Plaga szczurów. Mieszkańcy miast narzekają na gryzonie
- Szczury na początku chodziły tylko w nocy, a teraz biegają po całej kamienicy. Okazuje się, że gniazdo szczurów jest pod moją podłogą! Nie jestem w stanie psychicznie tutaj mieszkać - opowiadała w rozmowie z Radiem Kolor pani Ania mieszkająca na warszawskiej Pradze-Północ. Problem z gryzoniami ma nie tylko stolica. Kilka dni temu pojawiły się one również w jednym z mieszkań w Lublinie.
Pani Ania prawie dwa tygodnie temu opuściła swoje mieszkanie. - Czuję się jak bezdomna - mówiła.
22 czerwca - jak zapowiedział Dzielnicowy Zakład Gospodarowania Nieruchomościami - podłoga w mieszkaniu lokatorki ma zostać wymieniona. Pani Ania zwróciła się z prośbą do ZGN o przyznanie lokalu zastępczego lub opłacenie pobytu w hotelu. - ZGN nie zaakceptował przeniesienia mnie wraz z synem do hotelu na czas remontu. To ja kolejny tydzień gdzie będę spała? Znowu w samochodzie? - pytała.
Szczurów już nie ma w mieszkaniu?
- My nie zapewniamy przy każdej pracy hotelu i na dzień dzisiejszy nie ma takiej potrzeby - podkreślał w rozmowie z Radiem Kolor Cezary Szajewski, zastępca dyrektora ZGN Praga-Północ ds. eksploatacji.
ZOBACZ: 130 szczurów w jednym pokoju. Hodowla wymknęła się spod kontroli
- Została wykonana 8 czerwca deratyzacja w lokalu i nie ma już tych szczurów. Nie bardzo rozumiem, że pani mieszka od 2 tygodni w samochodzie - dodał.
Innego zdania jest lokatorka z ul, Szwedzkiej. Pani Ania twierdzi, że gryzonie nadal można spotkać w jej mieszkaniu. Co więcej, na obecność tych zwierząt skarzą się również inni mieszkańcy Pragi-Północ.
Plaga szczurów na warszawskiej Pradze Północ: przegryzają dziury w podłodze, wchodzą do mieszkań. Jedna z mieszkanek od prawie 3 tygodni śpi z synem w samochodzie. Brakuje systemowych działań- alarmują mieszkańcy @warszawa @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/Bt9uXQcOmO
— Natalia Żyto (@NataliaZyto) June 19, 2020
W Lublinie zaatakował
To spotkanie nie zakończyło się dobrze. Mężczyzna został dotkliwie pogryziony przez szczura. Do incydentu doszło w minioną sobotę przy ul. Koncertowej w Lublinie.
ZOBACZ: Atak szczura w mieszkaniu. Mężczyzna trafił do szpitala
Niechciany gość dostał się do mieszkania, a jego wizyta doprowadziła do tego, że pokrzywdzony lokator trafił do szpitala. Otrzymał zastrzyk przeciwko tężcowi i wściekliźnie.
Szczur został schwytany przez patrol straży miejskiej. Został przewieziony do kliniki przy ul. Stefczyka. Wiadomość o całym zdarzeniu dotarła także do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt oraz Sanepidu.
Wizyta po wizycie
Jak się okazało, gryzoń, który zaatakował mieszkańca bloku przy ul. Koncertowej, to samica - miała sześcioro młodych.
Co więcej, następnego dnia pojawiły się kolejne kłopoty. – Dostaliśmy informację o pojawieniu się szczura w tym samym lokalu. Odkryliśmy przegryzioną betonową ścianę i nadgryzione drzwi.- mówił w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie.
ZOBACZ: Sterty śmieci, smród, szczury i karaluchy - rozpacz sąsiadów kłopotliwej lokatorki
Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna zaznaczyła, że blokiem zajął się sanepid. Drugi szczur został również przewieziony do kliniki przy ul.Stefczyka. Tam zwierzę przechodzi obserwację.
Były bardziej agresywne
W trakcie pandemii COVID-19 w Nowym Jorku i innych miastach zaobserwowano coraz bardziej agresywne zachowanie szczurów. Wychodziły w dzień na ulicę, a nawet wzajemnie się zjadały.
Przed nietypowymi, agresywnymi reakcjami gryzoni ostrzegały amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC). Tłumaczyły to faktem, że w trakcie pandemii wiele restauracji, barów, stołówek, sklepów było zamkniętych. To zmuszało szczury do poszukiwania nowych źródeł pożywienia.
ZOBACZ: Szczury atakują ludzi w Dęblinie. Urzędnicy zarzucają mieszkańcom, że je... dokarmiają
"Szczury nie stają się agresywne wobec ludzi, ale same wobec siebie. (…) Po prostu rzucają się nawzajem na siebie" - zauważył cytowany przez dziennik "New York Times" dr Bobby Corrigan, miejski rodentolog, czyli specjalista zajmujący się szkodnikami i gryzoniami.
Jak wskazał, były głodne i zdesperowane. W normalnych warunkach szczury w Nowym Jorku żywią się m.in. resztkami jedzenia z restauracji, czy pozostawionymi w ulicznych pojemnikach na śmieci. Widać je często w metrze. Znajdują też odpadki w ściekach i kanałach. Dochodzi między nimi także do przypadków kanibalizmu. "W niektórych populacjach mogą ze sobą walczyć, zjadać swoje młode i bić się między sobą o jedzenie" - wyjaśniał Corrigan.
"Szczury to wytrzymałe szkodniki"
W opinii specjalisty, u gryzoni żyjących w blokach mieszkalnych prawdopodobnie nie zauważono zmian w zachowaniu.
Z kolei naukowiec z Uniwersytetu Fordham, Michael H. Parsons, badający masowe migracje szczurów w pobliżu restauracji, sklepów spożywczych itp., na którego powołuje się nowojorska gazeta, stwierdził, że - szukając pokarmu i wody - nie wędrują one daleko. Minimalizuje to ryzyko zauważenia ich przez ludzi i drapieżniki.
ZOBACZ: Szczury w Warszawie. Pełno ich nad Balatonem na Gocławiu
Inny ekspert, Jim Fredericks z National Pest Management Association, zapowiedział, że nie przewiduje zmniejszenia populacji szczurów w związku z ich problemami w trakcie pandemii. Uznał, że ponowne otwarcie placówek zbiorowego żywienia spowoduje, że gryzonie do nich powrócą. "Są odporne. (…) Szczury to wytrzymałe szkodniki" - przekonywał z kolei Parsons.
Mogą przenosić koronawirusa?
Przed kilkoma laty media nowojorskie informowały o nietypowym zjawisku w dzielnicy Bronx. Duży trawnik na jednym osiedli nawet w dzień okupowały tysiące szczurów. Nie reagowały na przechodzących obok nich chodnikami ludzi.
ZOBACZ: Szczur utknął w klapie studzienki. Uratowali go strażacy
CDC ostrzegają, że obecnie gryzonie mogą się pojawić w miastach i terenach wiejskich nawet tam, gdzie ich wcześniej nie widywano. Zalecają, aby sprawdzić, czy np. pod drzwiami wejściowymi nie ma otworów o wymiarach ok. 1,25 cm lub większych.
Na razie nie ma dowodów, że szczury mogą być zakażone COVID-19 lub mogłyby przenosić wirusa na ludzi.
Czytaj więcej