Epidemia zrujnowała legendę sportu. "Może będę jak bezdomny w kartonie"
Były mistrz świata i trzykrotny medalista olimpijski w skoku wzwyż Szwed Patrik Sjoeberg przyznał, że pandemia koronawirusa zniweczyła jego wszystkie plany finansowe. Nie ma teraz środków nawet na zapłacenie czynszu za mieszkanie, dlatego czeka na eksmisję. - Muszę jednak przyznać, że przez wiele lat miałem naprawdę świetne życie - pocieszał się.
55-letni Sjoeberg był w swoim czasie ikoną szwedzkiego sportu, a ze względu na rozrywkowy tryb życia także celebrytą i częstym gościem na łamach kolorowych magazynów.
Przystojny, długowłosy blondyn o wzroście 199 centymetrów był nazywany lekkoatletycznym Bjoernem Borgiem (jeden z najwybitniejszych tenisistów), skakał w pokazowych konkursach przy muzyce Abby, występował w telewizji i zarabiał na reklamach najlepszych produktów.
Uwielbiał drogie i szybkie samochody i był stałym członkiem sztokholmskiego jet-setu (towarzystwa bogatych ludzi) bawiącego się codziennie w najdroższych klubach stolicy Szwecji.
ZOBACZ: Koronawirus w Europie. Statystyki coraz bardziej optymistyczne
Przyznał, że przez wiele lat nadużywał alkoholu i narkotyków, "wpadł w szpony hazardu" i nawet nie wiedział przez wiele lat, jakiej wysokości są jego zarobki. Był też ścigany przez urząd skarbowy za ukrywanie dochodów.
Znaleźli u niego narkotyki. Lata później przyznał, że był molestowany
W 1996 roku rozpoczął się upadek. Z jednej ze sportowych imprez podczas lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Goeteborgu, których był ambasadorem, został wyprowadzony w kajdankach razem z płotkarzem Svenem Nylanderem za posiadanie kokainy. Później przyznał, że przez wiele lat używał narkotyków, ale nigdy podczas zawodów.
Później przez jakiś czas mieszkał w Brazylii, gdzie budował pola golfowe, lecz po kolejnej terapii od uzależnień powrócił do Szwecji, gdzie wydał w 2011 roku autobiografię pod tytułem "To, czego nie widzieliście".
Opisał w niej m.in. molestowanie seksualne przez swojego ojczyma i trenera Viljo Nousiainena. Książka była wielkim sukcesem m.in. za swoja otwartość dotyczącą wtedy tematu tabu w szwedzkim społeczeństwie. Dzięki niej prowadził regularnie wykłady na wyższych uczelniach, za które w 2018 otrzymał... tytuł doktora honoris causa uniwersytetu w Malmoe.
Sfałszował wyniki "Tańca z gwiazdami" i na tym zarobił
W dalszym ciągu jednak nazwisko Sjoeberg było gorącym tematem dla szwedzkich tabloidów, które wykryły niesportowe zachowanie w 2014 podczas szwedzkiej edycji "Tańca z gwiazdami", w której występował. Z kilkoma innymi uczestnikami obstawiał u bukmacherów swoje wyników w programie za bardzo wysokie stawki. Według dziennika "Expressen", szczególnie dobrze zarobił na swoim wyreżyserowanym odpadnięciu.
ZOBACZ: Rezygnują z ograniczeń. Kompromis efektem 15-godzinnych obrad liderów wszystkich partii
Teraz w wywiadzie na początku maja na łamach dziennika "Aftonbladet" Sjoeberg przyznał, że z powodu pandemii koronawirusa, która uderzyła w gospodarkę, został zrujnowany.
- Miałem zakontraktowane na cały rok występy w telewizji, wykłady i spotkania motywacyjne z biznesmenami, które w ostatnich latach z dużym sukcesem prowadziła moja firma. Wychodziłem na prostą psychicznie i finansowo, lecz w marcu wszystko zostało odwołane - mówił.
"Czekam teraz na eksmisję"
Przyznał, że podczas kariery zarabiał dzięki swojej pozycji bardzo dużo, lecz w najlepszych czasach wszystko wydawał i dzisiaj nie posiada żadnych oszczędności, wręcz odwrotnie: "rachunki i wezwania do spłaty kredytów kumulują się".
- Nie mam nawet pieniędzy na czynsz i teraz czekam na eksmisję. Nie wiem, gdzie zamieszkam. Muszę jednak przyznać, że przez wiele lat miałem naprawdę świetne życie - powiedział.
ZOBACZ: Niemcy uratują polską branżę turystyczną?
Przepisy dotyczące punktualności w opłatach czynszu są w Szwecji bardzo restrykcyjne, a w przypadku eksmisji właściciel nieruchomości nie ma obowiązku zapewnienia lokalu zastępczego. Sjoeberg przyznał, że sam jest ciekawy jak to się zakończy.
- Może będę jak bezdomny w jakimś kartonie - zastanawiał się.
Nadal nikt nie pobił jego rekordu świata
Firma Szweda posiada nazwę Sjoberg 242 AB od rekordu świata, 242 centymetry, który ustanowił w 1987 roku. Według źródeł podatkowych, za rok 2018 miała 240 tysięcy euro rocznego dochodu, czyli kilka razy więcej niż średnia krajowa w Szwecji. Zdaniem mediów, były mistrz nie może więc zrzucać winy za brak pieniędzy tylko na pandemię.
- Dzisiaj jestem przedsiębiorcą i widzę, że nie jestem jedyny, który znalazł się w takiej sytuacji. Jest nas cała rzesza. Ciekawi mnie więc teraz, jak sobie z takimi jak my poradzi rząd, państwo i społeczeństwo, ale mam dziwne wrażenie, że szczególnie mi powiedzą: masz to, na co zasłużyłeś - stwierdził.
Sjoeberg zdobył trzy medale igrzysk olimpijskich, srebrne w Los Angeles (1984) i Barcelonie (1992) oraz brązowy w Seulu (1988). W 1987 roku w Rzymie dobył mistrzostwo świata na stadionie otwartym, a w 1985 w Paryżu w hali. Czterokrotnie wygrał halowe mistrzostwa Europy. Jego rekord świata z 1987 roku jest w dalszym ciągu rekordem Europy.