"Była bita dzień i noc przez tyle lat". Siostra ofiary nie wierzy w wypadek
Alkohol i przemoc w domu państwa K. we wsi Zysławice były od zawsze. Rafał K. został skazany za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną, w rodzinie wielokrotnie wdrażano też niebieską kartę. Dlaczego więc, kiedy pani Anna nagle trafiła do szpitala, a później zmarła, śledczy nie wszczęli śledztwa? Materiał "Interwencji".
W domu państwa K. z leżącej w województwie świętokrzyskim wsi Zysławice od zawsze działo się źle. W rodzinie wychowywało się dwoje dzieci, jednak jedno z nich umarło jeszcze jako niemowlę, a drugie w wieku 7 lat trafiło do rodziny zastępczej.
Mały wówczas Krzyś przeżył w rodzinnym domu piekło. - Z tamtego okresu pamiętam przykrość, smutek, alkoholizm i bicie. Ojciec zawsze był pijany. Bił mnie i mamę – opowiada. Pamięta też głód.
Wideo: wypadek, czy śmiertelne pobicie. Siostra walczy o prawdę
- Zaczął chodzić do szkoły, do Gorzkowa, ale trwało to tylko dwa tygodnie, później nie miał go kto zaprowadzać. Dziecko chodziło brudne, bez jedzenia. Siostra wystąpiła do sądu, żebym została dla niego rodziną zastępczą – opowiada Halina Tomal, siostra pani Anny, czyli biologicznej matki Krzysztofa.
ZOBACZ: Zwłoki noworodka w studni. Wiadomo, kto był jego matką
Chłopiec trafił do niej w wieku 7 lat. - Był w tragicznym stanie, ważył 14,5 kg. Miał tylko te szczepienia, co przy porodzie – wspomina. Siostra była po prostu szczęśliwa, że Krzysztof jest u mnie, że będzie żył, że nie będzie tak cierpiał jak ona – wspomina.
Procedura niebieskiej karty
W ciągu ostatnich 16 lat w domu państwa K. trzykrotnie uruchamiana była procedura niebieskiej karty. W 2009 r. Rafał K. został prawomocnie skazany za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad swoją żoną.
- Ona była bita dzień i noc przez tyle lat. Policja jak przyjeżdżała, to nie wiem czy w ogóle notatki robili – twierdzi Halina Tomal, siostra Anny K.
7 lutego pani Anna miała przyjechać do Krakowa, żeby spotkać się z synem i siostrą. Niestety – wydarzenia potoczyły się inaczej.
- 6 lutego zadzwoniła, że przyjedzie, cieszyła się. Po czym zadzwoniłam za pół godziny i nie odbierała już telefonu. Odebrała później, miała taki spłakany głos. Miałam aż dzwonić do Kazimierzy na policję, ale pomyślałam, że przyjadą i znów będzie, że bezpodstawnie. Później już nikt u siostry nie odbierał – opowiada pani Halina.
"To nie krew, a barszcz czerwony"
Kolejny telefon kobieta odebrała od brata. - Mówił, że karetka i helikopter są przy posesji Anny. Pojechałam tam. Weszłam, widziałam wymiociny i krew. Gdy przyjechała policja przekazał, że siostra jest w szpitalu, więc proszę, by sporządzili protokół i wykonali zdjęcia. Po czym policjant wszedł i powiedział: proszę pani, ja nie widzę krwi, tu jest barszcz czerwony. Nic nie spisali, nawet długopisu nie wyciągnęli – mówi pani Halina.
ZOBACZ: "Tracił kontakt z rzeczywistością". Wiele niejasności po śmierci kierowcy TIR-a
- Kobieta nie miała żadnych śladów ani obrażeń zewnętrznych mogących wskazywać na udział osób trzecich – tłumaczy Monika Cichy z policji w Kazimierzy Wielkiej.
Anna K. umarła dwa tygodnie później. Tuż przed śmiercią odzyskała na chwilę przytomność. Śledztwo w sprawie jej śmierci głównie na skutek starań siostry, wszczęto dopiero po 4 miesiącach. Ta sama prokuratura odmówiła jednak wszczęcia postępowania o niedopełnienie obowiązków przez policjantów.
"Pękła żyłka, zalało mózg"
- Pytałam lekarzy, co się stało. Jeden mówił, że uraz, drugi, że na skutek uderzenia pękła żyłka i zalało mózg – opowiada pani Halina.
ZOBACZ: Oszustwo na panele słoneczne
- Postępowanie dotyczące znęcania było prowadzone przed ponad 10 laty. Mąż zmarłej pokrzywdzonej został wówczas skazany za znęcanie się nad żoną. Natomiast po tym okresie procedura niebieskiej karty była wdrożona tylko dwa razy: w latach 2012 i 2015. Natomiast były liczne interwencje domowe pod tym adresem, większość z nich została uznana za bezzasadne zawiadamianie policji – informuje Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
- Ona się wybudziła i ja jej mówię tak: Anka, powiedz, co ci się stało, bił cię? Jak cię bił, to zamknij oczy, mrugnij oczami. A ona nie mrugnęła, tylko tak strasznie je zacisnęła i łzy popłynęły – opowiada pani Halina.