę nie za dużo.
Wyobraża pan sobie, by któryś z tych sejmowych nudziarzy zgłosił poprawkę o tym, żeby pani Jadwiga Emilewicz miała helikopter, z którego będzie zrzucać pieniądze, i żeby wszyscy byli zdrowi i bogaci?
ZOBACZ: "Żeby wszyscy byli zdrowi, piękni i bogaci". Poprawka zgłoszona przez Konfederację odrzucona
Bardzo zabawna poprawka. Problem z jej autorem Grzegorzem Braunem polega na tym, że rzadko widuję go w poważnej odsłonie.
Zespołowo przygotowywaliśmy poprawki do tarczy. W sumie było ich 185. Przyszła pani marszałek Elżbieta Witek i stwierdziła, że trzeba je odrzucić wszystkie razem. Nie będzie nawet dyskusji nad nimi. Po czymś takim człowiek siedzi wściekły, że jego praca poszła w piach. Jeśli nie możemy wprowadzić merytorycznych zmian, to chociaż pośmiejmy się z tego, co się dzieje. Nie chodzi o to, że mamy trollowanie we krwi, tylko o to, że czujemy się bezsilni.
Przejdźmy do pana ulubionego zajęcia, czyli weźmy się za "tłumaczenie geniusza" Korwin-Mikkego. Fragment najnowszego wpisu: "Moim celem jest mieć poparcie 40 proc. mężczyzn i 5 proc. kobiet. To mężczyźni torują drogę do zmian. Kobiety i tak w przyszłości podążają za mężczyznami".
Korwin-Mikke zawsze miał specyficzne sposoby opisywania, jak to starożytni dżentelmeni musieli się opiekować kobietami, a one w zamian za to opiekowały się domem. To jest podejście staroświeckiego dżentelmena.
Dżentelmena?
Świat wygląda teraz inaczej.
Mówił mu pan to?
Od dziesięciu lat. Traktuję to jako element folkloru i jego osobowości. Niektórzy uważają, że to jest genialne, a inni, że skandaliczne. Ja to traktuję jako humoreskę i się z tego śmieję.
Z jego podejścia do niepełnosprawnych też się pan śmieje?
Problem z tymi wszystkimi wpisami i wypowiedziami jest taki, że ludzie czują się potem obrażeni. Tak jest na przykład z kobietami.
Jak te wypowiedzi o kobietach przyjmuje pana żona?
Wiele razy musiałem o tym z nią rozmawiać. Ona jest ambitną kobietą i nie wyobraża sobie świata, w którym jest trzymana pod butem mężczyzny. Żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości, niż przedstawia to Korwin, i traktujemy to jako dykteryjkę z jego strony, a nie coś, co rzeczywiście ma na myśli.
Czyli kiedy mówicie, że coś macie na myśli, to niekoniecznie akurat to macie na myśli?
Nie. Po prostu Korwin nie do końca czuł, że jego świetne wypowiedzi obrażają przy okazji masę ludzi. Często nie jest tak zrozumiany, jakby chciał.
To wróćmy do kwestii ludzi niepełnosprawnych, których Janusz Korwin-Mike nazywał debilami, a paraolimpiadę nazwał hitlerowską ideą.
Z ust polityka źle brzmi takie dotykanie tematu, ale ja wiem, skąd to się wzięło. Była sobie paraolimpiada, podczas której uczestnicy narzekali, że nie są tak opłacani jak zawodowi sportowcy. Korwin, zamiast opisać całą rynkową sytuację związaną z tym sportem, użył właśnie takiego skrótu myślowego. Ostatnio ktoś zapytał Rondę Rousey [amerykańska sportsmenka, medalistka olimpijska w judo, a obecnie zawodniczka mieszanych sztuk walki MMA - red.], czy nie czuje w tym niesprawiedliwości, że dostaje tak duże pieniądze, i ona odpowiedziała, że ona te pieniądze po prostu zarabia dla klubu, stacji telewizyjnych i reklamodawców. Reprezentacja Polski w piłce nożnej przynosi miliony złotych zysku, a reprezentacja niepełnosprawnych nie. Mam ogromny szacunek dla tych ludzi, ale jak wysuwają żądania wobec rządu takich samych zarobków jak pełnosprawni sportowcy, to od razu zaczyna mnie razić ekonomiczny aspekt tej sytuacji. Myślę, że to, co teraz mówię, powinno być bardziej zrozumiałe od tego, co mówi Korwin.
Może pan powinien mieć na wizytówce napisane "adwokat Korwina".
Pana koleżanka z Polsatu Agnieszka Gozdyra tak mnie traktuje. Jak do mnie dzwoni, to już się martwię. Dwa tygodnie przed eurowyborami dowiedziałem się od niej, że Korwin powiedział, iż "lepiej zgwałcić kelnerkę, niż wypić wino z gwinta".
Pan też tak uważa?
Byłem wtedy w programie z Barbarą Nowacką i kombinowałem jak koń pod górę. Potem dzwonię do Korwina i mówię: zaraz wybory, mamy 7 procent poparcia, a ty mówisz takie rzeczy. On na to: ale ja tylko parafrazowałem Oscara Wilde’a. Zacząłem mu tłumaczyć, że taką parafrazę może chwycić jakiś promil ludzi. On po chwili przyznał mi rację i stwierdził: no, ale inaczej nie miałby pan takiego fajnego wywiadu u Gozdyry.
Wszystko fajnie, tylko gdzieś za tymi słowami są ludzie. Wyobraża sobie pan, że jakaś zgwałcona kobieta słyszy te słowa?
To oczywiście jest problematyczne. Rozumiem emocje i zawsze staram się je studzić, tłumacząc, gdzie tylko jest to możliwe. Choć zdarzają się sytuacje, kiedy i ja nie potrafię wytłumaczyć, co się dzieje. Wtedy po prostu milczę.
Cytowany przeze mnie wcześniej wpis o kobietach "podążających za mężczyznami" skrytykował nawet Krzysztof Bosak.
I bardzo dobrze. Też uważam, że nie powinniśmy w ten sposób odpychać elektoratu. Pewnie prezes myślał, że to zaciekawi niektórych naszych odbiorców. Szkoda jednak odstraszać ludzi, którzy naszymi wyborcami jeszcze nie są.
Może już czas, by Janusz Korwin-Mikke poszedł na emeryturę?
Ten wariant też był testowany. Jednak gdyby nie Korwin, to nas wszystkich by nie było. Wychowaliśmy się na nim.
ZOBACZ: Trzaskowski: Tusk odszedł z polityki, czas na Kaczyńskiego
Rozglądam się, co jest w pokoju za panem, i nie widzę w tle żadnych maskotek, a to one stały się ostatnio pana znakiem rozpoznawczym.
Zrobiłem ostatnio porządek.
A skąd ten pomysł?
Mam bardzo dużą kolekcję gadżetów z "Gwiezdnych wojen", których jestem fanem. Druga część moich maskotek pochodzi z czasu, gdy prowadziłem moją szkołę językową i były mi one potrzebne na lekcje z dziećmi.
A jak się panu podoba interpretacja "Gwiezdnych wojen" w wykonaniu Grzegorza Brauna?
To interpretacja mówiąca, że Lord Vader miał ostatecznie rację. Trochę tak jest. Oni chcieli wolności i tego, żeby rządy nie dyktowały im, jak mają prowadzić swoje interesy.
A Yoda był Żydem, jak twierdzi Braun?
Nie wiem. Uważam, że to jest fajne i pobudziło dyskusję. Facet usiadł na lotnisku i nagrał coś, co stało się viralem. Ludzie całą swoją młodość oglądali "Gwiezdne wojny", a teraz siedzą i myślą: faktycznie. I od teraz kojarzy im się to z Braunem.
Myśli pan, że dodaje to powagi posłowi i jego środowisku?
Na YouTubie jest bardzo dużo takich filmów, gdzie fani przedstawiają swoje teorie i interpretacje, i w takich kategoriach ją traktuję. Proszę też wziąć pod uwagę moment, kiedy padła ta wypowiedź. To były czasy, gdy mieliśmy kolosalny problem z przedostaniem się do mediów. Żeby zwrócić na siebie uwagę, musieliśmy robić mnóstwo rzeczy.
Na przykład?
Na przykład zjadać PIT-y. Byliśmy partią happeningowców. Wymyślaliśmy akcję i liczyliśmy, że może przyjedzie na nią TVP. Robiliśmy wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Sam robiłem kiedyś wielkiego bałwana przed Urzędem Miasta w Gdyni. Nie dlatego, że jestem głupi, tylko dlatego, że chciałem zwrócić uwagę na problem z odśnieżaniem ulic. Teraz jest inaczej i jesteśmy w Sejmie. Boli nas odrzucanie poprawek, ale liczymy, że w następnym rozdaniu będziemy współrządzić.
Na kogo będzie pan głosować w drugiej turze?
Pomidor.
Pomidor?
Nie odpowiem. O tym się ewentualnie dowie moja żona. Ale na kogokolwiek zagłosuję, to i tak będę jak Jarosław Gowin - nie będę się cieszył. Za każdym razem jestem wściekły, gdy muszę wybierać mniejsze zło. Jak była Małgorzata Kidawa-Błońska, to była realna szansa na wejście do drugiej tury. Jarosław Kaczyński wolał jednak rzucić koło ratunkowe Platformie.
Ale widział pan, że tam jeszcze Szymon Hołownia był po drodze przed Krzysztofem Bosakiem?
Kiedy jeszcze nie było Rafała Trzaskowskiego, to pojedynek między Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, Krzysztofem Bosakiem i Szymonem Hołownią był bardzo wyrównany. PiS wybrał sobie, kto ma być jego głównym rywalem. Przed pierwszą turą "Wiadomości" poświęcały pięć minut miłości Andrzejowi Dudzie, a dziesięć minut nienawiści Rafałowi Trzaskowskiemu. To sprawia, że ludzie czuli potrzebę opowiedzenia się po jednej ze stron.
A jak zagłosują wyborcy Konfederacji?
Będą się zastanawiać, czy w ogóle iść na te wybory. Wolnościowcom pewnie łatwiej jest krytykować PO, a narodowcom PiS. My budujemy swoją obecność w Sejmie jako ugrupowanie krytykujące POPiS. Nasi wyborcy będą musieli wybrać mniejsze zło albo zostać w domach. Tych drugich będzie bardzo dużo.
A PiS wam czegoś nie proponuje za wsparcie? Jakichś miejsc w spółkach Skarbu Państwa?
Nam się to nie opłaca. Zresztą dla nas polityka to pasja, a dla tych panów jest zawodem. Mają samodzielną większość i biorą za wszystko odpowiedzialność. Niech tak będzie, skoro nie biorą pod uwagę naszych poprawek.
Przynajmniej wszyscy was teraz lubią.
A jeszcze niedawno dla jednych byliśmy ruskimi onucami, a dla drugich faszystami. Teraz okazało się, że jesteśmy patriotami, a wolny rynek jest w sumie spoko. Zarówno jedni, jak i drudzy wiedzą, że wyborcy Konfederacji są kluczem do zwycięstwa w tych wyborach.
Artur Dziambor - ur. 1982 w Gdyni. Z zawodu przedsiębiorca i nauczyciel, absolwent studiów anglistycznych oraz marketingu i zarządzania. Od 2011 r. związany był z Kongresem Nowej Prawicy, by następnie znaleźć się w partii KORWiN, której obecnie jest wiceprezesem. Od 2019 r. sprawuje mandat posła na Sejm RP.