Ceny rosną, ale hiperinflacji nie będzie. "Legendy" o banknocie 500 zł

Biznes
Ceny rosną, ale hiperinflacji nie będzie. "Legendy" o banknocie 500 zł
NBP/poznaj500zl.pl
Analitycy bankowi prognozują, że po wakacjach inflacja będzie spadać.

Wiadomość o wzroście inflacji z 2,9 proc. w maju do 3,3 proc. w czerwcu dotarła do Polaków w tym samym czasie, co komunikat NBP o banknotach 500-złotowych, które będziemy mogli wybierać z bankomatów. Ekonomiści nie potwierdzają jednak domysłów, że operacja banku centralnego to ruch przygotowujący konsumentów do wielkiej inflacji.

Od 2017 roku w obiegu jest banknot o nominale 500 złotych z wizerunkiem Jana III Sobieskiego. Początkowo miał głównie zaspakajać rosnące potrzeby NBP w zakresie przechowywania rezerw. Teraz staje się bardziej potrzebny konsumentom, bo siła nabywcza złotego przez te trzy lata spadła. Banknoty 500-złotowe zł będą dostępne w wybranych bankomatach oraz kasach banków i Poczty Polskiej.

 

„Covidowy” skok inflacji

 

Co prawda, ekonomistów zaskoczył czerwcowy wzrost wskaźnika inflacji do 3,3  proc, bo najczęściej spodziewali się jego spadku do 2,8 proc., ale opowieść o związku rozpowszechniania banknotów 500-złotowych z nadciągającą hiperinflacją nazywają „miejską legendą”. Analitycy bankowi prognozują, że po wakacjach inflacja będzie spadać.

 

ZOBACZ: Skok inflacji w czerwcu. Wzrost cen znów powyżej 3 proc.

 

Duży wpływ na wzrost cen w czerwcu miało swoiste odreagowanie przedsiębiorców po zakończeniu lockdownu. Nowe, podwyższone kwoty w cennikach można było znaleźć w zakładach fryzjerskich i kosmetycznych, a także w przychodniach lekarskich i dentystycznych.  We wszystkich tych placówka personel i klienci (pacjenci) podlegają teraz reżimowi sanitarnemu. Zaopatrywanie się w maseczki, rękawiczki i płyny do dezynfekcji podnosi koszty, a w związku z tym także ceny.

 

W dodatku, utrzymująca się niepewność epidemiczna sprawia, że nie zanosi się na szybkie zniesienia obowiązków sanitarnych we wszystkich tych miejscach. Jeśli jesienią zaczniemy bronić się przed drugą falą koronawirusa,  podatek „antycovidowy” nakładany na klientów jeszcze długo będzie elementem ceny.

 

Droższe usługi wakacyjne

 

- Popyt odroczony w czasie lockdownu był na tyle silny, że pozwolił przedsiębiorcom na przerzucenie na klientów wyższych kosztów funkcjonowania w reżimie sanitarnym. Kolejne miesiące pokażą na ile trwałe będzie to zjawisko. Z jednej strony konsumenci mogą się przyzwyczaić do nowych cenników i zaakceptować wzrost cen wielu usług. Z drugiej strony, słabnący popyt i konkurencja o klienta mogą wymuszać cięcia cen - komentuje Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao SA.

 

ZOBACZ: Minister finansów: propozycje ws. nowelizacji budżetu przedstawimy w ciągu "tygodni"

 

Krajowa branża hotelarsko-gastronomiczna też przyczyniła się do czerwcowego wzrostu cen. Doświadczają tego turyści, którzy odwiedzają polskie kurorty nad morzem, czy w górach. Jest drożej niż rok temu, bo jeszcze niedawno urlopowe wyjazdy zagraniczne były niemożliwe, a teraz są utrudnione. - Branża usług turystycznych korzysta z ograniczeń nałożonych na wyjazdy zagraniczne i odbudowuje poduszkę finansową po fatalnym dla niej okresie marzec-maj - mówi ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan Sonia Buchholtz.

 

Decydują: żywność, energia i paliwa

 

Z szacunków Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w czerwcu ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły - w skali rok do roku - o 5,8 proc.,  a nośników energii - o 5,1 proc. Bardziej skomplikowana jest analiza cen paliw do prywatnych środków transportu - są niższe o 19,3 proc. niż rok temu, ale w  przeciągu miesiąca wzrosły o 5,4 proc.

 

W drugiej połowie tego roku wzrost cen żywności nadal będzie znaczny, głównie ze względu na niesprzyjające czynniki klimatyczne. Zapłacimy za przymrozki, suszę i podtopienia.

 

Z drugiej strony inflacja liczona rok do roku będzie powstrzymywana przez ceny paliw. Za baryłkę ropy na rynkach światowych płaci się teraz 40 dolarów, ale w lecie 2019 roku kosztowała ponad 60 dolarów. - Nawet jeśli będziemy mieli wzrost notowań ropy naftowej do mniej więcej 45 dolarów za baryłkę spowodowany poprawą aktywności gospodarczej na świecie, to surowiec będzie nadal tańszy niż przed rokiem - mówi główny ekonomista BOŚ Banku Łukasz Tarnawa.

 

Prognoza 2020/21

 

Analitycy rynkowi spodziewają się, że po wakacjach wskaźniki polskiej inflacji zmaleją. Łukasz Tarnawa przewiduje, że pod koniec tego roku miesięczny wzrost cen spadnie poniżej granicy 2,5 proc.

 

- Gospodarka jest w fazie recesji. Spadł popyt na towary i usługi, a to powinno inflację obniżać - twierdzi Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. Dodaje, że z powodu letniego wzrostu cen inflacja średnioroczna osiągnie pułap co najmniej 3,2 proc., wobec 2,3 proc. w 2019 roku.

 

Opinię o średniej inflacji w 2020 roku lekko przekraczającej 3 proc. podzielają także inni eksperci. - Inflację w całym roku szacujemy na 3,1 proc. Jednak w drugim półroczu spadający popyt może osłabić tempo wzrostu cen - prognozuje analityk Erste Group Research Małgorzata Krzywicka.

 

- W całym 2020 roku inflacja pozostanie na podwyższonym poziomie. Średnioroczny wzrost cen przekroczy 3 proc. Potem nastąpi wyraźne wyhamowanie inflacji, a w pierwszym kwartale 2021 roku nie można wykluczyć przejściowej deflacji - prognozuje Adam Antoniak z Banku Pekao SA.

 

Jacek Brzeski
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie