"Smród nie do opisania". Dwie tony zwierzęcych szczątków na polnej drodze [WIDEO]
Odcięte głowy i kopyta oraz wnętrzności zwierząt znaleziono porzucone na polnej drodze w miejscowości Barcice (woj. małopolskie). W sumie leżały tam dwie tony szczątków koni, owiec, kóz i krów. Sprawą szokującego odkrycia zajęła się już policja. Mimo przeprowadzonej dezynfekcji w miejscu porzucenia organicznych odpadów nadal unosi się trudny do wytrzymania fetor.
- Widok był straszny. Szczerze powiedziawszy nie widziałem wcześniej czegoś takiego w takiej ilości. Te wszystkie zwierzęta, te głowy nie miały w uszach kolczyków, więc to wszystko był dziki chów i dziki ubój - powiedział w rozmowie z Polsat News Tomasz Koszkul, sołtys Barcic pod Starym Sączem, gdzie dokonano wstrząsającego odkrycia.
Mieszkańcy: "Smród nie do opisania"
Jest autorem szokującego nagrania, które opublikował na Facebooku sołectwa. Na drodze leżały szczątki koni, krów, owiec i kóz oraz ich wnętrzności, a czasem całe martwe zwierzęta. - Smród nie do opisania - skarżyli się mieszkańcy w rozmowie z ekipą Polsat News.
Zdjęcia zamieszczone na Facebooku sołectwa zostały oznaczone jako "DRASTYCZNE- TYLKO DLA DOROSŁYCH".
Szczątki usunięto, trwają poszukiwania sprawców
Truchła porzucone na środku polnej drogi już usunięto, a teren zdezynfekowano. Pozostał tylko niebywały fetor, który wciąż unosi sie w miejscu, w którym leżały organiczne pozostałości. Miejscowi wciąż nie uzyskali odpowiedzi na pytanie, kto pozbył się w ten sposób odpadów pochodzących najprawdopodobniej z nielegalnego uboju. Według sołtysa raczej był to przerób przemysłowy, na co wskazuje fakt, że szczątki ważyły około dwóch ton.
WIDEO - Materiał "Wydarzeń" o szokującym odkryciu mieszkańców Barcic:
- Kiedyś tu były uprawne pola, teraz są już rzadko uprawiane. No to pewno miejsce było celowo wybrane, żeby to nie zostało szybko ujawnione - stwierdził Ryszard Niejadlik, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Nowym Sączu.
Szczątki ponad stu zwierząt
Powiatowy lekarz weterynarii Mariusz Stein, który był na miejscu poruszającego odkrycia, osobiście doliczył się kilkudziesięciu odciętych głów kozich i owczych, jednej konia oraz jednej krowiej. Teraz już wiadomo, że były to szczątki w sumie ponad stu zwierząt. Weterynarz wyznał, że czegoś takiego w swojej karierze jeszcze nie widział.
ZOBACZ: ZOO rozważa ubój zwierząt z powodu pandemii koronawirusa
- W okresie transformacji, zanim się pewne ubojnie zalegalizowały, to też się takie rzeczy trafiały. Ale na taką skalę, to pierwszy raz tutaj widzę - przyznał w rozmowie z Polsat News.
Śledztwo w sprawie podrzucenia zwierzęcych szczątków prowadzi policja. Funkcjonariusze zabezpieczyli ślady. Funkcjonariusze przeglądają też monitoring z okolicznych dróg w poszukiwaniu auta mogącego przewieźć dwie tony.
Jak przekazała policja, wstępna kwalifikacja dotyczy sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób poprzez sprowadzenie zagrożenia epidemiologicznego. Za takie przewinienie grozi kara od pół roku do ośmiu lat więzienia.