Spotkania wyborcze bez obowiązkowego dystansu. "Wysyłają sygnał, że epidemii nie ma"

Polska
Spotkania wyborcze bez obowiązkowego dystansu. "Wysyłają sygnał, że epidemii nie ma"
PAP/Roman Zawistowski, Łukasz Gągulski, Wojtek Jargiło, Art Service, Jakub Kaczmarczyk
Na wielu spotkaniach kandydatów na prezydenta łamano zasadę dystansu społecznego

Za nami pierwsze dni kampanii wyborczej. Kandydujący na urząd prezydenta RP jeżdżą po całej Polsce, spotykając się z mieszkańcami miast i wsi. W konwencjach uczestniczy często kilkaset osób stojących blisko siebie, niezachowujących dystansu. Kandydaci robią sobie z nimi zdjęcia, przytulają i ściskają. Czy zapomnieli o koronawirusie?

Andrzej Duda, Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz, Robert Biedroń i Krzysztof Bosak - każdy z tych kandydatów na prezydenta w ciągu ostatnich kilku dni przynajmniej jeden raz złamał zasadę związaną z utrzymywaniem bezpiecznego dystansu.

 

ZOBACZ: Internauci pytali premiera o wesela w czasie epidemii. "Dystans jest potrzebny"

 

Choć początkowo mogą mieć plan i wszystko wydaje się bezpieczne, potem - szczególnie po spotkaniu - wyborcom trudno zapanować nad emocjami. Wielu z nich chce zrobić sobie zdjęcie lub uściskać faworyta i życzyć mu powodzenia. Przekraczanie wskazanej odległości staje się niebezpiecznie nie tylko dla kandydatów, ale również dla obecnych na konwencji.

 

PAP/Paweł Supernak
PAP/Łukasz Gągulski
PAP/Wojtek Jargiło
PAP/Art Service

 

PAP/Jakub Kaczmarczyk
Polsat News

 

"Nie jest to rozsądne"


Dr Paweł Grzesiowski - ekspert w dziedzinie immunologii i terapii zakażeń, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń - w rozmowie z polsatnews.pl zaznacza, że "nie ma powodu myśleć, że jesteśmy w innym momencie epidemii".

 

ZOBACZ: Papież Franciszek apeluje w sprawie koronawirusa


- Likwidowanie dystansu może spowodować wzrost zakażeń. Przypominam, że wciąż nie można organizować zgromadzeń większych niż 150 osób. Jeśli kandydaci na prezydenta nie przestrzegają zaleceń i przepisów, które dla wszystkich są takie same, wysyłają społeczeństwu podprogowy sygnał, że epidemii nie ma. Myślę, że nie jest to rozsądne. Źle się dzieje i obawiam się, że totalne rozluźnienie obostrzeń doprowadzi do nowej fali zachorowań teraz, nie jesienią - wyjaśnia.


Czy czeka nas scenariusz włoski lub hiszpański?


- Nic od marca się nie zmieniło, wirus wciąż krąży. Może 2 proc. przechorowało Covid-19, ale to zdecydowanie za mało, by mówić o odporności zbiorowej - podkreśla lekarz.

ac/ml/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie