Wysoka inflacja i susza. Które produkty podrożały najbardziej?

Biznes
Wysoka inflacja i susza. Które produkty podrożały najbardziej?
pixabay
Jeszcze kilka dni temu prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński mówił, że będziemy mieli w Polsce deflację, czyli spadek cen.

W marcu ceny detaliczne w Polsce wzrosły o 4,6 proc. Najbardziej podrożała żywność – płacimy za nią 8 proc. więcej niż rok temu. Nieco potaniały: transport, odzież i obuwie.

Przeciętne polskie gospodarstwo domowe na żywność wydaje 20 proc. swoich dochodów. Dlatego ruch cen oceniamy w pierwszej kolejności przez pryzmat zmiany wydatków na artykuły spożywcze. Niektóre z nich przez rok podrożały bardzo mocno: mięso wieprzowe o 27 proc., wędliny o 15 proc., owoce o 20 proc, pieczywo o 8,5 proc, mleko o 7 proc.,  ryż o 6,3 proc., a makarony o 4,3 proc.

 

ZOBACZ: Powołano nowych wiceministrów finansów

 

W tym roku nie za bardzo możemy liczyć na niskie ceny żywności. Mamy suszę stulecia, co oznacza, że będziemy mieli dotkliwy nieurodzaj w rolnictwie. Sytuację komplikują zamknięte z powodu pandemii granice państwa. Rolnicy nie będą mogli korzystać z pracy Ukraińców przy zbiorze owoców i warzyw na polach i w sadach.

 

Nie wszystko drożeje

 

Wysoka inflacja, liczona  w skali rok  do roku, utrzymuje się od kilku miesięcy. W lutym była nawet trochę wyższa niż w marcu (4,7 proc.). Jednak marzec tego roku w porównaniu z tym samym miesiącem w 2019 roku wypadł wyjątkowo źle, bo wtedy ceny wzrosły o 1,7 proc. Także zmiana cen liczona miesiąc do miesiąca jest teraz duża. W marcu towary i usługi były droższe o 1,8 proc. w porównaniu z lutym.

 

ZOBACZ: Dwa miliony chorych na COVID-19

 

W zeszłym miesiącu wyraźnie więcej niż rok temu wydawaliśmy na opłaty mieszkaniowe – były o 7,5 proc. wyższe, głównie za sprawą rosnących stawek za wywóz śmieci. Ale za niektóre dobra i usługi płaciliśmy mniej. Transport potaniał o 1,4 proc., a odzież i obuwie o 1,7 proc.

 

Spadek cen mało prawdopodobny

 

Jeszcze kilka dni temu prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński mówił, że będziemy mieli w Polsce deflację, czyli spadek cen. Całkowicie odmiennie sytuację ocenił po dzisiejszym inflacyjnym komunikacie Głównego Urzędu Statystycznego Jerzy Kropiwnicki, członek Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem, z powodu pandemii nie będziemy mieli klasycznej recesji  polegającej na spadku PKB, wzroście bezrobocia i deflacji. Tę ostatnią zastąpi inflacja. Główną jej przyczyną będzie spadek podaży wywołany zerwaniem światowych łańcuchów zaopatrzenia i kooperacji.

 

ZOBACZ: PiS chce rozszerzyć Tarczę Antykryzysową. "Wprowadzamy m.in. postulaty prezydenta"

 

- Odłożony popyt konsumentów będzie jak fala powodziowa. Ludzie będą chcieli dużo kupić, podaż będzie ograniczona, ceny pójdą w górę – przewiduje Jerzy Kropiwnicki. Taki scenariusz to kłopot dla banku centralnego, który musi już dziś pogodzić się z inflacją wyraźnie wyższą niż cel NBP lokujący się w przedziale 1,5-3,5 proc.

 

Kłopot będzie miał także GUS, który informuje o problemach ze zbieraniem danych inflacyjnych w tym miesiącu. Niektóre ceny są wielką niewiadomą. Nie odbywają się bowiem żadne imprezy kulturalne i sportowe, turystyka zamarła, a odzież sprzedawana jest w nielicznych sklepach.

Jacek Brzeski
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie