Andrusiewicz: szybkie testy powinny trafić w ciągu tygodnia na SOR-y
- Testów profilaktycznych, prewencyjnych nie stosuje się nigdzie na świecie, ponieważ wartościowość takiego testu jest bardzo mała - mówił w programie "Gość Wydarzeń" Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Jego zdaniem wykonywanie kilkuset tysięcy testów sprawi, że osoby z objawami będą długo czekały na swoją kolej, bo medycy mają pierwszeństwo.
- To testy wykrywające antygeny. Trwałość i szybkość badania jest dużo większa. Trwa ok. 15 minut. Jest ich obecnie ok. 27 tysięcy - mówił rzecznik MZ pytany o testy na koronawirusa, które dotarły w sobotę do Polski.
Bogdan Rymanowski pytał dlaczego pojawiły się w kraju "tak późno". - Jesteśmy jednym z pierwszych krajów, które sprowadził te testy z Korei Południowej. Wcześniej inne państwa korzystały z chińskich testów antygenowych, których wartościowość była dużo niższa - wyjaśnił.
ZOBACZ: Wczoraj oklaski, dziś wykluczenie. Pielęgniarka dostała okropną wiadomość
- Testy przechodzą w tej chwili walidację. Sprawdzamy wartościowość wyników w Państwowym Zakładzie Higieny. Myślę, że w ciągu tygodnia te testy powinny trafić na Szpitalne Oddziały Ratunkowe - powiedział Andrusiewicz.
Testy na pracowników służby medycznych
Pytany o to dlaczego politycy odrzucili pomysł, by służba zdrowia miała robione testy co tydzień zastrzegł, że "to nie jest odrzucenie pomysłu, żeby służba zdrowia w ogóle miała robione testy".
Wideo: "Szybkie testy powinny trafić w ciągu tygodnia na SOR-y" - mówi Andrusiewicz
- Tu chodzi o testy prewencyjne, prowadzone profilaktycznie. Tego się nie stosuje nigdzie na świecie. Nawet państwa, które mają już milion wykonanych testów nie robią tego. Dlatego, że wartościowość takiego wyniku jest bardzo mała - zaznaczył gość Polsat News.
- To czy dana osoba nazajutrz nie będzie chora, czy test PCR jest wykonany w siódmej dobie od zakażenia, tego nie wiemy. Po takim teście prewencyjnym wypuszczalibyśmy osobę ze świadomością, że nie ma koronawirusa, a tymczasem mogłaby dalej zarażać. Poza tym wykonywanie kilkuset tysięcy testów na tydzień postawi nas przed faktem, że osoby objawowe, po kontaktach z zakażonymi będą czekały, bo medycy mają pierwszeństwo - wyjaśnił.
- Dzisiaj wykonujemy testy medykom, którzy mieli ryzyko zetknięcia się z zakażonym - dodał.
Polska przed czy po szczycie zakażeń?
- Codziennie stykamy się z nowymi analizami ekspertów z Waszyngtonu, Włoch lub z WHO. Niedawno była mowa, że jesteśmy przed szczytem, teraz mówi się, że jesteśmy już po tym szczycie. My podchodzimy do tego z dużym dystansem. Korzystamy z własnych analiz, gdzie są specjaliści - mówił gość Polsat News.
- To jak będzie się kształtować krzywa zakażeń zależy od nas - podkreślił.
ZOBACZ: Ognisko koronowirusa w gdańskim DPS-ie. 17 osób zarażonych
Bogdan Rymanowski pytał o to jak ocenia obecną sytuację w kraju. - Jeżeli spojrzymy na inne państwa to u nas, kolokwialnie mówiąc, nie jest źle. Mamy trzycyfrowe przyrosty. Wczoraj mieliśmy lekki wzrost ze względu na chorych w DPS-ach, ale tak skala pozostaje nadal w granicach 350-360 - mówił.
- Jeżeli wszyscy staniemy się optymistami, to szybko będziemy się musieli stać pesymistami - powiedział Andrusiewicz.
"Doposażamy Domy Pomocy Społecznej"
- Polska spotyka się z problemem Domów Pomocy Społecznej nie jako pierwsza na świecie ani w Europie. W Hiszpanii, we Włoszech w domach senioralnych też jest bardzo duża skala tego problemu. Są to osoby zgrupowane w jednym miejscu, starsze, często schorowane, czyli grupa ryzyka jest bardzo duża. Dodając do tego co jest w Polsce i w Europie, że personel medyczny, opiekunowie pracują w kilku różnych miejscach, to mamy wizję tego co się może dziać. Apelujemy, że pracowali w jednym miejscu - mówił rzecznik resortu zdrowia pytany o sytuację w polskich DPS-ach.
Poprzednie odcinki programu dostępne są tutaj.
Czytaj więcej