Śmierć fizjoterapeuty w Radomiu. "Mamy olbrzymi brak personelu"
- Pacjenci zakażeni koronawirusem trafiali także do nas. W związku z tym, że główne siły zostały rzucone do jednoimiennych szpitali zakaźnych, my nie byliśmy na to przygotowani - mówił w Polsat News prof. Adam Kobayashi ze szpitala w Radomiu, w którym wykryto 212 przypadków zakażenia Covid-19. W czwartek w tej placówce zmarł na koronawirusa pierwszy pracownik służby zdrowia w Polsce.
W czwartek poinformowano, że zmarł fizjoterapeuta z Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu. Według nieoficjalnych informacji Polsat News, mężczyzna był zakażony koronawirusem. Placówka w Radomiu stanowi największe obecnie ognisko SARS-CoV-2 w Polsce. Od początku epidemii obecność koronawirusa stwierdzono tu u 212 osób.
W środę w programie "Wydarzenia i Opinie" Piotr Witwicki rozmawiał z prof. Adamem Kobayashim, neurologiem ze szpitala w Radomiu. Jak powiedział, spośród 212 zakażonych zdecydowana większość to członkowie personelu placówki.
ZOBACZ: WHO: część krajów w Europie wchodzi w okres łagodzenia restrykcji
- Mamy olbrzymi brak personelu, jeśli chodzi o pielęgniarki, z których część jest niestety chora, część jest na kwarantannach, część jest na zwolnieniach. Była niewielka reakcja na nakazy pracy zarówno dla pielęgniarek jak i dla lekarzy, wysłane przez wojewodę - mówił.
Jak podkreślił, jego szpital nie był wyznaczony jako szpital zakaźny. - Pacjenci zakażeni koronawirusem trafiali także do nas. W związku z tym, że główne siły zostały rzucone do jednoimiennych szpitali zakaźnych, my nie byliśmy na to przygotowani - dodał.
"Do końca nie wiemy, co to jest za choroba"
- Wiemy już, że jest to choroba, która przebiega podstępnie. My do końca nie wiemy, co to jest za choroba, to prawdopodobnie nie jest zwykłe wirusowe zapalenie płuc. Patofizjologia tutaj nie jest do końca poznana. Myślę że jeszcze dużo, dużo czasu minie zanim dokładnie poznamy patofizjologię tej choroby - powiedział prof. Kobayashi.
WIDEO: prof. Adam Kobayashi w "Wydarzeniach i Opiniach"
Jak podkreślił, przebieg choroby "jest bardzo różny". - Mamy zarówno wśród moich kolegów, jaki u pacjentów osoby, które mają stwierdzoną w wymazach obecności wirusa i przechodzą to zupełnie bezobjawowo. Są osoby, które przechodzą to w sposób podobny, jak zwykła grypa - bóle mięśniowe, bóle głowy, gorączka. Zazwyczaj po paru dniach te objawy mijają, ale są też osoby, które przechodzą to bardzo ciężko z niewydolnością oddechową, potrzebują respiratora. Spośród naszego personelu też są osoby, które ciężko przechodzą tę chorobę i potrzebują bardzo intensywnego leczenia w oddziale intensywnej terapii - dodał.
Czytaj więcej