Gospodarcza licytacja Dudy i Trzaskowskiego
Prezydent Andrzej Duda zdaje się mówić: "rząd podejmuje dobre decyzje gospodarcze, zwłaszcza w dobie zwalczania skutków pandemii i może liczyć na moje wsparcie". Rafał Trzaskowski chce, by rząd zaczął "uciekać do przodu" i szykował się do drugiego, jesiennego uderzenia koronawirusa. Obaj kandydaci licytują się na obietnice ekonomiczne.
Specyfiką polskich kampanii w wyborach prezydenckich jest zajmowanie przez polityków stanowiska w sprawach, które nie należą do kompetencji głowy państwa. Kandydaci zachowują tak, jakby ubiegali się o urząd premiera. Kampanijne "urządzanie polskiej gospodarki" i mnożenie obietnic finansowych jest takim właśnie wychodzeniem poza rolę prezydenta.
Finansowa pomoc dla ofiar kryzysu
Od połowy marca tematy ekonomiczne są jednak w Polsce tak ważne, że nie mogły nie stać się przedmiotem kampanii wyborczej. Prezydent Duda wystąpił nawet w roli inspiratora podniesienia zasiłku dla bezrobotnych i wprowadzenie świadczenia solidarnościowego dla wszystkich, którzy stracili pracę w wyniku kryzysu pandemicznego, choć wcześniej decyzje o konieczności wykonania takich posunięć zapadły w kręgach rządowych. Efekt - na początku czerwca parlament postanowił, że zwolnieni z pracy po ataku koronawirusa będą dostawać po 1400 złotych netto przez trzy miesiące, a zasiłek dla bezrobotnych podniesiono do 1200 złotych brutto.
ZOBACZ: Lawinowo rosną długi firm. Efekt "zamrożenia gospodarki"
Rafał Trzaskowski uważa, że zasiłki są nadal za niskie, ale skupia na największej ułomności systemu - tylko co piąty bezrobotny ma prawo do świadczenia. Według kandydata, wszyscy - bez względu na formę umowy o pracę - powinni mieć prawo do ochrony socjalnej. Chce on szybszych i prostszych procedur dostępu do świadczeń i programów aktywizacji bezrobotnych.
Rafał Trzaskowski zapowiada, że będzie dążył do opracowania programu odpowiadającego na wyzwania rewolucji cyfrowej. - Każda osoba, której stanowisko pracy jest zagrożone bezrobociem cyfrowym, powinna mieć szansę na zdobycie kompetencji pozwalających na zmianę pracy lub dostosowanie do zmian związanych z cyfryzacją. Szkoły i uczelnie powinny przygotowywać absolwentów do pracy w warunkach gospodarki 4.0 - wyjaśnia kandydat.
Wysokie płace i świadczenia
Prezydent Warszawy postanowił także nawiązać do niewykonanej przez Andrzeja Dudę obietnicy sprzed 5 lat o radykalnym podniesieniu kwoty wolnej od podatku. - Dziś w Polsce najbardziej obciążone podatkami i obowiązkowymi składkami są osoby, które zarabiają najmniej - podkreśla kandydat Platformy Obywatelskiej. Uważa, że zarabiający do 30 tysięcy złotych rocznie nie powinni płacić PIT-u, natomiast osoby o dochodach w granicach 30-65 tysięcy złotych rocznie miałyby kwotę wolną w wysokości 8 tysięcy złotych. Dla osób z najwyższymi pensjami wysokość PIT i obowiązkowych składek nie zmieniłaby się.
Andrzej Duda też obiecuje Polakom wysokie dochody. Na jednym z ostatnich wieców przed pierwszą turą wyborów wyraził przekonanie, że efektem szybkiego rozwoju gospodarczego będzie skok przeciętnego wynagrodzenia do 2 tysięcy euro (dziś to prawie 9 tysięcy złotych) pod koniec jego drugiej kadencji, czyli w 2025 roku.
ZOBACZ: Małe jest piękne. Szczególnie w gospodarce
Prezydent wielokrotnie powtarza, że nie pozwoli na likwidację programów socjalnych wprowadzonych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości: Rodzina 500+, Dobry Start 300+, Mama+ i 13 emerytury. - Polacy muszą mieć pewność, że świadczenia społeczne, które stały się częścią ich domowych budżetów, będą nadal wypłacane - podkreśla Andrzej Duda.
Rafał Trzaskowski też jest za ich utrzymaniem. Jak twierdzi, program 500+ w dobie kryzysu gospodarczego jest niezbędnym uzupełnieniem dochodów rodzin. Andrzej Duda idzie dalej i obiecuje, że zmobilizuje rząd do wprowadzenia obiecanej jeszcze przed pandemią 14. emerytury.
