Rynek pracy w kryzysie. W kwietniu straciliśmy 153 tysiące etatów
W kwietniu po raz pierwszy od siedmiu lat spadło zatrudnienie. W porównaniu z marcem straciliśmy 153 tysiące etatów. Miesięczne średnie wynagrodzenie w firmach zatrudniających powyżej dziewięciu pracowników było tylko o 1,9 proc. większe niż rok temu.
Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w kwietniu przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było niższe niż przed rokiem o 2,1 proc. i wyniosło niecałe 6 milionów 259 tysięcy osób.
Mniej pracy
Przed tegoroczną pandemią poprzedni spadek zatrudnienia odnotowano w październiku 2013 r., ale nie był on aż tak duży. Z podobną skalą regresu mieliśmy do czynienia jedynie w 2009 r., w szczycie globalnego kryzysu finansowego. W porównaniu z marcem ubyło aż 153 tys. etatów. W marcu liczba stanowisk pracy w firmach zmniejszyła się o ponad 34 tysiące. W porównaniu z kwietniem 2019 roku zatrudnionych było o 133 tysiące osób mniej.
ZOBACZ: Szybko rośnie liczba bezrobotnych. Zasiłki tylko dla nielicznych
Trzeba pamiętać, że dane GUS obejmują jedynie firmy mające ponad 9 pracowników. Natomiast wszystko wskazuje na to, że najmocniej ucierpieli mikroprzedsiębiorcy i to oni zmuszeni byli redukować personel szybciej i mocniej niż większe firmy. Ta tendencja może się zmienić wraz ze stopniowym znoszeniem ograniczeń. Małe, działające w sferze usług firmy, mogą szybciej wracać do życia i ponownie zatrudniać pracowników.
Większe przedsiębiorstwa mogą kłopoty odczuwać przez dłuższy czas, a dla nich zazwyczaj podstawowym sposobem na poprawę kondycji jest poszukiwanie rezerw w zatrudnieniu i płacach. O skali zagrożenia może świadczyć wypowiedź minister Marleny Maląg z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Pomocy Społecznej, która szacuje, że w efekcie zastosowania instrumentów tarczy antykryzysowej uratowano 3 miliony miejsc pracy. Na dłuższą metę utrzymanie takiej skali pomocy zapewne będzie trudne i rynek pracy może być skazany na odbudowę o własnych siłach.
Płace realnie spadły
O zapaści można też mówić w przypadku płac. W kwietniu średnie wynagrodzenie w firmach zwiększyło się o zaledwie 1,9 proc. i wynosiło 5285 złotych brutto. To wzrost najniższy od czerwca 2013 r., a biorąc pod uwagę sięgającą w kwietniu 3,4 proc. inflację, można mówić o realnym spadku przeciętnego wynagrodzenia.
ZOBACZ: Aktor stracił pracę przez koronawirusa. Zatrudnił się jako kurier
Wyraźne zmniejszenie dynamiki wzrostu wynagrodzeń z 7,7 do 6,3 proc. zanotowano już w marcu. To i tak był wynik bardzo dobry, ale tylko w ujęciu nominalnym. Jeśli uwzględnić inflację, realnie średnia płaca wzrosła w marcu jedynie o 1,8 proc., najmniej od lutego 2017 roku, a taka dynamika była typowa dla okresu sprzed roku 2014.
Bezrobocie rośnie
Najbardziej pesymistyczne prognozy dotyczące rynku pracy zakładają, że stopa bezrobocia może pod koniec roku przekroczyć 10 proc., a więc byłaby prawie dwukrotnie wyższa niż obecnie. Podwojenie stopy bezrobocia w Polsce prognozuje także Komisja Europejska (według jej metodologii oznaczałoby to wzrost z 3,3 proc. do 7,5 proc.).
O kryzysie na rynku pracy rozmawiano na comparic.pl
W marcu status bezrobotnego miało 909 tysięcy Polaków. Według części ekonomistów, ta liczba już mogła się podwoić, ponieważ największa fala zwolnień miała miejsce w pierwszych tygodniach po „zamrożeniu” gospodarki. Gdyby tak było, oznaczałoby to, że pod względem liczby bezrobotnych cofnęlibyśmy się do stanu z początku 2015 roku.
ZOBACZ: Co trzeci Polak pracuje z domu z obawy przed koronawirusem
Przeczą temu szacunkowe dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Pomocy Społecznej, mówiące że w kwietniu bez pracy było niecałe 965 tysięcy osób. Warto także pamiętać, że jedynie około jednej piątej bezrobotnych przysługuje zasiłek.
Tekst powstał przy współpracy z portalem comparic.pl