Kryzys tylko w tym roku. Prognozy dla Polski
Po raz pierwszy w tym stuleciu doświadczymy w Polsce recesji. Nie będzie ona jednak bardzo głęboka. Tegoroczny spadek PKB ma wahać się od 2 proc. w przewidywaniach agencji Moody’s do 4,3 proc. według wyliczeń KE. Skala kryzysu będzie u nas mniejsza niż na Zachodzie także dlatego, że w Polsce udział usług w tworzeniu PKB ciągle nie jest duży, a to one są najbardziej dotknięte lockdownem.
Kilka renomowanych instytucji przedstawiło ostatnio prognozy gospodarcze dla Polski na lata 2020-21. Wszystkie te przewidywania mają dwie cechy wspólne - recesja w tym roku będzie mniejsza niż w innych krajach, a w 2021 roku wrócimy do porządnego wzrostu gospodarczego.
Najbardziej optymistyczna jest agencja Moody’s, która ogłosiła niedawno, że nie podwyższy Polsce w najbliższym czasie oceny ratingowej, ale nie widzi też podstaw do jej obniżania. Moody’s spodziewa się, że w tym roku polski PKB spadnie o 2 proc., ale w 2021 roku odnotujemy wzrost o 4,1 proc.
Na huśtawce
Co ciekawe, liczba 4,1 proc. opisująca poprawę PKB w 2021 roku pojawia się także w raportach dwóch innych ośrodków: Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych (IPAG) i Komisji Europejskiej. Nasze Ministerstwa Finansów również zakłada, że przyszłoroczny wzrost może być zbliżony do 4 proc. Wszystkie cztery instytucje różnie natomiast szacują rozmiary spadku PKB w tym roku.
ZOBACZ: 10 mld zł w niecały tydzień trafiło do polskich firm. Premier o Tarczy Finansowej
Zdaniem IPAG PKB Polski zmaleje o 2,9 proc. w całym 2020 roku. - Po wzroście PKB pierwszym kwartale tego roku o 1,5 proc, w kolejnych dwóch kwartałach oczekujemy spadków, które wyniosą kolejno: 8,5 proc. oraz 4,5 proc. Szczyt kryzysu obserwowany będzie zatem w drugim kwartale, jego kontynuacja i powolne z niego wychodzenie nastąpi w trzecim, a w czwartym kwartale istnieje szansa na niewielki wzrost, jednak na poziomie niewiele większym od zera - czytamy w raporcie.
W prognozie IPAG przyjęto, że znaczące odmrażanie gospodarki nastąpi przed końcem pierwszego półrocza tego roku, a tylko niektóre surowe ograniczenia związane z pandemią utrzymywać się będą także w trzecim kwartale.
Ministerstwo Finansów w aktualizacja planu konwergencji, czyli w raporcie wysyłanym do Brukseli informuje, że nasz PKB skurczy się w 2020 roku o 3,4 proc. Przyczyni się do tego zarówno spadek konsumpcji prywatnej w kraju, jak i recesja u naszych głównych partnerów gospodarczych, czyli w strefie euro. W tym roku mocno spadną również inwestycje - o 11,4 proc., a dług publiczny wzrośnie do 55,2 proc. PKB według metodologii Unii Europejskiej (w 2019 roku wyniósł 46 proc.).
Europa ma problem
Bruksela przyjęła bardziej pesymistyczny niż Warszawa wariant recesji. Komisja Europejska orzekła właśnie, że w 2020 roku PKB Polski zmaleje o 4,3 proc. Choć ta prognoza jest gorsza niż przewidywania kilku innych ośrodków, to jest to i tak najniższy przepowiadany przez KE spadek spośród krajów Unii Europejskiej.
ZOBACZ: Niemcy znoszą większość obostrzeń
Gospodarka całej UE ma się bowiem skurczyć o 7,4 proc., a PKB samej tylko strefy euro spadnie w tym roku o 7,7 proc. Największy partner handlowy Polski, czyli Niemcy, odnotują regres rzędu 6,5 proc. We Włoszech gospodarka spadnie w tym roku o 9,5 proc., w Hiszpanii o 9,4 proc., a w Grecji o 9,7 proc.
W wyjątkowo trudnej sytuacji jest teraz gospodarka Wielkiej Brytanii, obciążona dodatkowo procedurą brexitu. - Oczekujemy, że brytyjski PKB spadnie prawie o 20 proc. do końca drugiego kwartału tego roku, a ożywienie będzie stosunkowo powolne. Do końca 2020 roku brytyjska gospodarka będzie prawdopodobnie o 6 proc. mniejsza niż w ostatnim kwartale 2019 roku, a w 2021 roku pozostanie nadal mniejsza o 3 proc. - twierdzą ekonomiści z TD Securities.
Kłopotliwa inflacja
O ile Bruksela czyni z nas prymusa w dziedzinie hamowania spadku PKB, to ustawia Polskę na szarym końcu krajów skutecznie ograniczających inflację. KE przewiduje, że inflacja w strefie euro wyniesie w tym roku 0,2 proc., a w całej Unii 0,6 proc. Widać tu spore różnice między krajami zachodnimi, a tymi z naszej części Europy. W Polsce i Rumunii prognozowany na ten rok wzrost cen ma sięgnąć 2,5 proc., a na Węgrzech 3 proc. W Polsce w przyszłym roku inflacja ma podskoczyć do 2,8 proc.
Ministerstwo Finansów spodziewa się, że inflacja już w tym roku ukształtuje się na poziomie 2,8 proc. Jednak Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów, nie podziela opinii, że wskutek suszy i wysokich cen żywności grozi nam wzrost inflacji. - Spowolnienie w polskiej gospodarce było takie silne, że czynniki inflacjogenne nie przebiją tych, które wpływają na obniżenie inflacji, a są następstwem kryzysu. Nawet jeżeli będziemy mieli suszę i wyższe niż w poprzednich latach ceny warzyw czy owoców - powiedział.
Alfabet wzrostu gospodarczego
Komisja Europejska optymistycznie widzi wzrost gospodarczy w 2021 roku. Polska - przypomnijmy -ma pójść w górę o 4,1proc., a kraje Zachodu nawet o 6-8 proc. Oznaczałoby to, że w Unii Europejskiej będziemy mieli do czynienia ze zmianą gospodarczą w kształcie litery V – po szybkim spadku, szybki wzrost.
Jednak na innych kontynentach ekonomiści przyjmują ostrożniejsze scenariusze. W Chinach w pierwszych trzech miesiącach 2020 roku PKB spadł o 6,8 proc. Pekin spodziewa się ożywienia w kształcie litery U, gdzie po dłuższym okresie stagnacji następuje powrót do wzrostu, zwłaszcza w warunkach znów rosnącego popytu globalnego.
ZOBACZ: Szybko rośnie liczba bezrobotnych. Zasiłki tylko dla nielicznych
Z kolei w Stanach Zjednoczonych, których gospodarka zorientowana jest na usługi, najbardziej prawdopodobnym wariantem jest ożywienia w kształcie litery L. Po spadku przyszłaby długotrwała stagnacja. Taką tezę stawiają autorzy raportu CGTN Think Tank.
Model gospodarki zachodnioeuropejskiej jest zbliżony do amerykańskiego. Wielomiesięczne zamrożenie sfery usług może zniweczyć nadzieję na szybką poprawę ogólnej koniunktury. Polska wydaje się być w lepszej sytuacji, gdyż u nas usługi nie stanowią tak dużej części gospodarki jak w Niemczech, czy Francji.
Czytaj więcej