"Żałuję, że wybory nie odbyły się wczoraj". Bortniczuk w "Graffiti"
- Mamy się dobrze - zapewniał Kamil Bortniczuk o kondycji Porozumienia. Dzisiaj odbędzie się posiedzenie zarządu ugrupowania i dokona podsumowania ostatnich tygodni. - Myślę, że będzie ciekawie - mówił polityk w programie "Graffiti". Po uchwale PKW stwierdzającej, że głosowanie nie mogło się odbyć, marszałek Sejmu ma 14 dni na zarządzenie ponownych wyborów.
- Proszę nie spodziewać się fajerwerków - mówił o posiedzeniu zarządu partii Kamil Bortniczuk. Dodał, że ugrupowanie przez większość czasu pozostawało jednością.
Pytany, co z posłem Zbigniewem Gryglasem (jego odwołania miał domagać się Jarosław Gowin) odparł: - Myślę, że może spać spokojnie, choć oczywiście decyzję podejmie prezydium.
ZOBACZ: Jest wniosek o usunięcie Gryglasa z Porozumienia
Bortniczuk przyznał, że były osoby, które domagały się jego odejścia. - Jak w każdej partii, jest różnica zdań - wyjaśniał.
Wszyscy początkowo ulegli panice
Pytany o to, dlaczego nie odbyły się wybory, Bortniczuk stwierdził, że "nie było możliwości prawnych ich zorganizowania". - To jest efektem wielu działań, które miały miejsce w ostatnim tygodniu - wyjaśniał poseł Porozumienia. - PKW podjęła taką decyzję, jaką podjęła - dodał
Po niedzielnej uchwale PKW informującej, że wybory się nie odbyły, marszałek Sejmu ma 14 dni na zarządzenie ponownych wyborów. Państwowa Komisja Wyborcza nie uwzględniła roli Sądu Najwyższego, którą przewidywał "pakt Kaczyński-Gowin".
- Polaków interesuje, że wiemy na czym stoimy - mówił poseł. Przyznał, że teraz prawnicy będą się spierać, czy decyzja PKW została podjęta na tych czy innych podstawach prawnych.
Prowadzący program Piotr Witwicki zaznaczył, że wielu dziennikarzy uważa, iż PKW wyciągnęła rękę w stronę obozu rządzącego, naginając rzeczywistość prawną.
- Nawet jeżeli PKW wyciągnęła rękę w stronę państwa, to co w tym złego? Jeżeli mamy PKW, niezależną instytucję, która w takiej sytuacji podejmuje decyzję, która pozwala rozwiązać pewnego rodzaju pat konstytucyjny, to tylko dobrze - odpowiedział Bortniczuk.
ZOBACZ: Uchwała PKW: nowy termin wyborów w ciągu 14 dni. "23 maja niemożliwy"
Mówiąc o zawirowaniach związanych z wyborami przypominał, że nikt nie przewidział czegoś takiego jak koronawirus. Jego zdaniem wszyscy początkowo ulegli panice, także politycy i publicyści. - Gdybyśmy tej panice nie ulegli, to w oparciu o normalną ordynację, przy urnach, wybory mogły się odbyć wczoraj. Dzisiaj wszyscy żylibyśmy czymś zupełnie innym - stwierdził Kamil Bortniczuk.
"Wyjście do sklepu jest tak samo ryzykowne, jak pójście do lokalu wyborczego"
Pytany, czy to była panika czy może też racjonalne działania, Bortniczuk zauważył, że z perspektywy 11 maja, kiedy funkcjonujemy w miarę normalnie i otwierane są kolejne sektory gospodarki, "normalnie funkcjonują sklepy, gdzie ludzie muszą przychodzić, a ekspedientki muszą codziennie tysiące ludzi obsługiwać i nie widać masowych zachorowań wśród tych ekspedientek", to "dlaczego państwowe komisje wyborcze nie mogłyby tego jednego dnia spędzić w lokalach wyborczych".
- Żałuje tego, że wybory nie odbyły się wczoraj. To byłoby najlepsze rozwiązanie - przekonywał Bortniczuk. - Uważam, że każde wyjście do sklepu jest tak samo ryzykowne, jak pójście do lokalu wyborczego - dodał.
Bortniczuk ocenił, że taka sytuacja, jaka miała miejsce w sobotę, kiedy Zjednoczona Prawica zwołała w trybie pilnym naradę dotyczącą wyborów, nie ma możliwości się powtórzyć. - Dzięki PKW jesteśmy w jasnym stanie prawnym, wiemy ile dni ma marszałek Sejmu na ogłoszenie nowych wyborów i wiemy, w jakim terminie te wybory się odbędą, w jakim korytarzu czasowym - wyjaśniał. Jego zdaniem termin 28 czerwca jest najbardziej prawdopodobny.
"To jest obrzydliwe w tym wszystkim"
Komentując najnowsze sondaże, w których Andrzej Duda traci poparcie, Bortniczuk zauważył, że to pokazuje, że "opozycja nie kierowała się dbałością o zdrowie, życie i bezpieczeństwo Polaków, ale dbałością o swój interes polityczny".
ZOBACZ: Gowin: w porównaniu z polską polityką "House of Cards" to nudziarstwo
- To jest obrzydliwe w tym wszystkim - stwierdził przypominając, że Porozumienie wyciągało rękę do opozycji, że Jarosław Gowin złożył dymisję z funkcji wicepremiera i ministra nauki, a on sam złożył dymisję z funkcji wiceministra funduszy i polityki regionalnej, "by z pozycji posłów z opozycją rozmawiać, by nie można było nam zarzucić, że jesteśmy członkami Rady Ministrów".
WIDEO: rozmowa Piotra Witwickiego z posłem Porozumienia Kamilem Bortniczukiem w programie "Graffiti"
"Nie wszyscy z protestujących byli przedsiębiorcami"
Piotr Witwicki zapytał swojego gościa również o ostatnie protesty przedsiębiorców, chciał się dowiedzieć, czy polityk z nimi rozmawiał. - Z tymi nie, ale rozmawiałem z wieloma innymi, jeszcze w czasie kiedy byłem wiceministrem, rozmawiałem z przedstawicielami wielu branż - powiedział Kamil Bortniczuk. Zapewniał, że większość postulatów przedsiębiorców, które były realne, zostały wdrożone.
- Pan chyba nie ma wątpliwości, że ci protestujący na ulicach Warszawy, że to jest akcja jednego z kandydatów na urząd prezydenta Polski i środowiska innego z kandydatów na urząd prezydenta - stwierdził i wskazał na osobę, która stoi na czele protestów - na Pawła Tanajno. Powołując się na relacje z mediów społecznościowych ocenił, "z dużą dozą prawdopodobieństwa", że "nie wszyscy z protestujących byli przedsiębiorcami".
ZOBACZ: Zybertowicz: nie można poważnie traktować protestu przedsiębiorców. Łamią zasady sanitarne
Przekonywał, że rząd nie lekceważy protestujących, ale on sam jest dzisiaj zwykłym posłem i nie jest jego zadaniem rozwiązywanie tego typu problemów. - Intuicja mówi mi, że to jest akcja o charakterze wyborczym i zbyt wielu prawdziwych przedsiębiorców tam nie było - mówił.
Dotychczasowe odcinki programu można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej