Zamknięte sklepy w galerii handlowej. Strajkują najemcy
O połowę mniejsze obroty, a koszty najmu bez zmian - to powód zamknięcia części sklepów w warszawskiej Galerii Północnej. Przez 4 godziny w 49 punktach nie zrobimy w czwartek zakupów. Przedsiębiorcy chcą pokazać, jak mogą wyglądać centra handlowe bez ich marek. Chcą obniżenia czynszu. Tymczasem właściciele galerii zapewniają, że także dla nich czasy są ciężkie i starają się wspierać najemców.
Firmy handlowe i usługowe zrzeszone w Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług podsumowały pierwszy miesiąc działania w nowych realiach po rozluźnieniu kwarantanny. Spadki liczby odwiedzin punktów oraz sprzedaży w stosunku do analogicznego okresu z ubiegłego roku sięgają nawet powyżej 50 proc. - twierdzą przedsiębiorcy.
Przedstawiciele związku dodają, że zamykamy swoje sklepy, by pokazać, jak mogą wyglądać centra handlowe bez ich marek.
CZYTAJ >> Śmierć centrów handlowych, czyli powrót lokalnej przedsiębiorczości <<
"Podsumowanie pierwszego miesiąca funkcjonowania w nowej rzeczywistości wypada pesymistycznie. Spadki sprzedaży są bardzo wysokie. Mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją niż przed pandemią i podkreślamy paląca potrzebę dostosowania wysokości czynszów do naszych możliwości" - podsumowuje sytuację Zarząd ZPPHiU.
Wideo: najemcy chcą niższego czynszu w galeriach handlowych
- Nie powinno być tak, że koszty, z którymi się zmagamy miałyby nie dotyczyć naszych partnerów biznesowych. Nie potrzebujemy pomocy od właścicieli centrów handlowych. Dzisiejsze okoliczności dotyczą wszystkich uczestników rynku, a najemcy niczym nie zawinili, nie pomylili się, nie popełnili błędu. Koszty związane z pandemią powinny być rozłożone równo - ocenił Artur Kazienko, prezes Grupy Kazar.
Tomasz Ciąpała, prezes sieci Lancerto zwrócił uwagę, że przedsiębiorcy raportują co miesiąc wyniki sprzedaży wynajmującym. - Oni wiedzą jakie poszczególne sklepy mają wyniki sprzedażowe. Raportowaliśmy tragiczny marzec, spadki w maju. Średnia spadków wynosi ok 50 proc. Im większe miasta tym spadki są większe - wyjaśnił.
- Najtrudniej nam się rozmawia z tymi wynajmującymi, gdzie decyzje nie są podejmowane w kraju. Są wynajmujący, którzy reagują bardzo dobrze i jesteśmy w stanie się porozumieć. Czują problem i zagrożenie, że bez najemców nie ma centrów handlowych - powiedział Paweł Kapłon, przewodniczący rady nadzorczej Tatuum.
Dołączą inne galerie handlowe
Protest organizuje Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług, a swoje sklepy zamkną m.in. sieci Wittchen, Deichmann, Sephora, 4F, Home & You, Intersport, Medicine, Mohito, Orsay, New Balance, Qiosk, Ryłko, Vistula i Kruk. Do protestu w sumie przyłączyło się 49 marek.
Punkty są nieczynne od godz. 12 do 16.
- Mam wrażenie, że przestaliśmy zauważać szerszy kontekst sytuacji, o której rozmawiamy. Nasza intencją są rozmowy nie tylko o czynszach za maj czy czerwiec, ale ustalenie zasad elastycznej współpracy na przyszłość. Nadal nie zniknęło zagrożenie epidemiologiczne – zauważa Adam Sowa, właściciel Cukierni Sowa.
ZOBACZ: Apteki muszą oddać miliony. Zadłużone są zwłaszcza tam, gdzie szaleje epidemia
- Owszem centra handlowe są dzisiaj otwarte, a my jako przedsiębiorcy działamy intensywnie, ale statystyki zachorowań są coraz wyższe. Można przypuszczać, że rozluźnione w tej chwili obostrzenia dotyczące korzystania ze sklepów, kawiarni czy innych przestrzeni publicznych wrócą z nową siłą. Apelujemy o dostosowanie zawczasu warunków współpracy z centrami handlowymi, które pozwolą firmom handlowym i usługowym przetrwać, niezależnie od scenariusza, jaki napisze nam epidemia – dodaje przedsiębiorca.
Właścicielom galerii "też nie jest łatwo"
"Rozumiemy obecną trudną sytuację handlowców i staramy się wspierać najemców w naszych centrach handlowych. Dla nas to również nie jest łatwy czas. Jesteśmy gotowi negocjować ze każdym najemcą, jednak takie negocjacje wymagają czasu i nie jest możliwe zakończyć proces w 1 dzień. Jeśli wszyscy podejdziemy do procesu negocjacji z cierpliwością i otwartą głową, jesteśmy przekonani, że uda nam się wypracować rozwiązania korzystne dla obu stron" - czytamy w oświadczeniu Galerii Północnej.
Do protestu dołączą też galerie: Mokotów, Arkadia i Złote Tarasy, gdzie sklepy mają pozostać otwarte, ale wywieszone będą plakaty informacyjne.
Ponad połowie się "nie opłaca"
52,2 proc. ankietowanych firm uważa, że obecnie nie opłaca się prowadzenie sklepów w galeriach, a 30,4 proc. planuje zlikwidowanie od 20 do 40 proc. takich placówek - wynika z badania Konfederacji Lewiatan przeprowadzonego wśród 203 przedsiębiorstw.
Jak napisano w raporcie z badania, które przeprowadzono online w dniach 2-6 czerwca 2020 r. na próbie 203 przedsiębiorców prowadzących działalność w galeriach handlowych, w maju frekwencja w galeriach handlowych była o 52 proc. niższa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
ZOBACZ: Zatrudnienie w firmach spada. Wynagrodzenia rosną minimalnie
Zdaniem respondentów sprzedaż w sklepach i punktach zlokalizowanych w galeriach handlowych w maju w stosunku do stycznia i lutego obniżyła się o 46 proc.
Na pytanie, jak oceniają opłacalność prowadzonych w galeriach handlowych sklepów czy punktów, 52,2 proc. firm odpowiedziało, że to działalność zdecydowanie poniżej opłacalności, 29 proc. stwierdziło, że jest to nieopłacalne, ale dostrzegają symptomy poprawy, a dla 15,9 proc. to biznes na granicy opłacalności.
Planowane zamknięcia i ich następstwa
W związku z pandemią 39,1 proc. firm planuje zamknięcie do 20 proc. punktów handlowych, a 30,4 proc. od 20 proc. do 40 proc. punktów. Nie planuje zamknięcia sklepów w galeriach 18,8 proc. firm.
5,8 proc. firm rozważa całkowite przeniesienie działalności do lokali znajdujących się poza galeriami handlowymi, a 4,3 proc. chce sprzedawać produkty tylko w Internecie.
Redukcja sieci sprzedaży nawet o 40 proc.
- Ruch w galeriach handlowych jest zdecydowanie mniejszy, a w dużych miastach (w najdroższych galeriach) jest dużo poniżej 50 proc. sprzed pandemii. Jeżeli w najbliższych 2-3 miesiącach frekwencja w centrach handlowych nie będzie wracała do poprzedniego poziomu to Ochnik będzie musiał zmniejszyć liczbę salonów. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu rozważamy zredukowanie sieci sprzedaży nawet o 30-40 proc. Część klientów nie wróci już do tradycyjnych zakupów – ocenił Marcin Ochnik, prezes zarządu firmy Ochnik.
ZOBACZ: Tesco wycofuje się z Polski. "Lepsze perspektywy w innych krajach"
Jak wynika z raportu, 26,1 proc. respondentów uważa, że w dużych galeriach handlowych liczba klientów wróci do poziomu gwarantującego opłacalność biznesu co najmniej za 12 miesięcy, 24,6 proc. jest przekonanych, że potrzeba na to co najmniej 18 miesięcy, 17,4 proc. sądzi, że stanie się to do końca roku. 17,4 proc. firm twierdzi wręcz, że sprzedaż już nie wróci do poprzedniego poziomu opłacalności.
Mniejszy problem mniejszych galerii
Według autorów raportu, trochę więcej optymizmu panuje wśród firm, które mają sklepy w małych i średnich galeriach handlowych. 21,7 proc. z nich uważa, że do końca roku liczba klientów wróci w nich do poziomu gwarantującego opłacalność biznesu, a 27,5 proc. sądzi, że potrzeba na to co najmniej 12 miesięcy. 10,1 proc. firm jest przekonanych, że już nie wróci do poprzedniego poziomu opłacalności.
W związku z wynikami badania, Konfederacja Lewiatan zaapelowała do władz o zawieszenie zakazu handlu w niedziele.