Trump mocno do gubernatorów: robicie z siebie głupców
Donald Trump powiedział w poniedziałek do gubernatorów: "jesteście słabi (...), robicie z siebie głupców, nie wzywając Gwardii Narodowej". Prezydent USA odniósł się do zamieszek, które wybuchły po brutalnym zabiciu przez policję Afroamerykanina George'a Floyda.
Podczas telekonferencji z gubernatorami, w której udział wzięli przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, policji i rady ds. bezpieczeństwa narodowego, Trump zaatakował gubernatorów za to, co uznaje za ich niewystarczająco ostrą reakcję na zamieszki - relacjonuje agencja Associated Press.
ZOBACZ: Uliczna wojna w USA. Trump: Antifa organizacją terrorystyczną
- Większość z was jest słaba (...). Musicie stać się twardsi, aresztować ludzi. (...) Musicie tropić ludzi, musicie wsadzać ich do więzienia na 10 lat i nigdy więcej czegoś takiego nie zobaczycie. (...) Robimy coś w Waszyngtonie. Zrobimy coś takiego, czego ludzie nigdy wcześniej nie widzieli - powiedział Trump.
"Z ulicy należy usunąć podżegaczy"
Prokurator generalny Bill Barr, który wziął udział w telekonferencji, powiedział gubernatorom, że połączone siły antyterrorystyczne zostaną wykorzystane do tropienia podżegaczy.
- Nie chcemy zamykać pokojowo demonstrujących, ale z ulic należy usunąć podżegaczy - powiedział z kolei przewodniczący rady miejskiej Waszyngtonu Phil Mendelson. Po nocy zamieszek w amerykańskiej stolicy wyraził też przekonanie, że większość wandali przyjechała spoza miasta.
Trump w schronie
Poważne zamieszki połączone z aktami wandalizmu przetoczyły się przez niemal wszystkie duże miasta Ameryki. W poniedziałek AP podała, że podczas demonstracji przed Białym Domem w piątek Trump został zaprowadzony przez służby bezpieczeństwa do podziemnego schronu.
ZOBACZ: Zamieszki w USA. Tłum starł się z policją przed Białym Domem
Według AP protesty miały wywołać podwyższony stan zagrożenia wewnątrz prezydenckiego kompleksu, jeden z najwyższych od czasu ataków terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Sam prezydent miał być wstrząśnięty i poważnie obawiał się o swoje bezpieczeństwo. Biały Dom odmówił komentarza w tej sprawie.
Śmierć George'a Floyda
Zarzewiem zamieszek stała się sprawa 46-letniego czarnoskórego George'a Floyda, który zmarł w trakcie zatrzymania przez policję w Minneapolis.
W poniedziałek do internetu trafiło nagranie, na którym widać, jak jeden z policjantów brutalnie przyciska mężczyźnie kolanem szyję do ziemi, nie reagując na jego krzyki, że nie może oddychać. Mężczyzna zmarł, a jego ostatnie słowa "Nie mogę oddychać" stały się głównym hasłem protestów, które trwają od wtorku.
ZOBACZ: Stany Zjednoczone w ogniu. Protesty przerodziły się w grabieże i podpalenia
AP podaje też, że w Białym Domu omawiano ewentualne wystąpienie prezydenta w związku z zamieszkami wywołanymi przez sprawę Floyda, ale które miało załagodzić napięcia, ale zrezygnowano z tego planu, ponieważ zabrakło propozycji dotyczących tego, jakie kroki polityczne mógłby zapowiedzieć Trump, a także dlatego że sam prezydent nie chciał wygłosić przemówienia wzywającego Amerykanów do zachowania jedności.