Estoński podatek
Prezydent Warszawy uważa, że podatek od dochodów od osób prawnych powinien być płacony dopiero w momencie wypłaty dywidendy, a zostawać w firmie, gdy dochód jest reinwestowany. Ten postulat kandydata - przypominający rozwiązania stosowane w Estonii - zbiegł się z decyzjami rządu. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział ostatnio, że firmy o obrotach do 50 milionów złotych nie będą musiały płacić CIT, tak długo, jak nie będą wypłacać zysków. Zaznaczył, że rozwiązanie obejmie 97 proc. spółek, a ma wejść w życie za około pół roku.
Rafał Trzaskowski chce zaproponować rządowi zmiany dotyczące VAT. Ich celem byłoby utrzymanie płynności w przedsiębiorstwach dotkniętych recesją i problemem zatorów płatniczych. Chodzi o szybsze zwroty VAT (do 30 dni), uproszczenie mechanizmu podzielonej płatności (split payment) oraz ułatwienie i przyspieszenie dostępu przedsiębiorców do środków leżących na ich VAT-owskich kontach bankowych.
ZOBACZ: Gospodarka Europy. Jest nadzieja dla przemysłu i usług
Nazajutrz po pierwszej turze wyborów prezydenckich kandydat Platformy Obywatelskiej oświadczył: "jako prezydent nie podpiszę żadnej ustawy podnoszącej podatki". Uważni obserwatorzy życia politycznego, zauważyli, że zacytował Krzysztofa Bosaka. Jak widać, swoim profilem podatkowym Rafał Trzaskowski próbuje przekonać do siebie wyborców Konfederacji.
Tarcze antykryzysowe i inwestycje
Urzędujący prezydent zachwala kolejne wersje rządowych tarcz antykryzysowych przyjmowanych przez sejm. Jego polityczny konkurent ocenia je krytycznie i zamierza mobilizować rząd do rozwiązania problemów branż, które najbardziej ucierpiały w wyniku pandemii i które szczególnie potrzebują jasnych planów postępowania w przypadku drugiej fali pandemii. Chodzi tu głównie o transport i turystykę.
Andrzej Duda remedium na obecne problemy gospodarcze widzi w wielkich inwestycjach publicznych - takich jak Centralny Port Komunikacyjny i przekop Mierzei Wiślanej. Rafał Trzaskowski przeciwstawił im "Inwestycje za rogiem".
- Zaproponuję utworzenie specjalnego funduszu skierowanego do małych miejscowości i miast, którego celem będzie rozpędzenie gospodarki i impuls do powstania nowych miejsc pracy, blisko ludzi - deklaruje kandydat. W ramach funduszu, częściowo finansowanego ze środków Unii Europejskiej, samorządy otrzymywałyby pulę co najmniej 30 milionów złotych na miasto.
ZOBACZ: Kryzysowe notowania. Drogie srebro, złoto blisko rekordu
Na odpowiedź prezydenta nie trzeba było długo czekać. Ogłoszono, że za sprawą "funduszu inwestycji samorządowych" każda gmina będzie mogła liczyć na minimum 500 tysięcy złotych. Jak informował Andrzej Duda, pieniądze można będzie wykorzystać wyłącznie na inwestycje - albo samodzielne, albo jako wkład własny do projektów unijnych czy programów rządowych takich jak Fundusz Dróg Samorządowych.
Obaj kandydaci chcą się angażować w ochronę środowiska. Prezydent deklaruje, że skoro Polska potrzebuje lepszego systemu retencji, by właściwie nawadniać uprawy, to będzie współpracował z rządem w realizacji tego zadania. Jego oryginalnym postulatem z tej dziedziny jest dopłata w wysokości 5 tysięcy złotych do przydomowego zbiornika wody, tzw. oczka.
Z kolei Rafał Trzaskowski po wygranych wyborach zaproponuje utworzenie funduszu, z którego każda polska rodzina będzie mogła dostać 10 tysięcy złoty na termodernizację domu lub mieszkania - wymianę okien, ocieplenie budynku, montaż paneli fotowoltaicznych.
Pieniądze dla samorządów
Prezydent Warszawy zapowiada też obronę interesów społeczności lokalnych. - W ostatnich latach rząd nakładał na samorządy coraz więcej zadań, a jednocześnie zmniejszał ich dochody - twierdzi Rafał Trzaskowski. I deklaruje, że będzie domagał się odwrócenia tego procesu. Zaproponuje wyższy udział samorządów w dochodach z podatku PIT i CIT oraz wprowadzenie bardziej elastycznych zasad zaciągania zobowiązań finansowych. - W czasie kryzysu samorządy muszą mieć możliwość prowadzenia inwestycji, które w oczywisty sposób służą mieszkańcom. Powinny budować szkoły, przedszkola i linie tramwajowe - dodaje kandydat.
Prezydent Andrzej Duda w tej sprawie nie występuje z konkurencyjnym postulatem, bo nie podziela opinii o złym traktowaniu samorządów przez władze państwowe.
Czytaj więcej