Ograniczenie pracy medyków w wielu miejscach. Zmiany jeszcze w tym tygodniu
W tym tygodniu zostanie opublikowane rozporządzenie ws. ograniczenia pracy personelu medycznego w wielu miejscach – poinformował rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz. Pracownicy medyczni będą mieli prawo do dofinansowania w związku z utraconymi w ten sposób dochodami.
Ministerstwo Zdrowia informowało wcześniej, że zakaz będzie dotyczył głównie szpitali jednoimiennych. Zakaz pracy w kilku miejscach ma objąć medyków leczących chorych na COVID-19.
ZOBACZ: Morawiecki o "kruchości Unii Europejskiej". Zdradził, jakiej oczekuje odpowiedzi
- W tym tygodniu pojawi się (...) rozporządzenie ministra zdrowia dotyczące zakazu pracy w szpitalach zakaźnych, w których personel medyczny ma kontakt z osobami zakażonymi. Chodzi tu o bezpieczeństwo innych placówek służby zdrowia, pacjentów i medyków z innych szpitali – powiedział w czwartek rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz.
Dofinansowanie do 10 tys. zł
Dodał, że pracownicy medyczni, którzy stracą finansowo na tym zakazie, "będą mogli liczyć na dofinansowanie z budżetu państwa do kwoty 10 tys. zł względem utraconych dochodów".
- Nie możemy wydać rozporządzenia odnośnie domów pomocy społecznej, ale takie zalecenie dla DPS-ów (będzie wydane – PAP), żeby tam również był zakaz pracy w innych placówkach i również żeby tam to wynagrodzenie było uzupełniane, jeżeli ktoś utraciłby zarobki z powodu pracy wyłącznie w jednym miejscu – powiedział.
Andrusiewicz poinformował w czwartek, że obecnie w szpitalach i na oddziałach zakaźnych przebywa 2690 osób, z czego 146 korzysta z respiratorów. Dodał, że takich respiratorów jest ok. 1,5 tys.
"Dość duży bufor w zakresie respiratorów"
- Mamy jeszcze dość duży bufor w zakresie respiratorów oraz samych łóżek szpitalnych – ocenił. Zapewnił jednocześnie, że resort jest przygotowany również na ewentualną konieczność zwiększenia liczby dostępnych łóżek szpitalnych, kupuje również dodatkowe respiratory. Dodał, że sprzęt ochrony osobistej jest cały czas dystrybuowany do szpitali, służb ratownictwa medycznego, diagnostów i domów pomocy społecznej.
Andrusiewicz, pytany w czwartek na konferencji prasowej, czy w Polsce ma szansę powstać fabryka osocza krwi, odparł, że tak.
- Od dawna toczą się rozmowy na temat tego, żeby ta fabryka powstała. W związku między innymi z dużą liczbą pozyskań osocza, którą mieliśmy tak naprawdę do momentu epidemii. To było milion trzysta jednostek rocznie – powiedział rzecznik MZ.
Według niego, niestety, pandemia koronawirusa zatrzymała cały proces logistyczny tworzenia fabryki frakcjonowania osocza. - Więc musimy teraz uzbroić się w cierpliwość i poczekać. Na pewno taka fabryka jest bardzo potrzebna – ocenił Andrusiewicz.
Co z wyborami?
Pytany podczas konferencji prasowej o opinię jednego z naukowców z Bawarii w sprawie wyborów korespondencyjnych w tym niemieckim landzie i zachorowań na COVID-19, Andrusiewicz zaznaczył, że opinia tego naukowca była wyrażona w liście do prof. Łukasza Szumowskiego, a nie do resortu zdrowia. Zapewnił, że jeżeli "zostanie ustalone z nadawcą", że będzie się można posłużyć przekazanymi przez niego danymi, to zostaną one upublicznione. Dodał, że takich danych nie przedstawiło resortowi towarzystwo epidemiologiczne.
ZOBACZ: Wybory korespondencyjne. KO i Lewica składają wnioski do NIK o kontrolę
Andrusiewicz był też pytany o analizę wpływu wyborów w Bawarii na zachorowania, którą przygotowano dla Fundacji Batorego i z której wynika, że liczba zachorowań w niemieckim landzie "znacząco wzrosła", co może wskazywać na korelację między zachorowaniami i głosowaniem korespondencyjnym, rzecznik MZ zapewniał, że także takie analizy są brane pod uwagę.
- To nie jest tak, że bierzemy wyłącznie jakąś jedną analizę pod uwagę, która została przesłana. Pamiętajmy, że my też bazujemy na tym, co może być w Polsce, odnosząc się oczywiście do wyborów zarówno w Bawarii, do wyborów przeprowadzanych w Korei Płd., które nie były wyborami korespondencyjnymi, a o których nie mamy jeszcze danych – powiedział.
"Dane brane pod uwagę"
Według Andrusiewicza "każde twarde dane są brane pod uwagę i one będą brane pod uwagę". - Jeżeli będzie ustawa (ws. wyborów korespondencyjnych – red.) minister zdrowia jest zobligowany wydać dokładne wskazania medyczne, co do zabezpieczenia procesu wyborczego. Czyli po wydaniu ustawy, po podpisaniu ustawy, minister jest zobligowany do wydania w rozporządzeniu wskazań medycznych do przeprowadzenia bezpiecznych wyborów - mówił.
W piątek minister Szumowski ocenił, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich w tradycyjnej formie jest możliwe najwcześniej w sposób bezpieczny za dwa lata.
- I taka jest moja rekomendacja. Jeżeli natomiast ugrupowania polityczne nie zgodzą się na takie rozwiązanie, wtedy jedyną bezpieczną formą przeprowadzenia wyborów prezydenckich są wybory korespondencyjne – poinformował. Dodał, że szczegółowe rekomendacje odnośnie wyborów korespondencyjnych może przedstawić, gdy ustawa w tym zakresie wróci do parlamentu.
Głosowanie korespondencyjne
Sejm uchwalił 6 kwietnia wieczorem ustawę, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 r. zostaną przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Za przyjęciem ustawy – z trzema poprawkami PiS – opowiedziało się 230 posłów, 226 było przeciw, a 2 wstrzymało się od głosu.
Ustawa zakłada, że wybory prezydenckie w 2020 r. zostaną przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. To samo rozwiązanie będzie miało zastosowanie w drugiej turze wyborów. Głosowanie będzie odbywać się bez przerwy od godziny 6.00 do godziny 20.00 W tych godzinach wyborcy – samodzielnie lub za pośrednictwem innej osoby – będą musieli umieścić kopertę zwrotną (z kartą do głosowania oraz podpisanym oświadczeniem o osobistym i tajnym oddaniu głosu) w specjalnie przygotowanej do tego celu nadawczej skrzynce pocztowej na terenie gminy, w której widnieją w spisie wyborców.
ZOBACZ: Uruchomiono tymczasowy profil zaufany. Aby go założyć, nie musisz wychodzić z domu
Przepisy stanowią też, że w stanie epidemii marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego wcześniej w postanowieniu. Nowy termin wyborów prezydenta, określony przez marszałka Sejmu, musi odpowiadać określonym w konstytucji terminom przeprowadzenia wyborów prezydenta.
Ustawa trafiła do Senatu we wtorek 7 kwietnia. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki zapowiedział wtedy, że na jej rozpatrzenie Senat wykorzysta zapewne 30 dni i zasięgnie opinii m.in. RPO, PKW i Sądu Najwyższego.
Czytaj więcej