Epidemia może potrwać rok? Ekspert ds. zakażeń: to optymistyczne podejście
- Nie powinniśmy pozwalać na zasłanianie ust i nosa przypadkowymi przedmiotami typu szalik, skarpetka czy kominiarka. Jeżeli będziemy udawać ochronę dróg oddechowych, to rzeczywiście możemy się spodziewać większej liczby zakażeń – powiedział w środę w Polsat News ekspert profilaktyki zakażeń dr Paweł Grzesiowski.
Dr Paweł Grzesiowski - ekspert w dziedzinie immunologii i terapii zakażeń, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń w Polsat News wypowiadał się m.in. na temat stopniowego znoszenia ograniczeń spowodowanych rozprzestrzeniającym się koronawirusem i odmrażania gospodarek w różnych krajach, co jak zapowiada rząd, wkrótce nastąpi również w Polsce.
- Dopóki nie znamy rzeczywistej liczby chorych i nie wiemy na jakim etapie jesteśmy w tej pierwszej fali epidemicznej, to wątpliwości czy takie decyzje są słuszne będą, ale są one nieuniknione - mówił Grzesiowski. - Ja porównuję tę falę epidemiczną w Polsce do fali powodziowej, bo myśmy w postaci kwarantanny narodowej zbudowali pewną tamę i teraz mamy już tak dużo spiętrzonej wody, że musimy powoli uruchamiać luzy i spuszczać tę wodę nagromadzoną przed tamą, więc jakieś formy uruchomienia aktywności społecznej są już w tej chwili konieczne - przekonywał epidemiolog.
- Po pierwsze, my nie przeżyjemy epidemii czy pandemii cały czas w domu. Musielibyśmy zaplanować pół roku kwarantanny, co jest niemożliwe, przede wszystkim gospodarka tego nie przeżyje. Po drugie, jeżeli będziemy uruchamiali stopniowo i określone dziedziny, to możemy się spodziewać nie większych zachorowań niż mamy w tej chwili - kontynuował.
ZOBACZ: Müller ujawnił, kiedy rząd spodziewa się szczytu zachorowań
Podkreślił, że obecnie nie przekraczamy 500 przypadków nowych dziennie, co oznacza, że do szpitala z tej grupy trafia średnio 10-15 osób, a spośród nich 1/3 na oddział intensywnej terapii. - Oczywiście ja się posługuję szacunkami potwierdzonych przypadków, ale jeżeli tymi ilościami będziemy zarządzać, to nie dojdzie do zablokowania oddziałów zakaźnych i szpitali jednoimiennych, a przecież o to nam od początku chodziło - zaznaczył ekspert.
Maseczki, nie szaliki
- W takiej sytuacji pojawiają się pytania, jak zachować środki ostrożności; jeżeli wchodzimy do sklepu spożywczego, zakładamy rękawiczki, odkażamy dłonie, ale jeżeli będziemy wchodzić do sklepów z odzieżą, czasami te ubrania się przymierza. Jak to zrobić, żeby było bezpiecznie? - zapytał prowadzący program.
- Podstawą ochrony w chorobie COVID-19 jest ochrona dróg oddechowych i to tzw. ochrona dwustronna czyli wdechowo-wydechowa. Jednym słowem, jeżeli zablokujemy maseczką wydech osoby która ewentualnie może być zakaźna, a druga osoba, która w to miejsce wejdzie, będzie miała również maseczkę, chroniącą przed wdychaniem powietrza skażonego, to nie mamy zagrożenia przeniesieniem zakażenia. Wirus nie przedostaje się przez skórę, a więc nawet jeśli na ubraniu lub jakimś produkcie spożywczym, elektronicznym pojawiłby się, to powinno nas chronić przestrzeganie higieny - dezynfekcja rąk oraz rękawiczek, jeśli są wielokrotnego użytku. Te zabezpieczenia są moim zdaniem zupełnie wystarczające. Nie dotyk, nawet do twarzy jest tutaj istotny, ale przeniesienie za pomocą naszej ręki wirusa na błonę śluzową nosa czy oczu - powiedział lekarz.
Należy jednocześnie pamiętać - podkreślił dr Grzesiowski - że środki, którymi próbujemy się chronić zasłaniając twarz, powinny być odpowiedniej jakości. - Ma to być maska filtrująca, ewentualnie maseczka chirurgiczna czy jakaś forma materiału filtrującego. Nie powinniśmy pozwalać na zasłanianie ust i nosa przypadkowymi przedmiotami typu szalki, skarpetka czy jakiś komin lub kominiarka. To nie są środki ochrony dróg oddechowych. To są symboliczne zasłonięcia nosa czy ust, ale one nie dają ochrony. Jeżeli będziemy udawać szalikiem ochronę dróg oddechowych, to rzeczywiście możemy się spodziewać większej liczby zakażeń - mówił.
Może to być maseczka własnoręcznie przygotowana. - Powinna zawierać dwie warstwy materiału bawełnianego, a w środku coś filtrującego, np. kawałek ścierki z mikrofibry, wycięty filtr z worka do odkurzacza - mówił gość Polsat News.
Maski wielorazowego użycia powinny być prane nie rzadziej niż raz dziennie w temperaturze co najmniej 60 stopni. Jeśli mielibyśmy używać ich w biurach, urzędach czy w bankach, to maska bawełniano-włókninowa powinna być zamieniana na inną po 3-4 godzinach.
"Będziemy żyli z tym wirusem
Epidemiolog odniósł się także do wypowiedzi ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego który powiedział we wtorek, że pandemia koronawirusa może potrwać jeszcze nawet rok.
- Ja bym poszedł jeszcze dalej, uważam że rok to jest optymistyczne podejście. Minister Szumowski jest osobą o wyważonych sądach, a więc nie chce roztaczać wizji kilkuletniej przygody z koronawirusem. Ale wszelkie dane wskazują na to, że ten wirus pozostanie z nami dłużej - powiedział Grzesiowski.
Jak argumentował, jest to spowodowane właściwościami wirusa. - Jest to wirus na tyle łagodny, choć wszystkim nam się wydaje, że jest straszny, w związku z tym, jeśli taki wirus pojawia się w populacji, która nie ma odporności, to będzie w niej długo funkcjonował. Nikt z nas nie jest odporny, a wirus przenosi się od osoby do osoby. Proszę zwrócić uwagę, że ten wirus zawojował cały świat, a świat też nie choruje równoczasowo. I to, że u nas się fala przetoczy powiedzmy do czerwca, nie oznacza, że przyjezdni np. z Afryki, gdzie pierwsza fala dopiero dociera, nie będą dla nas niebezpieczni. My musimy się nastawić na to, że będziemy żyć z tym nowym wirusem, podobnie jak z wirusem grypy przez następne kilka sezonów. I dlatego musimy uruchomić normalnie funkcjonujący przemysł, gospodarkę i wszystkie inne dziedziny życia z tą właśnie świadomością, że wirus jest wśród nas. A więc maseczki staną się moim zdaniem już normalnym krajobrazem - stwierdził lekarz.
Czytaj więcej