Wraca sprawa zabójstwa Jaroszewiczów. Trzech oskarżonych stanie przed sądem
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie odbywać się będzie proces trzech mężczyzn, oskarżonych w sprawie zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów w 1992 r. Pierwotnie sprawę miał rozpatrywać Sąd Okręgowy w Gdańsku.
O skierowaniu aktu oskarżenia w tej sprawie do gdańskiego sądu Prokuratura Okręgowa w Krakowie poinformowała 19 grudnia 2019 r.
Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski poinformował w poniedziałek, że Sąd Apelacyjny w Gdańsku na wniosek Sądu Okręgowego,przekazał sprawę zabójstwa Jaroszewiczów do rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Warszawie.
- Podstawę takiego rozstrzygnięcia stanowił art. 36 kodeksu postępowania karnego. Decyzja uzasadniona jest względami ekonomiki procesowej, ponieważ zdecydowana większość osób podlegających wezwaniu na rozprawę mieszka w obszarze działania Sądu Okręgowego w Warszawie oraz sąsiadujących z nim okręgów sądowych - wyjaśnił Adamski.
"Gang karateków" związany z mafią pruszkowską
Robert S., Marcin B. i Dariusz S. - członkowie tzw. gangu karateków, powiązanego z mafią pruszkowską, który w latach 1993-95 dokonał kilkudziesięciu wyjątkowo brutalnych napadów rabunkowych w całej Polsce - odpowiedzą przed sądem za napad rabunkowy na posesję byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w willi małżeństwa w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r., podczas którego wspólnie, jak ustalono w toku śledztwa, zamordowali Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. zabił Alicję Solską-Jaroszewicz.
Robertowi S. zarzucono również dokonanie 18 stycznia 1991 r. w Gdyni zabójstwa małżeństwa S. oraz usiłowanie 12 września 1993 r. w Izabelinie zabójstwa mężczyzny.
ZOBACZ: Zabójstwo Jaroszewiczów. Nowe zarzuty dla głównego podejrzanego
Akt oskarżenia liczy ponad 420 stron.
Dariusz. S. i Marcin B. przyznali się do winy, Robert S. odmówił składania wyjaśnień i nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
W sprawie, nad którą pracowali krakowscy policjanci, i którą kierowało czterech prokuratorów, przesłuchano ponad 400 świadków; śledczy uzyskali też ponad 50 opinii instytutów badawczych.
Przebieg wydarzeń ws. Jaroszewiczów udało się odtworzyć na podstawie obszernych i szczegółowo weryfikowanych wyjaśnień złożonych przez Dariusza S., a następnie również przez Marcina B.
Przebieg zbrodni
Opisując przebieg zbrodni dokonanej w Aninie prokurator okręgowy w Krakowie Rafał Babiński mówił w grudniu ub. roku, że sprawcy przed wejściem do domu Jaroszewiczów doskonale się zamaskowali - mieli jednorazowe kombinezony, byli ubrani w "chińskie" trampki nienadające się do identyfikacji indywidualnej, mieli na rękach dwie pary rękawiczek (lateksowe a na nich skórzane dodatkowo zabezpieczone folią samoprzylepną) na głowach mieli kominiarki.
Według ustaleń śledczych ofiary wytypował Roberta S., który sam opracował plan napadu, a następnie wtajemniczył pozostałych dwóch sprawców. Po dotarciu pociągiem we wczesnych godzinach porannych 31 sierpnia 1992 r. do Warszawy, z Dworca Głównego przestępcy udali się kolejką podmiejską do Anina. Następnie pokonali pieszo trasę na tyły posesji małżeństwa Jaroszewiczów, gdzie po zamaskowaniu swojej obecności rozpoczęli całodzienną jej obserwację. Robert S. przygotował specjalną odzież, sznurki (sprawcy nie mieli ze sobą broni palnej, jedynie Dariusz S. miał nóż). On też podał biegającemu po ogrodzie psu jedzenie ze środkiem nasennym.
Sprawcy weszli do domu pokrzywdzonych przy użyciu znalezionych na terenie posesji dwóch drabin przez uchylone okno łazienki. Następnie Robert S. obezwładnił Piotra Jaroszewicza, który wówczas oglądał telewizję na parterze domu, poprzez uderzenie go w głowę częścią znalezionej w domu broni palnej. Następnie wraz z Marcinem B. umieścili pokrzywdzonego w jego gabinecie, przywiązując go do fotela, wcześniej umożliwiając mu przebranie zakrwawionej odzieży oraz opatrując ranę głowy, zaś Alicja Solska-Jaroszewicz, która spała w sypialni, została przez sprawców obudzona, a następnie zaprowadzona do łazienki sąsiadującej z jej sypialnią; tam skrępowano jej nogi i ręce i ułożono na podłodze.
5 tys. marek i 5 złotych monet
Sprawcy przeszukali dom, zabrali z niego 5 tys. marek niemieckich, 5 złotych monet, dwa pistolety (Mauser oraz Walther) oraz zegarek damski firmy IWC Shaffhausen.
Prawdopodobnie w momencie opuszczania przez sprawców domu pokrzywdzonych, już w godzinach wczesnoporannych, Piotr Jaroszewicz wyswobodził się z więzów. Napastnicy znów posadzili go w fotelu. Następnie, gdy dwaj sprawcy trzymali go za ręce Robert S. go udusił. Po zamordowaniu Piotra Jaroszewicza Robert S. zabrał z gabinetu pokrzywdzonego jego sztucer, poszedł do łazienki, w której leżała związana Alicja Solska-Jaroszewicz i ją zastrzelił.
ZOBACZ: Syn Jaroszewicza: za dużo nienawiści w tej zbrodni, to jak morderstwo w odwecie
Podstawą skierowania do sądu aktu oskarżenia były materiały zgromadzone w toku śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie, które początkowo dotyczyło dwóch zdarzeń z Krakowa polegających na uprowadzeniu dla okupu 76-letniego biznesmena, który zmarł w trakcie porwania oraz małoletniego, który po wpłaceniu przez rodziców okupu w kwocie 100 tys. euro został przez porywacza uwolniony. W tym zakresie we wrześniu 2019 roku został skierowany do Sądu Okręgowego w Krakowie akt oskarżenia.
Pierwotnie w sprawie Jaroszewiczów w kwietniu 1994 r. zatrzymano cztery osoby - Krzysztofa R. - "Faszystę", Wacława K. - "Niuńka", Henryka S. - "Sztywnego" i Jana K. - "Krzaczka". Zatrzymani od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów. W 1998 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z powodu braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona, ale też oskarżyciel. W 2000 r. wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Czytaj więcej