"Dziwię się temu, co opowiada minister zdrowia". Lekarz o testach dla nauczycieli

Polska
"Dziwię się temu, co opowiada minister zdrowia". Lekarz o testach dla nauczycieli
Polsat News
Prof. dr hab. n. med. Krzysztof Filipiak, kardiolog

- Dziwię się temu, co opowiada minister zdrowia, który mówi, że może później będziemy testować, przed egzaminami. Co to znaczy później? - mówił w rozmowie z Michałem Stelą w programie "Interwencja Extra" kardiolog, prof. dr hab. n. med. Krzysztof Filipiak. O obowiązkowe testy dla pracowników oświaty apelują niektórzy samorządowcy i ZNP.

Minister Szumowski we wtorek był pytany na konferencji prasowej o to, czy nie warto zrobić testów na koronawirusa wszystkim nauczycielom i opiekunom. Szef MZ stwierdził, że taki test będzie ważny 3-4 dni, bo wtedy "może się pojawić zakażenie".

 

- Można pokusić się o pilotaże badanie pewnych grup z wysokiego ryzyka, czy np. powiatach, które mają bardzo wysoki odsetek zapadalności (na koronawirusa). To jest element, który będziemy analizowali na podstawie tych wyników z Łodzi. Myślę, że jak będzie termin egzaminów maturalnych, egzaminów ósmoklasistów, do tego czasu już musimy mieć odpowiedź na te pytania - powiedział.

 

"Jest to wszystko nielogiczne"

 

Do słów ministra odniósł się w "Interwencji Extra" kardiolog, prof. dr hab. n. med. Krzysztof Filipiak.

 

- Teraz mamy otwarcie przedszkoli i klas niższych w szkołach podstawowych. Tak samo należy przetestować tych nauczycieli. Dziwię się temu, co opowiada minister zdrowia, który mówi, że może później będziemy testować, przed egzaminami. Co to znaczy później? To znaczy, że potencjalnie zakażający nauczyciele będą w kontakcie z dziećmi, będą zakażali, a my przed egzaminem ich przetestujemy i powiemy "no niestety okazało się, że pan zarażał?" - pytał.

 

Jak dodał, "jest to wszystko nielogiczne".

 

WIDEO: Lekarz o wypowiedzi ministra zdrowia na temat testów dla nauczycieli

 

 

Testy w Łodzi

 

W ubiegłym tygodniu władze Łodzi podjęły decyzję, że w poniedziałek 18 maja łódzkie żłobki i przedszkola wznowią działalność. Wcześniej wszyscy pracownicy mający kontakt z dziećmi zostali poddani testom przesiewowym na obecność koronawirusa.

 

- Na 3337 przebadanych pracowników żłobków i przedszkoli, osób z podejrzeniem mamy 456. To blisko 14 procent – poinformowała w poniedziałek prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. Badania wykryły obecność przeciwciał koronawirusa, co oznacza, że prawdopodobnie mieli styczność z nim kontakt lub są aktualnie zarażeni. Obecnie są oni kierowani przez sanepid na dokładniejsze badania genetyczne.

 

Szumowski we wtorek na konferencji prasowej odniósł się do wyników łódzkich badań. - W Łodzi się nie okazało, że wielu pracowników jest zakażonych. To trzeba wyjaśnić. W Łodzi okazało się, że wielu pracowników miało kontakt z wirusem - powiedział Szumowski. Wyjaśnił, że pracownikom przeprowadzono "testy immunologiczne", które "nie mówią o zakażeniu".

 

ZOBACZ: Nowe oświadczenie majątkowe Łukasza Szumowskiego. Poprzednie było nieczytelne

 

- Nie wiemy, jakie były te testy, ani jak były wykonywane - mówił Szumowski. Dodał, że jego resort wysłał pytania dotyczące tych badań do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, po to żeby eksperci Państwowego Zakładu Higieny mogli je przeanalizować.

 

- Wysłaliśmy pytania do pani prezydent, chętnie przeanalizujemy to wspólnie, żeby wypracować jakąś strategię - zadeklarował. Ocenił, że wyniki uzyskane w Łodzi są interesujące. Podał, że podobne badania "przesiewowe, populacyjne" były prowadzone w woj. podlaskim. - Tam 1,5 proc. osób miało immunologiczne wyniki dodatnie, a w Krakowie około 2 proc. To waha się w zależności od województwa, od miasta - stwierdził.

 

"To nie są osoby chore"

 

Wyjaśnił, że te wyniki wskazują osoby, które zetknęły się z wirusem. - To nie są osoby chore. (...) Wiele z tych osób nigdy nie było chorych. Wystarczyło, że zetknęli się z wirusem i nabyli już odporność - powiedział Szumowski. Dodał, że taka prawidłowość jest podobna do sytuacji "zakaźników", którzy stykając się z wirusem nie są "wszyscy chorzy", a pojawiają się u nich przeciwciała.

 

ZOBACZ: 456 pracowników przedszkoli z podejrzeniem koronawirusa. "Nie wiem, ilu tragedii uniknęliśmy"

 

- Trzeba poznać szczegóły, żebyśmy mogli powiedzieć dokładnie, co ono (badanie w Łodzi-PAP) nam daje z punktu widzenia wiedzy o wirusie i jak wykorzystać te wyniki do racjonalnego zaprojektowania i uwzględnienia tego w planie strategii testowania w Polsce, który przygotowujemy" - powiedział Szumowski. Zapowiedział też, że testy immunologiczne resort będzie chciał powszechnie wprowadzić w Polsce. - One będą przydatne - ocenił.

 

Apele o obowiązkowe testy

 

Prezydenci Warszawy, Gdańska, Poznania oraz Białegostoku zaapelowali we wtorek o obowiązkowe testy na koronawirusa dla pracowników oświaty. Oni wszyscy muszą mieć poczucie, że są bezpieczni, tak samo jak dzieci, z którymi pracują - mówił prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.

 

Podobny apel wystosował również Związek nauczycielstwa Polskiego. "Obowiązkiem państwa jest zapewnienie bezpieczeństwa w systemie edukacji. To podstawowe zadanie rządu szczególnie w czasie trwającej epidemii. Dlatego w trosce o zdrowie i życie uczniów i nauczycieli domagamy się dostępu do testów na obecność koronawirusa dla pracowników szkół, przedszkoli i placówek oświatowych. Zwiększenie liczby testów zaleca Światowa Organizacja Zdrowia. Zastosowanie ich w grupie pracowników oświaty pozwoli uniknąć tworzenia się nowych ognisk zakażenia koronawirusem w sektorze edukacyjnym" - napisano.

pgo/ "Interwencja Extra", PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie