Kiedy znika dziecko. "Istotna jest każda sekunda"
- W 2019 roku zaginęło ok. 3 tys. dzieci - mam tutaj na myśli osoby poniżej 18. roku życia. Z tej grupy ponad 2 tys. mieści się w przedziale 14-18 lat. Ucieczki bardzo często wiążą się z sytuacją w szkole, z ocenami końcowymi, z wakacjami. Dochodzi do nich najczęściej w okresie wiosenno-letnim - mówi w rozmowie z polsatnews.pl Izabela Jezierska-Świergiel z fundacji Itaka.
- W przypadku zaginięcia dziecka istotna jest każda sekunda. Gdy dojdzie do takiej sytuacji na plaży, koniecznie powiadamiamy o tym fakcie ratownika. Na terenie sklepu czy galerii handlowej, informujemy ochronę. Wiadomość na ten temat musi zostać jak najszybciej rozpowszechniona w otoczeniu, w którym doszło do zdarzenia. Gdy nasze dziecko jest już w wieku, kiedy wraca samodzielnie do domu, należy rozpocząć od telefonów do bliskich - zgłośmy się do babci, dziadka, kolegów czy też znajomych. Sprawdźmy również miejsca, gdzie małoletnia/małoletni lubi przebywać. W przypadku, kiedy te pierwsze próby poszukiwań "na własną rękę" nie przyniosły zamierzonego skutku, musimy powiadomić o zaginięciu policję - zaznacza Izabela Jezierska-Świergiel.
Pod bezpłatnym nr 116 000 uzyskasz pomoc w temacie zaginionych dzieci oraz porwań rodzicielskich. pic.twitter.com/UfLDjYtW3M
— Zaginieni.pl (@Fundacja_ITAKA) July 16, 2014
- Kiedy ktoś zaginie po raz pierwszy, poszukiwania odbywają się w ramach pierwszego poziomu, czyli zaangażowane są wszystkie służby i prowadzone są intensywne działania. Jeśli natomiast okaże się, że była to samowolna ucieczka, przy następnej okazji, gdy dojdzie do zaginięcia, te działania służb nie będą już priorytetowe. Prowadząc warsztaty w szkołach, zawsze uczulamy młodzież, mówiąc: pamiętajcie macie tylko jedną szansę, kiedy uciekacie i wszyscy was szukają. Każda taka kolejna sytuacja zmniejsza szansę na natychmiastową pomoc - podkreśla.
Funkcja "parasola ochronnego"
Fundacja Itaka - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych powstała 22 marca 1999 roku. - Naszym zadaniem jest m.in. stworzenie plakatu, który pomoże w akcji poszukiwawczej. Nie przekazujemy szczegółów, które nie wnoszą nic istotnego do całej sprawy. Poza pomocą psychologiczną dla rodziców i bliskich oferujemy również pomoc prawną - tłumaczy Jezierska-Świergiel.
ZOBACZ: Tajemnicze zniknięcia nastolatków. Ofiary seryjnego mordercy?
Jednak rodzice często decydują się także szukać dziecka "na własną rękę". O czym powinni wtedy pamiętać? - W samodzielnych poszukiwaniach istotne jest to, by nie podawać kontaktu do siebie - niech w tej informacji będzie numer policji i fundacji. Gdy rodzic jest zasypywany wiadomościami, to nie przynosi żadnych pozytywnych skutków, a czasami prowadzi to wręcz do większych problemów. Upublicznianie własnych danych w internecie jest bardzo niebezpieczne - rodzic nie ma tego "parasola ochronnego", którego funkcję pełnią właśnie organizacje takie jak Itaka – wyjaśnia.
- Nawet jeśli w formularzu rodzice wyrazili zgodę na kontakt z dziennikarzami, zawsze przed taką rozmową dzwoni nasz psycholog i jeszcze raz dopytuje, czy matka lub ojciec są gotowi na kontakt z mediami. Wracamy do spraw sprzed lat - wierzymy, że każda z nich znajdzie kiedyś swoje rozwiązanie. Mamy teraz lepszą technologię i więcej możliwości - i to daje nam większą nadzieję - dodaje.
Mateusz, Ewa, Monika, Ania...
26 maja 2007 r. 10-letni Mateusz Żukowski z Ujazdowa (woj. lubelskie) bawił się z kolegami na terenie parku. Mimo później pory nie wrócił do domu, co zaniepokoiło jego rodziców. Nad pobliską rzeką podczas poszukiwań odnaleziono jego ubrania - były zwinięte w rulon i ukryte pod pokrzywami. Wielokrotne akcje z udziałem płetwonurków nie przyniosły jednak żadnych efektów- do dziś nie wiadomo, co stało się z chłopcem.
Do tajemniczego zaginięcia 10-letniej Ewy Wołyńskiej doszło 5 kwietnia 2002 r. w Karlinie (woj. zachodniopomorskie). Po raz ostatni widziana była przez matkę w momencie, kiedy szła w stronę lasu. Była wtedy w towarzystwie nieznanej dziewczynki. Po tym, jak Ewa nie wróciła do domu, zaalarmowano policję. Po okolicy tego dnia poruszał się samochód z obcymi numerami rejestracyjnymi. Sprawa nie została rozwiązana do tej pory.
14-letnia Monika Kobyłka zaginęła 7 lipca 2012r. w Woli Gałeckiej (woj. mazowieckie). Na przystanku autobusowym miała być widziana po raz ostatni. Do domu miała zaledwie 200 metrów. Wracała od koleżanki, jeszcze po godzinie 23 wysłała do niej SMS-a – później kontakt się urwał. Co się stało z Moniką? Odpowiedzi na to pytanie nie odnaleziono do dziś.
24 stycznia 1995 r. 10 -letnia Anna Jałowiczor bawiła się na szkolnej zabawie karnawałowej w Simoradzu (woj. śląskie). Często dopytywała nauczyciela o godzinę. Dziewczynka zdecydowała, że po zakończonej imprezie będzie wracać sama. Wybrała trudniejszą trasę przez groblę w pobliżu stawów. W domu czekała na nią babcia, jednak Ania do niej nigdy nie dotarła. Jedna z kobiet twierdziła, że wieczorem słyszała krzyk dziecka, a po chwili jakiś pojazd odjechał z piskiem opon.
Liczy się każda szansa
W poszukiwaniach "na własną rękę" rodzice często korzystają z pomocy osób, które twierdzą, że mają zdolności jasnowidzenia. - Nie chcemy w żaden sposób oceniać działalności tzw. jasnowidzów. My z nimi nie współpracujemy i nie rekomendujemy korzystania z ich usług. Z drugiej strony rozumiemy, że bliscy chcą skorzystać z każdej możliwości, która daje szansę na to, że być może sprawa zostanie rozwiązana lub pojawi się jakiś nowy trop - mówi Izabela Jezierska-Świergiel.
ZOBACZ: Zaginiona w Niemczech 17-letnia Patrycja odnaleziona. "Niemożliwe stało się możliwe"
-Z doświadczenia wiemy jednak, że wizje jasnowidzów są czasami bardzo drastyczne. Zawierają mnóstwo szczegółów w kwestii tego, co czuła osoba w danym momencie lub jak wyglądały ostatnie chwile życia zaginionego. Bywało, że rodzice usłyszeli już, że zaginiona/zaginiony nie żyje, a po jakimś czasie ta osoba odnajdywała się cała i zdrowa. Można tylko przypuszczać, co może czuć rodzic, słuchając takich historii i jaką to może wywołać traumę... Później po takich wizytach nasi psychologowie muszą pomagać im w opanowaniu emocji - tłumaczy.
- Nie współpracujemy, ani nie polecamy także usług żadnych konkretnych biur detektywistycznych. Zdarza się, że jesteśmy proszeni o partnerstwo przez agencje, ale nie mamy możliwości sprawdzania ich wiarygodności – dodaje
Najgorsza z możliwych opcji
- Z biegiem lat mnożą się teorie na temat tego, co mogło się stać z zaginioną/zaginionym. Pamiętajmy, że rozpowszechnianie ich może wyrządzić krzywdę całkiem niewinnej, postronnej osobie - przypomina Izabela Jezierska-Świergiel.
ZOBACZ: 14-letnia Julia zaginęła w Holandii. Znaleziono jej rower
Z kolei do tych, którzy mają wiedzę ws. zaginionych apeluje, by nie bali się ujawnić prawdy. - Gwarantujemy anonimowość naszym informatorom, nie udzielamy informacji na ich temat - również policji, wyjątkiem od tej reguły jest jedynie nakaz sądowy - zaznacza.
- Istnieje wiele spraw, gdzie jest 99,9 proc. pewność, że dana osoba nie żyje. Natomiast nie udało się odnaleźć ciała. Wiadomość o tym, co naprawdę się stało, potrafi przynieść rodzinie ukojenie. To także możliwość na przeżycie żałoby. Fakt, że bliscy będą mieli miejsce, gdzie będą mogli przyjść z kwiatami, zapalić świeczkę... Ma wielkie znaczenie z punktu psychologicznego. Czekanie latami na jakąkolwiek informację jest najgorszą z możliwych opcji - tłumaczy.
Czytaj więcej