Strażak podpalacz naczelnikiem OSP. Wychodzą kolejne skandale
Ciąg dalszy afery w straży w Drygałach na Mazurach. Naczelnik miejscowej OSP w zeszłym roku podpalił łąkę, za której gaszenie jego strażacy dostali pieniądze. Choć przyznał się do winy, nadal jest naczelnikiem. Teraz usłyszał zarzuty pobicia jednego z mieszkańców. Materiał "Interwencji".
Rok temu "Interwencja" informowała o skandalu w Ochotniczej Straży Pożarnej w Drygałach na Mazurach. 23 marca doszło tam do podpalenia łąki w środku lasu. Podpalaczem okazał się naszelnik OSP i pracownik gminny z Białej Piskiej - Adam N. Sam początkowo zarzucał "Interwencji" kłamstwo.
- Takiego zajścia nie było. Mogę do sądu pójść z tym, co pan mówi - ostrzegał.
"Skoro się przyznał, nie mamy żadnych wątpliwości"
Pożar ugasiła wojskowa straż pożarna z pomocą strażaków z OSP Drygały. Ci za wyjazd do akcji otrzymali pieniądze od gminy. Okazało się, że podpalacza zauważył jeden z leśniczych i sfotografował jego samochód. Powiadomił straż leśną i policję. Właśnie tak ustalono, że to Adam N.
- Sprawca nie tłumaczył się, nie kwestionował swojej winy i został ukarany mandatem karnym w wysokości 300 złotych. Skoro się przyznał, nie mamy żadnych wątpliwości. Nikogo z nim nie było - informowała wówczas Anna Szypczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Piszu.
Reporter: Został sfotografowany pana samochód, świadek pana widział, opisał.
Adam N.: Musiałem to wziąć na siebie, bo bym stracił rodzinę. Byłem na lewiźnie z dziewczyną. Rzuciła papierosa, nie mogłem tego zgasić.
Reporter: Jeżeli by było tak, jak pan mówi, należało z samochodu wyjąć gaśnicę i zgasić
Adam N.: Nie pomyślałem o tym.
"Zrobił napad"
Kilka dni temu naczelnik OSP usłyszał również zarzuty pobicia. "Interwencja" dotarła do pobitego mężczyzny.
- Naczelnik uderzył mamę, zrobił napad. Napadli na mnie, ukradli łańcuch i chodzą po wolności. To był pracownik gminy i strażak, jest na wolności. Zostałem pobity bardzo mocno: po twarzy, po żebrach, po nogach. Byłem bity i kopany. Taki człowiek powinien być w ciągu 24 godzin zwolniony - uważa Pan Krzysztof.
- Adamowi N. przedstawiono dwa zarzuty: udziału w pobiciu jednej osoby i naruszenia nietykalności cielesnej matki pokrzywdzonego - informuje Krzysztof Stodolny z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
ZOBACZ: Podpalił dom, w którym spała jego partnerka. Później chciał się zabić
Nieprawidłowości w OSP Drygały jest więcej. Do akcji byli wysyłani ochotnicy, którzy nie mieli obowiązkowego kursu strażackiego, a to mogło stwarzać zagrożenie. Na dodatek wypisywano na kartach wyjazdowych nazwiska osób, które nie uczestniczyły w akcjach ratunkowo-gaśniczych. A na tej podstawie wypłacano im pieniądze.
To fragment rozmowy z jednym ze strażaków OSP Drygały. Mężczyzna chce zachować anonimowość:
Reporter: Czy naczelnik musiał wiedzieć o nieprawidłowościach?
Strażak: On jest odpowiedzialny za to, on sporządzał karty, jako kierowca i naczelnik. Z 80 wyjazdów on miał 78. Musiał wiedzieć.
Reporter: A jego brat, który mieszka w Ełku i nie jeździ na akcje, był wykazywany?
Strażak: Tak, on też dostał kupę zarzutów. Jego nie było na akcjach, a był wykazywany, pobierał pieniądze z urzędu. Tak było.
- Policja przedstawiła zarzuty wyłudzenia 9 osobom: 6 strażakom z OSP oraz 3 kandydatom - mówi Krzysztof Stodolny z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Pytany, dlaczego osobie nadzorującej działania strażaków nie przedstawiono zarzutów, wyjaśnia, że "są różne taktyki prowadzenia postępowania. Można zacząć od najważniejszej osoby albo zbierać materiał dowodowy od dołu".
WIDEO: Strażak podpalacz naczelnikiem OSP. Materiał "Interwencji"
Kolejne zarzuty to kwestia czasu
Jak udało nam nieoficjalnie ustalić, postawienie kolejnych zarzutów Adamowi N. w tej sprawie to tylko kwestia czasu. Mimo to mężczyzna dalej pracuje w urzędzie gminy, a także piastuje funkcję naczelnika i wyjeżdża do wypadków oraz pożarów.
- Adam N. jest zatrudniony w urzędzie od wielu lat. Oddzielnie jako kierowca wozu strażackiego. Na dziś nie ma podstaw, aby rozwiązać z nim umowę. Wiem, że przesłuchują strażaków z OSP Drygały - mówi Beata Sokołowska, burmistrz Białej Piskiej.
ZOBACZ: Podpalał, żeby gasić. Straty na milion złotych
Burmistrz Białej Piskiej, mimo, że sama jest komendantem wszystkich gminnych jednostek OSP i pozuje do zdjęć w strażackim mundurze, zasłania się niewiedzą. Twierdzi, że nic jej nie wiadomo o zarzutach dla części strażaków-ochotników. Część mieszkańców organizuje 19 lipca referendum, aby ją odwołać. Zarzucają jej brak odpowiedniego nadzoru nad strażą i złe zarządzanie gminą.
Reporter: A wie pani, że on teraz usłyszał zarzuty za pobicie mieszkańca Pisza?
Burmistrz: Nie wiem.
Reporter: A co pani wie, bo chyba naprawdę niewiele?
Burmistrz: To jest pana zdanie.
Reporter: To ocenią widzowie.
Czytaj więcej