Milion Polaków bez pracy. Stopa bezrobocia wzrosła do 6 procent
Stopa bezrobocia wzrosła z 5,8 proc. w kwietniu, do 6 proc. w maju. Pracy nie ma ponad milion Polaków. To wynik najgorszy od stycznia i lutego 2019 roku.
W maju zarejestrowanych bezrobotnych było 1 012 tysięcy - 46 tysięcy więcej niż w kwietniu. GUS potwierdził więc wcześniejsze wyliczenia Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS). Między październikiem 2019 roku, a majem tego roku liczba bezrobotnych zwiększyła się o 172 tysiące, a od początku 2020 roku o 146 tysięcy.
Pełzający spadek liczby miejsc pracy
Ten wzrost wydaje się niewielki, jednak należy mieć na uwadze, że wiele osób z różnych względów (ograniczona wydolność urzędów, obawa przed zarażeniem się, odkładanie decyzji w czasie) nie rejestrowało się w urzędach pracy w pierwszych tygodniach trwania epidemii. Choćby z tego powodu liczba osób oficjalnie szukających pracy będzie się zwiększać w kolejnych miesiącach.
ZOBACZ: Zatrudnienie w firmach spada. Wynagrodzenia rosną minimalnie
Poprzedni wielki kryzys finansowy z lat 2008-09 był początkiem wieloletniego, pełzającego wzrostu bezrobocia, choć polska gospodarka uniknęła wtedy spadku PKB. Stopa bezrobocia w latach 2008-2013 zwiększyła się z 8,9 do 14,4 proc., a więc o prawie dwie trzecie. W szczycie złego trendu bez pracy pozostawało 2 300 tysięcy Polaków, czyli ponad dwa razy więcej niż teraz.
Sytuacja na rynku pracy zaczęła się poprawiać dopiero wiosną 2013 roku. Od tamtej pory do października 2019 roku stopa bezrobocia spadła z 14,4 do 5,0 proc. Na niewiele wyższym poziomie utrzymywała się do stycznia 2020 roku, kiedy to wzrosła do 5,5 proc. Nie było wtedy jeszcze pandemii, ale były poważne oznaki cyklicznego osłabienia koniunktury. Ta zła tendencja została potem wzmocniona przez atak koronawirusa.
Urzędowy optymizm
Szacunki, jak bardzo pogarszać się będzie sytuacja na naszym rynku pracy są bardzo różne. Najbardziej optymistyczne jest MRPIS spodziewające się w tym roku stopy bezrobocia na poziomie 7,3 proc. oraz jej niewielkiego wzrostu w 2021 r. do 7,6 proc. Oznacza to, że liczba bezrobotnych wzrosłaby najpierw do 1 215 tysięcy, a potem do 1 270 tysięcy.
Wobec danych majowych, tak duży optymizm wydaje się nieuzasadniony, tym bardziej że kosztowne rozwiązania wspierające utrzymanie zatrudnienia, przyjęte przez rząd w ramach tarczy antykryzysowej, mają ograniczony czas działania.
Z prognoz ekonomistów rynkowych wynika, że powinniśmy przygotować się na dwucyfrową stopę bezrobocia pod koniec 2020 roku. Prawdopodobnie nieznacznie przekroczy ona granicę 10 proc., co oznacza, że bezrobotnych będziemy mieli 1 700 tysięcy.
Przedsiębiorcy w lepszych nastrojach
Faktem jest, że w ostatnich tygodniach poprawiły się nastroje właścicieli małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP). W kwietniu redukcję zatrudnienia zamierzało przeprowadzić 25,8 proc. z nich, a w maju już tylko 8,7 proc.
Takie są wnioski z badania "KoronaBilans MŚP" przeprowadzonego przez IMAS na zalecenie Krajowego Rejestru Długów. W dodatku, 12,7 proc. przedsiębiorców z sektora MŚP zamierza zatrudnić nowych pracowników. W kwietniu taką chęć zgłaszało jedynie 8,2 proc.
ZOBACZ: Epidemia likwiduje miejsca pracy. Stopa bezrobocia może przekroczyć 10 procent
"MŚP to w dużej mierze przedsiębiorstwa rodzinne lub opierające zatrudnienie na kręgu znajomych. W przeciwieństwie do korporacji nie mają zaplecza finansowego, które pozwoliłoby przetrwać trudny okres bez cięć kadrowych" - wskazali autorzy badania.
Tarcza nie ochroni każdego
Jednak także w środowisku przedsiębiorców opinie o sytuacji gospodarczej kraju i pomocowych działaniach władzy są bardzo podzielone. Rządowe tarcze przez ich krytyków są nazywane przedłużaniem agonii, bo mają zachęcać do „chomikowanie miejsc pracy”, ale nie umożliwiają pracodawcom łatwego startu w pierwszych tygodniach po zniesieniu lockdownu.
Firmowana przez Polski Fundusz Rozwoju tarcza finansowa daje przedsiębiorcom prawo do umorzenia części pożyczonych pieniędzy jeśli przez rok nie zmniejszą liczby pracowników. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, że w dobie kryzysu niejedna firma dotrzyma tego warunku, po czym zwolni część załogi w drugiej połowie przyszłego roku.
Eksperci Euler Hermes są zdania, że recesja na dobre rozpocznie się wtedy, gdy skończą się pieniądze z rządowych tarcz. W ich opinii, za chwilę wiele firm będzie musiało odpowiedzieć sobie na pytanie, czy mają siłę finansową, żeby nadal działać. Gospodarka powie: "sprawdzam!", po czym w trzecim kwartale tego roku przez Polskę może przejść fala upadłości przedsiębiorstw.
Czytaj więcej