Śmiguciarze i pisanki "ratujące" przed oblaniem wodą. Jak dawniej obchodzono Wielkanoc na wsi

Polska
Śmiguciarze i pisanki "ratujące" przed oblaniem wodą. Jak dawniej obchodzono Wielkanoc na wsi
Facebook/Muzeum Wsi Lubelskiej
Dawniej jaja gotowano w wywarze z łupin czerwonej cebuli, by nabrały ciemnej barwy

- Pisankami dzielono się - służyły jako dar. Według ludowych wierzeń, miały przeciwdziałać każdemu złu - mówi Agnieszka Matecka-Skrzypek. Współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego wspomina w rozmowie z polsatnews.pl, jak w dawnych latach wiejska społeczność spędzała Wielkanoc.

Obecnie większość kupuje gotowe ozdoby wielkanocne. - W dawnych latach pracowano przy nich całymi rodzinami, a przy zdobieniu stosowano barwniki, które dostarczała natura. Jaja gotowano na przykład w wywarze z łupin czerwonej cebuli - skorupka nabierała wtedy pięknego ciemnożółtego czy brązowego koloru. Z naturalnych metod stosowano także m.in. sok z bzu czarnego, który dawał ciemnoniebieski odcień oraz żyto, dzięki któremu skorupki jaj stawały się zielone. Tak powstawały śląskie kraszanki, na których później ostrym narzędziem wyskrobywano przeróżne wzory - tłumaczy Matecka-Skrzypek.

 

Innym sposobem zdobienia była metoda batikowa. Do jej użycia stosowano wosk, barwnik oraz narzędzie do rysowania (np. igłę do maszyny, szpilkę wbitą w kredkę lub specjalny pisak z lejkiem).

 

 

- Jajko od czasów starożytności symbolizowało nowe życie, miłość, płodność. Dawniej pisankami dzielono się - służyły jako dar. Według ludowych wierzeń, miały być gwarancją szczęścia i powodzenia w życiu. Panny obdarowywały nimi kawalerów, a rodzice chrzestni chrześniaków. Ich wzory przechodziły z pokolenia na pokolenie. Pisanki z biegiem lat straciły na swojej magicznej wartości. Dziś pełnią bardziej rolę dekoracji - liczy się głównie ich urok - dodaje.

 

Symbolika pokarmu

 

W Niedzielę Wielkanocną rodziny spotykały się przy śniadaniu. Każdy z elementów święconki symbolizował coś ważnego.

 

⦁ chleb - ciało Chrystusa

⦁ jajko - nowe życie, miłość, płodność

⦁ wędlina - dostatek

⦁ sól - oczyszczenie

⦁ pieprz - nieśmiertelność

⦁ chrzan - siła

⦁ babka - doskonałość

⦁ ser -porozumienie między ludźmi a naturą

⦁ baranek - odkupienie grzechów

 

- Ścisły post w niektórych regionach obowiązywał nawet od Wielkiego Piątku do śniadania w Wielką Niedzielę - podkreśla współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego.

 

"Wielka Niedziela była dniem spędzanym w gronie rodziny"

 

- Popularny był żur z wędzoną kiełbasą lub mięsem. Do tego dodawano gotowane jajka. Całość była przyprawiana chrzanem, solą i pieprzem. Na stole pojawiała się kiełbasa i szynka. Wśród ciast królowały oczywiście drożdżowe baby. Niedziela Wielkanocna była dniem spędzanym w gronie rodziny - mówi Matecka-Skrzypek.

 

 

- W Wielkanoc skorupki jajek zakopywano w ziemi, pod owocowymi drzewami lub w ogrodach, miały przynieść urodzaj. Były też dodawane kurom do pokarmu, by lepiej się niosły - tłumaczy.

 

Natomiast krzyżyki z palmy wielkanocnej w świąteczny poniedziałek o świcie gospodarz wbijał w skiby. - Miała przynieść mu urodzaj w nadchodzącym sezonie i ochronić od gradobicia. W niektórych regionach w tym celu organizowano nawet procesje konne - opowiada.

 

Kawalerowie oblewali panny wodą

 

Dniem spotkań, zabaw i wspólnego świętowania był Poniedziałek Wielkanocny, najbardziej kojarzony ze śmigusem - dyngusem, czyli polewaniem się życiodajną wodą i wypraszaniem datków. Tego dnia chodziły też liczne grupy przebierańców. Na Podlasiu oraz Lubelszczyźnie byli to wiosenni kolędnicy.

 

- W Wielki Poniedziałek można było spotkać w Małopolsce śmiguciarzy - ustrojonych słomą młodzieńców zaopatrzonych w wiadra. Dziewczyny były oblewane wodą, a czasami lądowały nawet w pobliskich stawach oraz korytach, które służyły do pojenia zwierząt w gospodarstwie - opowiada Matecka-Skrzypek.

 

- Panna traktowała ten gest jako wyróżnienie ze strony kawalera. Takie zaloty świadczyły o zainteresowaniu z jego strony. Dziewczęta, żeby wykupić się od zmoczenia, obdarowywały ich pisankami - dodaje współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego. Wodą oblewano zazwyczaj do południa.

 

W poniedziałek gospodarstwa były odwiedzane przez barwnie poprzebierane grupy, które płatały gospodarzom figle. - Śpiewali i recytowali, a przede wszystkim winszowali. Za te życzenia otrzymywali zazwyczaj jajko, czasem ser czy masło, a nawet kawałek kiełbasy - zdradza Matecka-Skrzypek.

 

Zwyczaj, który przetrwał do dziś...

 

W podkrakowskich wsiach chodziła z orszakiem "Siuda Baba" - Jej rolę odgrywał przebierany za usmoloną kobietę mężczyzna. Postać chodziła od domu do domu w poszukiwaniu panien. Według legendy, w ten sposób chciała znaleźć swoją następczynię, ponieważ przez cały rok musiała pilnować źródełka oraz świętego ognia na wzgórzu w Lednicy Górnej, blisko Wieliczki. Miejsce mogła opuścić tylko w lany poniedziałek - tłumaczy współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego.

 

 

- Przemieszczała się po wsi w towarzystwie grupki młodych mężczyzn - Cygana z batem i krakowiaków. Przy sobie mieli sadzę, do smarowania napotkanych osób. Gdy grupa "Siudej Baby" nie była przyjmowana przez domowników, czasami brudziła obiekty w obrębie gospodarstwa - smarowano wtedy sadzą m.in. klamki oraz drzwi wejściowe - dodaje.

 

Orszak miał także ze sobą przystrojony wózek z figurą zmartwychwstałego Chrystusa. Zbierano do niego datki, którymi można było "się wykupić" u "Siudej Baby".

Małgorzata Sawa/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie