Szkodliwe substancje przenikały do domu. Matka i niepełnosprawne dziecko bez dachu nad głową
Przez źle wykonaną wymianę pieca, matka i jej niepełnosprawne dziecko stracili dach nad głową. W przewodzie kominowym nie wstawiono rury kwasoodpornej, przez co szkodliwe substancje przenikały do domu, wnikając w ściany. Pani Beata z synem mdlała. Dwa lata po reportażu "Interwencji" dalej nie wie, czy może wrócić do swojego domu.
- Postanowiłam dlatego domek wybudować, ponieważ mam dziecko chore na lekooporną padaczkę. Budowa kosztowała koło 250 tys. zł – opowiadała wówczas Beata Wójcik z Krakowa.
- Skorzystała z programu niskiej emisji, czyli wymieniła piec węglowy na gazowy. Myśmy przedstawili jej firmę, faktycznie była ona rekomendowana przez urząd, ale to z tego powodu, że wcześniej żadnych zastrzeżeń co do tej firmy nie było – mówił Dariusz Nowak z Urzędu Miasta Kraków.
- Zaczęło się od dziwnych poparzeń na głowie po kąpieli. Na początku myślałam, że to woda, ale sanepid wykluczył. Dalej nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Dopiero jak zaczęliśmy mdleć, jak po prostu zaczęło gryźć, szczypać, zaczął wylatywać jakiś proszek z wentylacji, to zadzwoniłam do tej firmy. Przyjechali i stwierdzili, że nic się nie dzieje – relacjonowała pani Beata.
Sprawą zajmuje się prokuratura
Niedługo po emisji reportażu "Interwencji" sprawie przyjrzał się Małopolski Inspektorat Sanitarny. Urzędnicy zobowiązali wykonawcę do wykonania szeregu poprawek. To niestety nijak nie zmieniło sytuacji pani Beaty i jej syna.
Reporter: Co się wydarzyło od naszego ostatniego spotkania? Czy przez te 2 lata się okazało, czyja to jest wina?
Beata Wójcik: Urząd zlecił urzędowi środowiska powołanie nadzoru budowlanego i decyzją ostateczną narzucił na firmę Marel włożenie rury kwasoodpornej, gdyż system ten, te piece z zamkniętą komorą spalania nie mogą funkcjonować bez rury kwasoodpornej, ponieważ wydalają dwutlenki siarki, dwutlenki węgla, chloru i siarczany, które bez rury kwasoodpornej niestety przenikły na dom.
Reporter: Nadzór budowlany wydał dokument, z którego wynikało, iż firma popełniła błąd?
Beata Wójcik: Tak i jest to udokumentowane, i nakazała pod konsekwencjami wstawienie tej rury, i nadzorowała cały czas ich pracę.
– Po konsultacjach z nadzorem budowlanym wstawiliśmy jeszcze dodatkowo przewód ze stali nierdzewnej. Przewód spalinowy - kwasoodporny. Mamy pozytywny protokół odbioru z nadzoru budowlanego, że wszystkie zalecenia zostały wykonane poprawnie i w pełnym zakresie. I z naszej strony uważamy, że zrobiliśmy więcej niż powinniśmy – mówi Paweł Wójcik, przedstawiciel firmy Marel.
Sprawą zajmuje się również prokuratura.
- Na razie postępowanie toczy się w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom – zaznacza Paweł Wójcik z firmy Marel.
WIDEO: reportaż "Interwencji"
Żyje z zasiłku pielęgnacyjnego
Mimo że wykonano wszelkie prace zlecone przez inspektorat sanitarny, to pani Beata do dziś nie otrzymała odpowiedzi na pytanie, czy może mieszkać we własnym domu. Kobieta od dwóch lat prosi różne instytucje o wydanie związanej z tym ekspertyzy. Boi się, że w ścianach jej domu dalej są szkodliwe substancje i zastanawia, czy bezpiecznie jest w nich mieszkać.
- Najpierw mieszkałam u znajomych, później był ośrodek dla rodzin bezdomnych. Mogliśmy tam być 3 miesiące. Później musiałam wynająć tanie mieszkanie, bo na inne mnie nie stać. Żyję tylko z zasiłku pielęgnacyjnego - 1800 zł. Później to już była gehenna, bo po 8 miesiącach już mnie nie było stać na wynajęcie i nawet spaliśmy na campingach, spaliśmy w altance u znajomych. Tak żeśmy się poniewierali i dalej nie możemy wrócić do domu, a przecież to jest nasz dom – podsumowuje.
Czytaj więcej