Poszli do szamana po krew żółwia na koronawirusa. Stracili dziecko, drugie walczy o życie
Rodzina mieszkająca na Dominikanie tak bardzo bała się koronawirusa, że postanowiła skorzystać z porady szamana. Ten zaproponował dorosłym krew żółwia, która miała rzekomo uchronić przed Covid-19. "Lek" okazał się trucizną. 5-miesięczna dziewczynka zmarła od razu. Jej rodzice i siostra walczą o życie.
Lęk przed koronawirusem skłonił małżeństwo z Dominikany do pójścia na "konsultacje" u miejscowego szamana. Mężczyzna zachęcił ich do spożycia antidotum sporządzonego z krwi żółwia, które miało gwarantować parze oraz dzieciom zdrowie.
ZOBACZ: Szamani spalili pięć wielbłądów "w celu uratowania i umocnienia Rosji"
Tuż po spożyciu specyfiku zmarła pięciomiesięczna dziewczynka. Jej rodzice i 7-letnia siostra w ciężkim stanie trafili do szpitala. Okazało się, że eliksir był trucizną.
Bili dzieci do nieprzytomności
Jak się okazuje, to kolejny raz, gdy para uwierzyła w zapewnienia szamana.
W sierpniu 2012 roku ich czworo dzieci zmarło po wizycie u "lekarza". Miały one cierpieć na tajemniczą chorobę, od której uwolnić mogło je... bicie do nieprzytomności. Rodzice uważali wtedy, że są one opętane i należy z nich "wygnać demona".