Śmierć Kobego Bryanta. Są wyniki sekcji zwłok
Pilot był trzeźwy, a przyczyną śmierci legendarnego koszykarza Kobego Bryanta i jego córki Gianny był "tępy uraz". To wyniki sekcji zwłok po katastrofie samolotu, w której w styczniu w okolicach Los Angeles zginęło 9 osób.
Do katastrofy Sikorsky S-76B doszło pod koniec stycznia w Calabasas, 65 km na północny-zachód od Los Angeles. W wypadku zginęło dziewięć osób, czyli wszyscy którzy znajdowali się na pokładzie.
Pilot był trzeźwy
W piątek ujawniono wyniki sekcji zwłok ofiar katastrofy helikoptera w Kalifornii. Jak podano, pilot maszyny - 50-letni Ara Zobayan - nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków. Śledczy analizują nadal warunki pogodowe, które panowały podczas wypadku. Wstępny raport Rady Bezpieczeństwa wykazał, że nie ma dowodów na awarię silnika.
Vanessa Bryant, żona słynnego koszykarza, wniosła już wcześniej pozew przeciwko Island Express Helicopters, którego maszynę pilotował Zobayan. W katastrofie zginęła także m.in. jej 13-letnia córka Gianna.
ZOBACZ: Wyciekły zdjęcia zwłok Kobe'ego Bryanta. Żona "zdruzgotana"
Raport po sekcji zwłok, który ma 180 stron szczegółowo opisuje obrażenia, których doznały ofiary katastrofy. Jako przyczynę śmierci wszystkich dziewięciu ofiar wymieniono "tępy uraz".
17 stron poświęcono legendzie koszykówki opisując jego obrażenia jako "gwałtowne". W organizmie 41-letniego Amerykanina wykryto Ritalin - lek, którym zazwyczaj podaje się zmagającym się z ADHD i narkolepsją.
Raport wspomina, że jego córka - Gianna - podczas katastrofy miała na sobie koszulkę z napisami "Bryant 2" z tyłu i "Mamba 2" z przodu.
Zwiększył wysokość, by ominąć chmury
Na miejscu tragedii w Calabasas pracował m.in. zespół śledczych Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu. Należąca do niego Jennifer Homendy przekazała pod koniec stycznia dziennikarzom kilka danych dotyczących wypadku. Zaznaczyła, że części helikoptera są porozrzucane w dużej odległości od siebie.
ZOBACZ: Zobacz film, za który Kobe Bryant zdobył Oscara. Ostatnia scena nabiera nowego znaczenia
Pilot poprosił o specjalne zezwolenie na lot w gęstej mgle i je otrzymał. Zwrócił się też do kontrolerów ruchu o śledzenie jego lotu. Wówczas uzyskał od nich odpowiedź, że jego śmigłowiec jest na zbyt niskiej wysokości, by mogli mu w tym pomóc.
- Około cztery minuty później pilot przekazał im, że zwiększa wysokość, by ominąć warstwę chmur. Kiedy zapytano go, co planuje potem zrobić, nie uzyskano już odpowiedzi. Dane radaru wskazują, że wspiął się na wysokość 701 m, a następnie zaczął skręcać w lewo. Ostatni kontakt radiowy miał miejsce ok. godz. 9.45 czasu miejscowego - podawała śledcza.
Jak dodała, dwie minuty później ktoś znajdujący się na ziemi zadzwonił pod numer 911, zgłaszając wypadek.
Czytaj więcej