Turystyka po koronawirusie. Czy bilety lotnicze znacznie zdrożeją? "Zmieści się mniej pasażerów"
- Przed pandemią niektóre linie lotnicze sprzedawały bilety nawet za złotówkę. Gdy teraz 1/3 miejsc w samolotach miałaby obowiązkowo być pusta, można się spodziewać, że ceny wzrosną - mówił w Polsat News podróżnik Robert Szulc. Dodał, że Polacy otrzymują sprzeczne informacje o zbliżających się wakacjach i nie wiedzą, czy odwoływać wypoczynek, czy jeszcze poczekać. Polecił jaką opcję wybrać.
Zamknięcie granic Polski dla cudzoziemców będzie obowiązywało co najmniej do 3 maja - zapowiedział w czwartek premier Mateusz Morawiecki. Nadal aktualna jest też obowiązkowa, 2-tygodniowa kwarantanna dla wszystkich wjeżdżających do naszego kraju.
Ponadto w marcu zawieszono wszystkie lotnicze oraz kolejowe połączenia międzynarodowe z Polski; na razie nie wiadomo, kiedy ponownie będzie można z nich korzystać.
ZOBACZ: Szybkie testy na koronawirusa w Polsce. "Wykonuje się je w 15 minut"
Nie funkcjonują również krajowe hotele, lecz rząd zapowiedział, że ich działalność zostanie wznowiona w tzw. II etapie odmrażania gospodarki. Data jego wejścia w życie nie jest jeszcze znana.
"Można się spodziewać, że ceny za przeloty będą wyższe"
Te i inne restrykcje związane z epidemią koronawirusa spowodowały zapaść branży turystycznej. - Mamy bardzo ciężko. Wypatrujemy dobrych wiadomości, które pokażą nam, że sytuacja zaczyna się poprawiać - mówił w Polsat News podróżnik Robert Szulc.
Dodał, że na to, jak w przyszłości będzie wyglądało zwiedzanie świata, wpłyną decyzje nie tylko rządów państw, ale i poszczególnych przewoźników, organizatorów wyjazdów oraz właścicieli hoteli.
WIDEO: Robert Szulc o przyszłości turystyki
- Już teraz część linii lotniczych myśli nad tym, by środkowy rząd miejsc w samolotach pozostawał pusty. Oznaczałoby to, że zmieści się w nich co najmniej o 1/3 pasażerów mniej - mówił Szulc.
ZOBACZ: Będą nowe rozwiązania w ramach tarczy antykryzysowej. Wicepremier zdradza szczegóły
Jego zdaniem, po ustaniu pandemii latanie nie stanie się tańsze. - Niektóre linie sprzedawały bilety za złotówkę. Gdy teraz 1/3 lub więcej siedzeń w samolotach będzie pusta, można się spodziewać, że ceny za przeloty będą wyższe - powiedział.
Na razie nie wszyscy przewoźnicy zamierzają wprowadzić rozwiązanie, o którym wspomniał Szulc. Szef Ryanaira Michael O'Leary określił taki sposób zachowania dystansu społecznego za "szaleństwo". - Byłoby to beznadziejnie nieefektywne w walce z koronawirusem - powiedział w wywiadzie dla Reutera.
Szulc: najbliższe wakacje spędzimy w Polsce lub w najbliższych nam krajach
Robert Szulc zauważył, że do Polaków docierają sprzeczne informacje o przyszłości zaplanowanych wycieczek np. na najbliższe lato. - Minister zdrowia mówi, abyśmy zapomnieli o wakacjach, a prezes UOKiK zaleca, abyśmy nie odwoływali wypoczynku, bo musi być powód, aby zwracać zapłacone za niego pieniądze. Jednak wierzę w to, że niedługo będziemy mogli gdzieś ruszyć - stwierdził.
Według podróżnika, w pierwszej kolejności będziemy wybierać lokalizacje w Polsce, ewentualnie pojedziemy do naszych sąsiadów: Czech, krajów bałtyckich czy Niemiec.
ZOBACZ: Wysoka inflacja i susza. Które produkty podrożały najbardziej?
- Tam dojedziemy sprawnie i będzie bezpiecznie. Sądzę, że to najbliższa perspektywa turystyki. Nie warto odwoływać wypoczynku, lepiej zaczekać, jak rozwinie się sytuacja wokół epidemii - zachęcił.
Przyznał, że gdyby miał możliwość, kupiłby teraz bilet w ciemno, aby tylko gdzieś ruszyć. - Po miesiącu zamknięcia i izolacji wielu z nas ma potrzebę, aby odsapnąć psychicznie - powiedział w Polsat News.
Zaznaczył jednak, że w sytuacji, gdy ktoś obawia się o pracę, "myślenie o wakacjach jest na szarym końcu". - Kiedy pali się dom, nie myślimy o kafelkach. To zdroworozsądkowe podejście. Nie musimy za to wydawać dużych pieniędzy, aby np. posiedzieć nad jeziorem czy wyjechać za miasto - sugerował Szulc.
Czytaj więcej