O legalnej aborcji będzie można się dowiedzieć na infolinii NFZ
O klauzuli sumienia, dostępie do informacji, lekarzach zza wschodniej granicy i o nowościach w kształceniu medyków mówi w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko.
Wiceminister zdrowia mówiła w wywiadzie dla "DGP" o nowych przepisach ułatwiających lekarzom spoza UE podejmowanie zatrudnienia w Polsce. Wskazała, że to rozwiązanie działa w innych krajach Unii.
- My akurat wzorowaliśmy się na systemie niemieckim. Droga do wykonywania zawodu dla osób spoza UE jest w Polsce trudna - trzeba przejść długi i kosztowny proces nostryfikacji dyplomu. Bez tego nie mogą podjąć pracy jako lekarze - mówiła Szczurek Żelazko.
"Lekarz musi znać język polski"
- Po pierwsze, żeby lekarz mógł podjąć pracę w konkretnym szpitalu, dyrektor placówki musi potwierdzić chęć zatrudnienia. I to on weźmie odpowiedzialność za medyka, wyznaczy mu opiekuna - wskazywała.
ZOBACZ: Ma być łatwiej zatrudnić lekarza z Ukrainy. Pomysł ministerstwa na braki kadrowe
Wiceminister zdrowia podkreśla w wywiadzie, że zatrudniany lekarz musi też znać język polski, co najczęściej będzie oznaczać zdany egzamin organizowany przez Naczelną Radę Lekarską. Musi mieć także dyplom potwierdzający ukończenie co najmniej pięcioletnich studiów medycznych, oczywiście na kierunku lekarskim.
- Taki lekarz musi mieć też tytuł specjalisty w swoim kraju i trzy lata doświadczenia w pracy jako specjalista. Ale to wcale nie oznacza, że będzie u nas traktowany jak specjalista – będzie miał taki zakres czynności, jaki określi dla niego okręgowa rada lekarska w oparciu o analizę jego programu kształcenia, a przez pierwsze 12 miesięcy będzie pracował pod nadzorem innego lekarza. Takiej osobie oferujemy ograniczone prawo wykonywania zawodu do konkretnego miejsca i czasu - tylko na pięć lat, w jednym zakładzie pracy - zaznaczyła.
Udzielenie informacji pacjentce
Szczurek-Żelazko odniosła się także do poprawki do nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, znoszącej obowiązek wskazywania przez lekarza, który odmówił wykonania świadczenia, powołując się na klauzulę sumienia, innej placówki, gdzie pacjent uzyska to świadczenie.
ZOBACZ: Godek: aborcja to pandemia o wiele gorsza niż koronawirus
Wiceminister przypomniała, że Trybunał Konstytucyjny w 2015 r. wydał na wniosek Naczelnej Rady Lekarskiej wyrok, że przepis nakładający na lekarza, który odmawia udzielania świadczenia niezgodnego z jego sumieniem, ma obowiązek udzielenia informacji pacjentce, gdzie można to świadczenie uzyskać, jest niekonstytucyjny. - I dlatego ta ustawa go znosi - oświadczyła.
- Taka zamiana jest zasadna, bo realizuje w pełni wyrok Trybunału Konstytucyjnego. A ustawa o świadczeniach zdrowotnych mówi wyraźnie, że oddziały NFZ mają obowiązek informować każdego ubezpieczonego o rodzaju i zakresie refundowanych świadczeń, i to one posiadają wiedzę, który szpital jakie procedury wykonuje. Lekarz czy dyrektor placówki medycznej nie musi tego wiedzieć. Więc opierając się na tym przepisie, uznaliśmy, że takie informacje będą zapewnione - mówiła.
Wskazała, że pacjentki będą mogły dowiedzieć się, w którym szpitalu dokonać legalnej aborcji na infolinii NFZ. - To świadczenie zdrowotne, które jest finansowane z pieniędzy państwa i Fundusz takie dane posiada - podkreśliła.
Dodatkowe punkty za list intencyjny
Szczurek-Żelazko odniosła się również do wprowadzenia do ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty przepisów dotyczących listu intencyjnego, za który będą przysługiwać dodatkowe punkty w naborze na specjalizacje.
Jak mówiła wiceminister, będzie to tylko jedno z kryteriów. Podkreśliła, że taki był postulat kierowników podmiotów leczniczych, którzy chcieli mieć większą swobodę w kształtowaniu swojego zespołu.
Na uwagę, że lekarze obawiają się, że wraz z listem intencyjnym pojawią się nepotyzm, korzystanie ze znajomości i brak równości, Szczurek-Żelazko pytała: "z czego wnoszą, że będzie to kryterium decydujące".
- W ustawie nie przypisano mu żadnej wagi punktowej. W dodatku podobny mechanizm już istnieje w przypadku trybu pozarezydenckiego i nikt nigdy nie twierdził, że to nepotyzm - stwierdziła.