Śmiguciarze i pisanki "ratujące" przed oblaniem wodą. Jak dawniej obchodzono Wielkanoc na wsi
- Pisankami dzielono się - służyły jako dar. Według ludowych wierzeń, miały przeciwdziałać każdemu złu - mówi Agnieszka Matecka-Skrzypek. Współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego wspomina w rozmowie z polsatnews.pl, jak w dawnych latach wiejska społeczność spędzała Wielkanoc.
Obecnie większość kupuje gotowe ozdoby wielkanocne. - W dawnych latach pracowano przy nich całymi rodzinami, a przy zdobieniu stosowano barwniki, które dostarczała natura. Jaja gotowano na przykład w wywarze z łupin czerwonej cebuli - skorupka nabierała wtedy pięknego ciemnożółtego czy brązowego koloru. Z naturalnych metod stosowano także m.in. sok z bzu czarnego, który dawał ciemnoniebieski odcień oraz żyto, dzięki któremu skorupki jaj stawały się zielone. Tak powstawały śląskie kraszanki, na których później ostrym narzędziem wyskrobywano przeróżne wzory - tłumaczy Matecka-Skrzypek.
Innym sposobem zdobienia była metoda batikowa. Do jej użycia stosowano wosk, barwnik oraz narzędzie do rysowania (np. igłę do maszyny, szpilkę wbitą w kredkę lub specjalny pisak z lejkiem).
- Jajko od czasów starożytności symbolizowało nowe życie, miłość, płodność. Dawniej pisankami dzielono się - służyły jako dar. Według ludowych wierzeń, miały być gwarancją szczęścia i powodzenia w życiu. Panny obdarowywały nimi kawalerów, a rodzice chrzestni chrześniaków. Ich wzory przechodziły z pokolenia na pokolenie. Pisanki z biegiem lat straciły na swojej magicznej wartości. Dziś pełnią bardziej rolę dekoracji - liczy się głównie ich urok - dodaje.
Symbolika pokarmu
W Niedzielę Wielkanocną rodziny spotykały się przy śniadaniu. Każdy z elementów święconki symbolizował coś ważnego.
⦁ chleb - ciało Chrystusa
⦁ jajko - nowe życie, miłość, płodność
⦁ wędlina - dostatek
⦁ sól - oczyszczenie
⦁ pieprz - nieśmiertelność
⦁ chrzan - siła
⦁ babka - doskonałość
⦁ ser -porozumienie między ludźmi a naturą
⦁ baranek - odkupienie grzechów
- Ścisły post w niektórych regionach obowiązywał nawet od Wielkiego Piątku do śniadania w Wielką Niedzielę - podkreśla współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego.
"Wielka Niedziela była dniem spędzanym w gronie rodziny"
- Popularny był żur z wędzoną kiełbasą lub mięsem. Do tego dodawano gotowane jajka. Całość była przyprawiana chrzanem, solą i pieprzem. Na stole pojawiała się kiełbasa i szynka. Wśród ciast królowały oczywiście drożdżowe baby. Niedziela Wielkanocna była dniem spędzanym w gronie rodziny - mówi Matecka-Skrzypek.
- W Wielkanoc skorupki jajek zakopywano w ziemi, pod owocowymi drzewami lub w ogrodach, miały przynieść urodzaj. Były też dodawane kurom do pokarmu, by lepiej się niosły - tłumaczy.
Natomiast krzyżyki z palmy wielkanocnej w świąteczny poniedziałek o świcie gospodarz wbijał w skiby. - Miała przynieść mu urodzaj w nadchodzącym sezonie i ochronić od gradobicia. W niektórych regionach w tym celu organizowano nawet procesje konne - opowiada.
Kawalerowie oblewali panny wodą
Dniem spotkań, zabaw i wspólnego świętowania był Poniedziałek Wielkanocny, najbardziej kojarzony ze śmigusem - dyngusem, czyli polewaniem się życiodajną wodą i wypraszaniem datków. Tego dnia chodziły też liczne grupy przebierańców. Na Podlasiu oraz Lubelszczyźnie byli to wiosenni kolędnicy.
- W Wielki Poniedziałek można było spotkać w Małopolsce śmiguciarzy - ustrojonych słomą młodzieńców zaopatrzonych w wiadra. Dziewczyny były oblewane wodą, a czasami lądowały nawet w pobliskich stawach oraz korytach, które służyły do pojenia zwierząt w gospodarstwie - opowiada Matecka-Skrzypek.
- Panna traktowała ten gest jako wyróżnienie ze strony kawalera. Takie zaloty świadczyły o zainteresowaniu z jego strony. Dziewczęta, żeby wykupić się od zmoczenia, obdarowywały ich pisankami - dodaje współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego. Wodą oblewano zazwyczaj do południa.
W poniedziałek gospodarstwa były odwiedzane przez barwnie poprzebierane grupy, które płatały gospodarzom figle. - Śpiewali i recytowali, a przede wszystkim winszowali. Za te życzenia otrzymywali zazwyczaj jajko, czasem ser czy masło, a nawet kawałek kiełbasy - zdradza Matecka-Skrzypek.
Zwyczaj, który przetrwał do dziś...
W podkrakowskich wsiach chodziła z orszakiem "Siuda Baba" - Jej rolę odgrywał przebierany za usmoloną kobietę mężczyzna. Postać chodziła od domu do domu w poszukiwaniu panien. Według legendy, w ten sposób chciała znaleźć swoją następczynię, ponieważ przez cały rok musiała pilnować źródełka oraz świętego ognia na wzgórzu w Lednicy Górnej, blisko Wieliczki. Miejsce mogła opuścić tylko w lany poniedziałek - tłumaczy współzałożycielka Stowarzyszenia Animatorów Ruchu Folkowego.
Siuda Baba powróci do Wieliczki w Poniedziałek Wielkanocnyhttps://t.co/mq8SeD5R6k#siudababa pic.twitter.com/gQDvoj18Wt
— Wieliczka City (@wieliczkacity) March 25, 2018
- Przemieszczała się po wsi w towarzystwie grupki młodych mężczyzn - Cygana z batem i krakowiaków. Przy sobie mieli sadzę, do smarowania napotkanych osób. Gdy grupa "Siudej Baby" nie była przyjmowana przez domowników, czasami brudziła obiekty w obrębie gospodarstwa - smarowano wtedy sadzą m.in. klamki oraz drzwi wejściowe - dodaje.
Orszak miał także ze sobą przystrojony wózek z figurą zmartwychwstałego Chrystusa. Zbierano do niego datki, którymi można było "się wykupić" u "Siudej Baby".
Czytaj więcej