W czasie pandemii Polacy obawiają się wycieku danych z urzędów i firm
60 proc. Polaków boi się, że w czasie pandemii ich dane osobowe wpadną w niepowołane ręce. Bardziej niż hakerów, którzy włamią się do ich komputera, obawiają się wycieków danych z firm i szpitali czy urzędów - skomentował wyniki najnowszego sondażu KRD ekspert serwisu ChronPESEL.
Jak wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów, włamania do komputera w wyniku którego dojdzie do utraty danych boi się 21 proc. ankietowanych, zaś ich wyłudzenia przez oszustów - 26 proc. Z kolei 54 proc. respondentów deklaruje, że mogą mieć problem w wyniku "niedbałości lub niekompetencji" tych, którzy informacje na ich temat przechowują.
ZOBACZ: Wyciek danych sędziów i prokuratorów. RPO pisze do Prokuratora Krajowego
- Prawie 28 proc. ankietowanych ma poważne wątpliwości, czy prywatne przedsiębiorstwa będą w stanie zapewnić bezpieczeństwa ich danym osobowym w trakcie pandemii - powiedział Bartłomiej Drozd, ekspert serwisu ChronPESEL.pl, partnera Krajowego Rejestru Długów. Chodzi, jak zaznaczył, m.in. o portale społecznościowe, sklepy internetowe oraz inne firmy, z których usług korzystaliśmy.
Drozd zwrócił uwagę, że w związku z wprowadzonymi w ramach walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa ograniczeniami, musieliśmy przestawić się na zakupy online. - Takie zakupy wymagają założenia konta i zostawienia swoich danych osobowych w serwisie; w ten sposób przybywa w sieci miejsc, w których można znaleźć informacje na nasz temat - przypomniał ekspert.
Konsekwencje nawet kilka lat po wycieku
Nasze dane osobowe gromadzą też instytucje publiczne, takie jak urzędy, uczelnie i szpitale - dodał. Z badania wynika, że ich zabezpieczeniom nie ufa ponad 26 proc. ankietowanych. - Wpływ na brak zaufania do instytucji i firm miały na pewno doniesienia na temat dużych wycieków danych, do których doszło w ostatnim czasie - ocenił Drozd.
ZOBACZ: Hakerzy wykradli 4 mln zł ze spółki handlującej bronią - wiceszef MON potwierdza
Jak przypomniał, tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy do sieci trafiły dane osobowe kilkuset osób. - Na początku marca media informowały, że z baz jednej z firm pożyczkowych do sieci wyciekły informacje na temat ponad 200 tys. osób. Z kolei w kwietniu, że w internecie dostępne są imiona, nazwiska, adresy zamieszkania i numery telefonów ponad 50 tys. polskich sędziów i prokuratorów, które zostały skradzione z bazy Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury - wyliczył.
Przestrzegł, że oszuści wykorzystują zdobyte dane do tego, by podszywając się pod ich właściciela wyłudzić kredyt lub podpisać umowę leasingową na samochód lub drogi sprzęt elektroniczny. - Z konsekwencjami możemy mierzyć się nawet kilka lat po wycieku - podkreślił. Według niego ważne jest, by przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa i monitorować zapytania na swój temat w rejestrze długów.
Badanie przeprowadzono 3-5 kwietnia 2020 r. na reprezentatywnej próbie 510 osób.
Czytaj więcej