Plaga młodzieżowych gangów w Brukseli. "Policja bezsilna"
Napięcia między młodzieżowymi gangami a policją narastają w Brukseli - ostrzega Vincent Houssin, rzecznik związku zawodowego policjantów VSOA Politie na łamach "De Standaard". - Policja jest bezsilna. Sytuacja w Brukseli może wymknąć się spod kontroli - mówi.
Jednym z przykładów przemocy na ulicach Brukseli były kwietniowe zamieszki, jakie wybuchły w jednej z dzielnic Brukseli po interwencji policji, podczas której zginął 19-latek. Ich bilans to dziesiątki aresztowanych, wzmocnione patrole i kilka zniszczonych radiowozów. Rozruchy miały miejsce w zamieszkanej w dużej części przez imigrantów dzielnicy Anderlecht.
ZOBACZ: Nielegalni imigranci przyjechali do Polski ukryci w... ziemniakach
- Gangi młodych próbują przejąć władzę na ulicach i czują, że są wspierane przez lokalnych polityków. (...) Siły policyjne mają coraz mniej do powiedzenia w niektórych dzielnicach. W ten sposób tworzymy strefy no-go - powiedział w rozmowie z belgijskim Radiem 1 cytowany przez "De Standaard" Houssin. Jak dodał, lokalne władze często oskarżają policję o niewłaściwe działania. - Młodzi ludzie tylko się z nas śmieją - mówi.
"Otoczyli funkcjonariuszy"
Zdaniem policjanta gangi wychodzą na ulice i rzucają wyzwanie służbom porządkowym. - W związku z kryzysem związanym z pandemią koronawirusa, w połączeniu z ramadanem, zjawisko narasta. Nie jest to nic nowego, co roku dochodzi do starć w okresie ramadanu lub incydentów po meczach piłki nożnej - przyznał.
Houssin nawiązał też do zamieszek w dzielnicy Sint-Gillis, o których donosiła telewizja RTL w tym tygodniu. Policja musiała interweniować, gdy na ulicy pojawiły się dziesiątki osób.
- Kilka osób otoczyło funkcjonariuszy - tłumaczył wtedy Denis Goeman, rzecznik prokuratury w Brukseli, cytowany przez "De Standaard". - Rzucali różnymi przedmiotami i starli się z policją - dodał.
Wcześniej dochodziło także do podobnych zamieszek w brukselskich dzielnicach Molenbeek i Schaarbeek.
Program "zero tolerancji"
- Policja jest bezsilna. Sytuacja w Brukseli może wymknąć się spod kontroli. To nie agenci policji rzucają wyzwanie (gangom - red.). Na zdjęciach z wydarzeń wyraźnie widać, że policja próbuje łagodzić sytuację - mówi Houssin.
Jak podkreśla, jeśli chodzi o utrzymania porządku publicznego w Brukseli, leży to w gestii władz. Policjant krytykuje jednocześnie polityków za to, że stawiają na strategię podejmowania negocjacji z gromadzącymi się ludźmi, zamiast egzekwować tymczasowe przepisy dotyczące zakazu zgromadzeń w okresie pandemii. Wskazuje, że taka strategia negocjacyjna nie byłaby możliwa w innych dzielnicach, gdzie podejmowane byłyby przez policję zdecydowane działania i nakładane były grzywny.
ZOBACZ: Starcia na granicy. Policja użyła gazu łzawiącego przeciwko migrantom
Houssin opowiada się za strategią "zero tolerancji". Tymczasem, jak mówi, władze skłaniają się do tego, by nie interweniować "zbyt mocno" w niektórych dzielnicach. - Nie ma tego na papierze, ale lokalne władze określają limit tolerancji - wskazuje.
To nie jest pierwszy raz, kiedy VSOA Politie zajmuje stanowisko w tej sprawie. Kilka tygodni temu związek zawodowy policjantów zareagował z konsternacją na oświadczenie Pascala Smeta (program One.Brussels-SP.A), sekretarza stanu Regionu Stołecznego Brukseli. Smet wyraził w nim zaniepokojenie działaniami policji podczas zamieszek w Anderlechcie. „Czy nie można było tego rozwiązać w inny sposób?” - zastanawiał się polityk.
Związek zawodowy policjantów był oburzony wypowiedzą Smeta. „Czy nie lepiej byłoby powstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy?" - wskazał, dodając, że polityk powinien bronić policji, która stara się wykonywać swoją pracę i gwarantować przestrzeganie przepisów kontekście kryzysu związanego z pandemią koronawirusa.
Czytaj więcej