Złoto coraz droższe. Latem kruszec może pobić historyczny rekord
Od ponad miesiąca na rynkach światowych za uncję złota płaci się ponad 1700 dolarów. Do historycznego rekordu z 2011 roku, kiedy to cena osiągnęła 1900 dolarów, sporo jeszcze brakuje. Jednak jeśli kruszec będzie drożał w podobnym tempie jak od początku tego roku, to cenę wszech czasów możemy zobaczyć już w te wakacje.
Złoto w dobie koronawirusa zachowuje się podręcznikowo - dla wielu inwestorów jest najbardziej pewną i bezpieczną przystanią. Najważniejsze banki centralne na świecie poprzez politykę taniego pieniądza lub nawet jego dodruku mogą sprowokować wysoką inflację, a właśnie przed nią złoto ma chronić jego posiadaczy.
W przeliczeniu na złote
W ostatnich tygodniach na rynku złota mamy wręcz szał zakupów. Stąd spekulacje, że zobaczymy wkrótce cenę powyżej 2 tysięcy dolarów za uncję. Może się zatem zdarzyć, że za uncję zapłacimy - w przeliczeniu na naszą walutę - ponad 8400 złotych. Pod koniec kwietnia cena rynkowa uncji trojańskiej (31,1 grama) wynosiła około 7100 złotych. Polski inwestor nie musi kupować całej uncji. W sprzedaży są nawet sztabki o wadze 1 grama.
Trzeba jednak pamiętać, że do ceny rynkowej należy doliczyć marżę producenta. W sklepie internetowym Mennicy Polskiej pod koniec kwietnia sztabka o wadze jednej uncji kosztowała 8275 złotych. Była jednak niedostępna. To kolejny dowód, jak niezaspokojony jest teraz popyt na złoto. W tym samym czasie jednouncjowe monety były sprzedawane po 8-9 tysięcy złotych.
ZOBACZ: Kryzys tylko w tym roku. Prognozy dla Polski
Każdy polski inwestor, który chciałby natychmiast zwiększyć zasoby kruszcu pełen nadziei, że za kilka miesięcy będzie dużo droższy, nie może zapominać, że za dostępne od ręki fizyczne złoto w formie sztabek czy monet już teraz trzeba płacić ponad 50 proc. więcej niż rok temu. A jeśli ktoś chce dostać kruszec z pewnego źródła, a przy tym nie chce czekać na dostawę miesiąc albo dwa, musi liczyć się z ceną uncji powiększoną o co najmniej tysiąc złotych.
Jedno jest pewne - na pandemii zarobią ci, którzy złoto kupili wcześniej. Rok temu za uncję płacono 1 300 dolarów, czyli 400 dolarów mniej niż teraz. Dziś wskakiwanie do pędzącego pociągu może być niebezpieczne. Tym bardziej, że Inwestowanie w złoto jest niezmiennie związane z ryzykiem kursowym. Cena sprzedaży zależy nie tylko od notowań samego kruszcu, ale także kursu dolara do złotego.
Niechciana biżuteria
Kłopoty z zaopatrywaniem się w złoto mają swoją oczywistą przyczynę - spadkowy trend wydobycia. W I kwartale tego roku kopalnie na całym świecie dostarczyły 796 ton, czyli o 3 proc. mniej niż rok wcześniej. To piąty z rzędu kwartał ujemnej dynamiki wydobycia złota na świecie. O 4 proc zmalała też ilość kruszcu z odzysku - w ten sposób na rynek trafiło 280 ton.
ZOBACZ: Ceny w kwietniu. Droższa żywność, tańsze paliwa
Łącznie ilość złota była najmniejsza od prawie 7 lat, za co w dużej części odpowiada gospodarczy lockdown. Ciekawe jest to, że producenci złota w dalszym ciągu redukowali swoje pozycje zabezpieczające, a to dowód, że zarządzający kopalniami liczą na wyższe ceny kruszcu w przyszłości.
Złoto w formie fizycznej jest teraz tak pożądane, że obserwujemy na świecie załamanie zakupów złotej biżuterii. Popyt jubilerski w minionym kwartale spadł o 39 proc. W Chinach - czyli pierwszym kraju zamkniętym z powodu koronawirusa - zakupy biżuterii były aż o 65 proc. mniejsze niż rok wcześniej i był to najgorszy wynik od 13 lat. Chińczycy jako pierwsi na świecie doświadczyli zamknięcia galerii handlowych, paraliżu gospodarczego i zakazu przemieszczania się. Z powodu recesji i spadku dochodów konsumentów popyt na wyroby jubilerskie może długo nie powrócić do poziomów z poprzednich kwartałów.
NBP zrobił złoty interes
Aktywne na rynku złota są ostatnio banki centralne, które przez pierwsze trzy miesiące 2020 roku zwiększyły swoje rezerwy o 145 ton. Jednak wyjątkowo dobry interes zrobił nasz NBP, który kupił jeszcze przed kryzysem ponad 125 ton złota.
Polski bank centralny kupował kruszec zanim było to modne. Pierwszy etap miał miejsce w 2018 roku i był rozłożony na cztery miesiące - od lipca do października. Łącznie kupiono wtedy 25,7 ton. Cena za uncję na koniec każdego z tych miesięcy wynosiła w przybliżeniu 1 200 dolarów. Z szacunków wynika zatem, że NBP wydał wówczas na złoto miliard dolarów.
ZOBACZ: Złoto na giełdach najdroższe w historii. Do 7 tys. zł za uncję
Drugi etap gromadzenia rezerw miał miejsce w 2019 roku i był rozłożony na trzy miesiące: maj, czerwiec i lipiec. Łącznie kupiono wtedy 100 ton, przy czym ponad 90 proc. w czerwcu. Cena za uncję na koniec maja wynosiła w przybliżeniu 1 300 dolarów, a na koniec czerwca i lipca 1 400 dolarów. Tym razem NBP zapłacił ponad 4,5 miliarda dolarów.
Zatem w ciągu ostatnich dwóch lat NBP zainwestował w złoto ponad 5,5 miliarda dolarów. Od tamtej pory wartość kruszcu wzrosła o około 1,3 miliarda dolarów, czyli o 5,6 miliarda złotych. Zwiększenie rezerw złota o 125,7 ton do 228,6 ton sprawiło, że jesteśmy pod tym względem na 22. miejscu w światowym rankingu banków centralnych i na pierwszym miejscu w regionie. W skarbcach NBP przechowywanych jest 105 ton kruszcu, a reszta znajduje się w Banku Anglii.
Jest więcej niż prawdopodobne, że w najbliższych miesiącach banki centralne wstrzymają się z zakupami złota albo nawet będą je sprzedawać, by wesprzeć osłabione przez kryzys budżety swoich krajów. To oznacza, że nie przyczynią się do ewentualnego wzrostu cen kruszcu na rynkach światowych.
Czytaj więcej