Atak na szpital w Afganistanie. Zginęły noworodki i pielęgniarki
Co najmniej 13 osób zginęło we wtorkowym zamachu na klinikę położniczą w stolicy Afganistanu, Kabulu - poinformował rzecznik afgańskiego MSW. Wśród ofiar jest dwoje noworodków, a także ich matki i pielęgniarki.
Jak przekazał rzecznik Tarik Arian, na którego powołuje się AFP, podczas trwającej kilka godzin akcji ponad 100 innych osób znajdujących się w szpitalu, w tym trzech cudzoziemców, zostało uratowanych przez afgańskie siły bezpieczeństwa.
ZOBACZ: Miał planować zamachy terrorystyczne. Libańczyk zatrzymany w Polsce
AP pisze, że uzbrojeni napastnicy wtargnęli do szpitala w zachodniej cześci Kabulu i zaczęli strzelać. Wymiana ognia z policją trwała kilka godzin. W tym czasie afgańskie siły bezpieczeństwa ewakuowały klinikę, wynosząc niemowlęta i przerażone młode matki.
Talibowie nie przyznają się do ataków
Klinika jest prowadzona przez międzynarodową organizację humanitarną Lekarze bez Granic (MsF). Według AP, która również powołuje się na oficjalne źródła, w ataku zginęło 14 osób.
ZOBACZ: Planował zamach terrorystyczny w weekend. Zatrzymały go służby
Tego samego dnia do ataków doszło też w innych częściach Afganistanu. W położonej na wschód od Kabulu prowincji Nangarhar, siedlisku dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS), zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze podczas uroczystości pogrzebowych, zabijając według różnych źródeł od 21 do 24 osób i raniąc od 55 do 68 osób. We wschodniej prowincji Chost eksplodowała bomba podłożona na targu - zginęło dziecko, rannych zostało 10 osób.
Talibowie odżegnali się zarówno od ataku w Kabulu, jak i w Nangarhar.