Teść zmarł z powodu koronawirusa - rodzina alarmuje, że długo czekała na testy. Sanepid wyjaśnia

Polska
Teść zmarł z powodu koronawirusa - rodzina alarmuje, że długo czekała na testy. Sanepid wyjaśnia
PAP/Grzegorz Michałowski
U 79-letniego członka rodziny zakażenie wykryto po śmierci

We wtorek 79-letni mieszkaniec Żor (woj. śląskie) zmarł na COVID-19. Choć mieszkająca z nim rodzina ma objawy mogące świadczyć o zakażeniu, testy wykonano w piątek. Sanepid tłumaczy, że rodzinie przedstawiono wcześniej możliwość wykonania badań, ale ta z niej zrezygnowała.

Pan Marcin z Żor w piątek 10 kwietnia zaobserwował u siebie objawy, które mogą wskazywać na zakażenie SARS-CoV-2: stracił smak i węch. Kolejnego dnia jego żona miała silny kaszel, ból gardła i pleców.

 

Zaniepokojony mężczyzna skontaktował się z nocną i świąteczną opieką, gdzie zasugerowano kontakt z rybnickim sanepidem. Pracownik stacji miał go jednak odesłać do lekarza POZ.

 

"Nawet śmierć członka rodziny nie zmieniła sytuacji"

 

- Lekarka w Tychach powiedziała mi, że jeżeli nie mam gorączki, duszności ani kaszlu, mam się tylko obserwować i izolować od reszty rodziny - powiedział pan Marcin w rozmowie z Polsat News.

 

Mężczyzna dowiedział się również, że zmieniły się przepisy, a w związku z tym po pobraniu wymazu na obecność koronawirusa musiałby zostać przewieziony do izolatorium w Goczałkowicach-Zdroju, na co nie chciał się zgodzić. - Dzwoniłem później do sanepidu, znów do szpitala, później znów do sanepidu - nawet katowickiego. Z nimi też rozmowa była bardzo trudna. Powiedzieli mi, że mogą mi pobrać wymaz, ale muszę zostać na oddziale szpitala zakaźnego w Raciborzu - relacjonował w rozmowie z naszą reporterką.

 

- W niedzielę zadzwoniłem znów do sanepidu rybnickiego, gdzie wreszcie pobrali nasze numery PESEL i powiedzieli, że jesteśmy na kwarantannie - relacjonował mieszkaniec Śląska. W piątek teść pana Marcina trafił do szpitala, bo źle się poczuł.- W szpitalu w ogóle nie wiedzieli o tym, że rodzina jest objęta kwarantanną, bo sanepid nie przekazał tej informacji - denerwuje się mężczyzna. - Wygląda na to, że ktoś spisał nasze PESEL-e po to, żeby nas psychicznie uspokoić - dodał.

 

ZOBACZ: Wybłagali test na koronawirusa. Okazało się, że są zakażeni

 

We wtorek 79-letni mężczyzna zmarł. Wynik testu na obecność koronawirusa był dodatni.

 

Mieszkaniec Żor pogrążony w żałobie poinformował sanepid o śmierci bliskiej osoby, zwracając znów uwagę na objawy u siebie i żony.

 

"Wyjaśniłem, że teść nigdzie z domu nie wychodził. Przebywał tylko w domu. Zanim nałożono na nas kwarantannę, nim pojawiły się objawy, po zakupy wychodziłem tylko ja i żona. Wcześniej chodziłem też do pracy. Nikt inny z rodziny nie mógł narazić się na zakażenie, przynieść wirusa, bo nie wychodzili z domu. Mógł się zarazić od nas, a my od kogoś, kogo spotkaliśmy na naszej drodze" - powiedział pan Marcin portalowi zory.naszemiasto.pl.

 

ZOBACZ: Komercyjne testy na koronawirusa w Warszawie. Badaniu poddało się ponad 150 chętnych

 

Informację o ewentualnym wymazie miał jednak otrzymać w późniejszym czasie.

 

Sanepid: oskarżenia krzywdzące i nie mające uzasadnienia

 

Do sprawy odniósł się Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rybniku, zdaniem którego oskarżenia pod adresem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rybniku są krzywdzące i nie mające uzasadnienia. Opinię taką wydano po analizie zebranej dokumentacji, wykazu połączeń i sporządzonych notatek dotyczącej pana Marcina oraz jego rodziny.

 

"Mieszkaniec Żor skontaktował się 11 kwietnia z infolinią PSSE w Rybniku twierdząc, że występują u niego niepokojące objawy chorobowe. Pracownik po zebraniu wstępnych informacji, zgodnie z obowiązującymi wytycznymi, przekazał informację, że należy zgłosić się do najbliższego szpitala zakaźnego własnym środkiem transportu lub, jeżeli nie ma takiej możliwości, po wezwaniu pomocy pod numerem 112. Kolejnego dnia mieszkaniec Żor skontaktował się ponownie z infolinią PSSE w Rybniku oświadczając, że w szpitalu w Raciborzu nie został przyjęty - pracownik polecił zatem skontaktować się ze szpitalem zakaźnym w Tychach. Placówka wyraziła zgodę, aby pacjent do nich przybył celem pobrania wymazu - o tym dowiedział się nasz pracownik od samego żorzanina. Zgodnie z obowiązującym zarządzeniem pacjenci, od których pobierane są wymazy w szpitalu zakaźnym, kierowani są przez lekarza epidemiologa do izolatorium, gdzie oczekują na wynik badania. Jeśli wynik jest ujemy - wracają do domu, jeśli dodatni - pozostają w izolatorium. Mieszkaniec Żor nie wyraził na to zgody, po czym rozłączył się" - przekazano w uzasadnieniu.

 

ZOBACZ: KO pyta o liczbę wykonywanych testów.  "Sztuczne ograniczanie liczby chorych"

 

Po uzyskaniu informacji, że u jednego z członków rodziny, który był hospitalizowany i w wyniku badań potwierdzono u niego zakażenie koronawirusem, Powiatowa Stacja Sanitarno Epidemiologiczna w Rybniku skontaktowała się z rodziną. Ustalono, że u kilku osób występują objawy chorobowe mogące świadczyć z dużym prawdopodobieństwem, że są zakażone koronawirusem, ale do tej pory nie stawiły się w szpitalu zakaźnym. Ponieważ w rodzinie są osoby małoletnie rozpoczęto poszukiwania miejsca konsultacji lekarskiej i ewentualnej hospitalizacji całej rodziny w szpitalach jednoimiennych na terenie Śląska. Szpital w Tychach potwierdził gotowość przyjęcia dorosłych osób na oddział obserwacyjno-zakaźny, natomiast dzieci miałyby trafić do innego szpitala.

 

Według PPIS, "po niezliczonej ilości" telefonów i ustaleń z lekarzami i szpitalami zakaźnymi przedstawiono rodzinie kilka opcji rozwiązania sytuacji. Mieszkaniec Żor wybrał jedną z propozycji: cała rodzina pozostaje w domu pod nadzorem lekarza ze szpitala zakaźnego.

 

"Wystarczy zadzwonić na infolinię sanepidu"

 

Rodzinie udostępniono numer telefonu do lekarza z jego imieniem i nazwiskiem, gdyby stan zdrowia się pogorszył. Wszyscy zostali objęci do czasu uzyskania wyników badań laboratoryjnych kwarantanną w warunkach domowych i mieli zostać wskazani do przeprowadzenia testów.

 

"Pracownik PSSE dodatkowo kontaktował się z rodziną pytając, czy jest potrzebna pomoc w zaopatrzeniu w żywność bądź leki. Przekazał także, iż gdyby zaistniała taka potrzeba, wystarczy zadzwonić na infolinię sanepidu" - tłumaczy Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rybniku.

 

W piątek po południu portal tuzory.pl poinformował, że pan Marcin oraz jego rodzina przeszli badania. Wyniki mają być znane za trzy dni.

emi/luq/ zory.naszemiasto.pl, tuzory.pl, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie