Włoskie ministerstwo zdrowia: epidemia nie skończyła się
Epidemia we Włoszech nie skończyla się, choć sytuacja się poprawia - to konkluzja raportu ministerstwa zdrowia z monitoringu prowadzonego w ostatnim tygodniu maja. Jak dodano, w całym kraju stwierdzono obecność aktywnych ognisk zakażenia koronawirusem.
W raporcie resortu, sporządzonym we współpracy z krajowym Instytutem Zdrowia, zwrócono uwagę na pozytywną tendencję spadku krzywej zakażeń. W żadnym regionie Włoch wskaźnik zakaźności nie przekracza 1, co oznacza fazę wygaszania epidemii.
Jak oceniono, generalny obraz Włoch jest pozytywny, o czym świadczy spadek nowych infekcji i brak sygnałów o przeciążeniu placówek opieki zdrowotnej.
ZOBACZ: Koronawirus u redemptorystów. Ponad 130 zakonników na kwarantannie
W dokumencie wskazano, że restrykcje wprowadzone w kraju podczas kwarantanny "umożliwiły kontrolę infekcji, ale w niektórych regionach utrzymuje się podwyższona, choć spadająca liczba nowych przypadków". To zaś według ekspertów ministerstwa i Instytutu Zdrowia wymaga ostrożności, ponieważ "w niektórych częściach kraju szerzenie się SARS-CoV-2 jest nadal znaczne".
W sprawozdaniu zawarto apel o skrupulatne przestrzeganie wprowadzonych kroków w celu ograniczenia szerzenia się wirusa, w tym zasad higieny i dystansu społecznego.
ZOBACZ: "Domowe rozgrywki": pizza, zazdrość i sąsiedzi - Czechoscy w nowym domu
Najnowszy bilans trwającej od lutego epidemii we Włoszech to ponad 33 tysiące zmarłych i 234 tysiące potwierdzonych przypadków. Obecnie zakażonych jest ponad 36 tysięcy osób.
Burza po słowach włoskiego lekarza
"Z klinicznego punktu widzenia koronawirus już nie istnieje" - te słowa ordynatora oddziału intensywnej terapii szpitala w Mediolanie wywołały burzę we Włoszech i protesty naukowców, którzy zarzucili mu przekazywanie niebezpiecznych i błędnych informacji.
Profesor Alberto Zangrillo ze szpitala uniwersyteckiego San Raffaele w wywiadzie dla telewizji RAI powiedział w niedzielę: „Miesiąc temu słyszeliśmy, że epidemiolodzy obawiają się nowej fali zakażeń na przełomie maja i czerwca oraz wielu zajętych łóżek na intensywnej terapii”.
Podkreślił, że to, iż wirus z klinicznego punktu widzenia nie istnieje potwierdzają badania przeprowadzone w jego szpitalu, a także inni naukowcy, między innymi z uniwersytetu Emory w Atlancie w USA. W ocenie Zangrillo „ktoś terroryzuje kraj”.
Protest naukowców
Przeciwko tezie lekarza protestują naukowcy z komitetu doradzającego rządowi Włoch w sprawie epidemii.
Koordynator komitetu techniczno-naukowego Agostino Miozzo oświadczył, że taka teza nie ma poparcia w dowodach. - Tego typu powierzchowne i wprowadzające w błąd stwierdzenia są zdecydowanie niebezpieczne w obecnym krytycznym momencie przejścia z fazy zamknięcia nie tylko Włoch, ale także całego świata - ocenił Miozzo.
ZOBACZ: Lekarka z koronawirusem pojechała do szpitala. Grozi jej ogromna kara
Zaskoczenie i niezadowolenie wyraził szef krajowej Rady Służby Zdrowia profesor Franco Locatelli. - Wystarczy spojrzeć na liczbę potwierdzonych nowych przypadków zakażeń każdego dnia, by mieć dowód dalszego krążenia wirusa we Włoszech - powiedział.
Polemikę wywołała także wypowiedź szefa kliniki chorób zakaźnych szpitala w Genui Matteo Bassettiego, który w wywiadzie dla agencji Ansa postawił tezę, że koronawirus zmodyfikował się i nie ma już takiej „siły ognia”, jak dwa miesiące temu.
Czytaj więcej