Jak samemu obciąć włosy? Ostrzygliśmy się pod okiem specjalistki
Salony fryzjerskie nadal zamknięte, a włosy nie przestają rosnąć. Jak rozwiązać ten problem? Wystarczy najprostsza maszynka, kilka końcówek, grzebień oraz instruktaż zawodowej fryzjerki Marzeny Roguskiej, którą dziennikarz polsatnews.pl Wiktor Kazanecki wirtualnie "gościł" w swoim mieszkaniu. Na jego przykładzie dowiecie się, jak samodzielnie doprowadzić swoją fryzurę do porządku.
To był podwójny debiut. Nigdy samemu nie obcinałem swoich włosów, a fryzjerka Marzena Roguska z salonu Pt. Włosy nie "ostrzygła" kogoś na odległość.
Czasy nietypowe, więc i warunki wirtualnej wizyty specjalistki od uczesania były niemal spartańskie. Salonem fryzjerskim stał się... salon mojego mieszkania. Zamiast lustra, musiał wystarczyć widok na samego siebie na ekranie komputera, którym nagrywałem strzyżenie.
Co przygotować, zanim zaczniemy strzyc włosy?
Cała "operacja" przebiegła sprawnie, ale bez pośpiechu. Inaczej można skrzywdzić nie tylko fryzurę, ale - co gorsza - skórę głowy.
ZOBACZ: Gdzie diabeł rzuca monetą, czyli jak przygotować się do teleturnieju
Przygotowałem maszynkę i kilka wymiennych końcówek ścinających włosy do określonej długości (od jednego do szesnastu milimetrów) oraz grzebień. Przydał się również podłożony pod krzesłem materiał, na który spadały ścinane włosy. Dzięki temu sprzątanie było łatwiejsze.
Najważniejsze pierwsze cięcie
Najpierw musiałem rozczesać włosy, aby maszynka nie napotkała przeszkód. Nagłe wyrwanie pukla włosów nie należy do przyjemnych odczuć.
Zaraz potem zrobiłem pierwsze cięcie. Najważniejsze, by w tym momencie się nie zawahać. Potem wszystko poszło z górki, nie licząc problemów z komputerem. Gdy byłem w połowie strzyżenia, nagle pojawił się blue screen. Na szczęście nagranie udało się odzyskać.
Co robić dalej? Zobaczcie instruktażowe [WIDEO] z mojego "strzyżenia przez internet".
"Nasza branża jest zamknięta od chwili, gdy dzieci przestały chodzić do szkoły"
Gdy traciłem kolejne długości włosów, Marzena Roguska zdradziła, że zakład fryzjerski, w którym pracuje, zamknięty jest od połowy marca. Dopiero pół miesiąca później rząd w swoim rozporządzeniu tymczasowo zakazał działalności takich lokali i tego szlabanu nie zniósł do tej pory.
ZOBACZ: Wirus zabija usługi. Wielkie straty małego biznesu
- Mało fryzjerów uważa, że pozwolą nam wrócić do pracy wcześniej niż w połowie maja. Nasza branża jest zamknięta właściwie od chwili, gdy dzieci przestały chodzić do szkoły - mówiła.
Wyjaśniła, że jej salon zamknięto z przyczyn bezpieczeństwa i obawy o zdrowie personelu oraz klientów. - Chcieliśmy zachować zasady dystansu społecznego, a w naszej pracy nie jesteśmy w stanie ich dotrzymać. Nie da się strzyc klienta, stojąc dwa metry od niego - stwierdziła Marzena Roguska.
Jej zdaniem, jeszcze przed epidemią fryzjerzy regularnie sterylizowali narzędzia pracy i używali rękawiczek. To ma sprawić, że po ponownym uruchomieniu ich zakładów, szybko dostosują się do nowej zawodowej rzeczywistości.
Klienci dzwonią z życzeniami
- Większość z nas zrobiłaby wszystko, by wrócić do pracy. Brakuje nam ludzi, dzięki wam żyjemy i mamy energię do życia. Zamknięcie nas w domach jest bardzo trudne - mówiła Roguska.
Dodała, że niektórzy klienci z niecierpliwością czekają, aż znów skorzystają z jej usług. Ma stałych klientów, którzy ciągle przepisują się na późniejsze terminy, by móc pójść do fryzjera zaraz po kolejnym złagodzeniu obostrzeń.
ZOBACZ: Otwarcie salonów fryzjerskich. Rzecznik rządu podał termin
- Dzwonią do nas tak po prostu, mówią, że trzymają kciuki, życzą powodzenia w tym trudnym czasie. To bardzo miłe - powiedziała Roguska podczas krótkiej przerwy w moim strzyżeniu.
Fryzjerka spodziewa się jednak, że przez pewien czas fryzjerom i gościom ich salonów będzie towarzyszył "pewien dyskomfort".
Czytaj więcej