"Do dzisiaj odczuwamy brak wspaniałych polityków". Prezydent o katastrofie smoleńskiej
Trudno mi uwierzyć, że minęło już 10 lat od dnia, kiedy dotarła do mnie druzgocąca wiadomość o katastrofie na lotnisku w Smoleńsku; do dzisiaj odczuwamy w życiu publicznym brak wspaniałych polityków, urzędników, dowódców Wojska Polskiego i duchownych - podkreślił w piątek prezydent Andrzej Duda.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
"Trudno mi uwierzyć, że minęło już 10 lat od dnia, kiedy dotarła do mnie druzgocąca wiadomość o katastrofie na lotnisku w Smoleńsku. Wiele spośród 96 osób, które wtedy zginęły, było mi bliskich, w tym Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lech Kaczyński i Jego Małżonka, Maria Kaczyńska" - napisał na Facebooku prezydent Duda.
ZOBACZ: 10. rocznica katastrofy smoleńskiej. "Wszystkich nas po prostu poraziła"
Podkreślił, że "do dzisiaj odczuwamy w życiu publicznym brak wspaniałych polityków, urzędników państwowych, dowódców Wojska Polskiego, duchownych, działaczy społecznych, wielu wyjątkowych ludzi, którym dużo zawdzięczamy". "Odeszli, wykonując obowiązek pamięci, chcąc oddać hołd polskim oficerom, ofiarom zbrodni katyńskiej pomordowanym w 1940 roku. Składam Im dzisiaj osobisty hołd. Pamiętamy" - zapewnił Andrzej Duda.
Prezydent Duda przyjechał na Wawel, gdzie oddał hołd spoczywającej w krypcie katedry parze prezydenckiej: Lechowi i Marii Kaczyńskim.
WIDEO: Andrzej Duda oddał hołd parze prezydenckiej
Ze względu na stan epidemii prezydentowi towarzyszyło zaledwie kilka osób: wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, prezydencki minister Wojciech Kolarski, marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski i wojewoda małopolski Piotr Ćwik.
- Mam nadzieję, że wszyscy w szczególności dzisiaj, będą pamiętali o tamtym dniu - mówił prezydent. Jak dodał, ci, którzy czują potrzebę, mogą pomodlić się za ofiary katastrofy, a Wielki Piątek to dobra okazja, by to zrobić i okazja, by wspomnieć ich "oddanie ojczyźnie".
- Bo nie mam żadnej wątpliwości, że wszyscy, którzy wtedy razem z prezydentem i jego małżonką polecieli do Smoleńska, polecieli tam z potrzeby serca, polecieli, bo byli wielkimi polskimi patriotami. Chcieli oddać hołd polskim oficerom bestialsko pomordowanym przez Sowietów w Katyniu. Choć dla nas to jest wielki symbol, przecież nie wiedzieli, że to jest ich ostatnia droga w służbie ojczyzny. Cześć ich pamięci - oświadczył Duda.
Premier: to moment, w którym czas się zatrzymał
"10 lat od katastrofy smoleńskiej. To moment, w którym czas się zatrzymał. Tamten krzyk dzwoni wciąż głośno w uszach. Przeżywaliśmy narodową tragedię jako wspólnota. Dziś, w innych okolicznościach, też potrzebujemy jedności. Cześć pamięci ofiar Katynia i tragedii smoleńskiej" - napisał w piątek na Twitterze Morawiecki.
10 lat od katastrofy smoleńskiej. To moment, w którym czas się zatrzymał. Tamten krzyk dzwoni wciąż głośno w uszach. Przeżywaliśmy narodową tragedię jako wspólnota. Dziś, w innych okolicznościach, też potrzebujemy jedności. Cześć pamięci ofiar Katynia i tragedii smoleńskiej.
— Mateusz Morawiecki (@MorawieckiM) April 10, 2020
Prezes PiS o bracie: w sposób poważny wpisał się w historię Polski
Jarosław Kaczyński był pytany w piątek w Programie I Polskiego Radia o dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego i o to, czy powstanie takiej formacji jak rządząca obecnie PiS, byłoby możliwe bez drogi życiowej i wkładu Lecha Kaczyńskiego.
- Mogę powiedzieć jednoznacznie: nie byłoby to możliwe i to już od początków tej drogi, ja mówię o drodze od roku 89. Porozumienie Centrum, które było formacją racjonalnie przeciwstawiającą się postkomunizmowi, było czymś, co nie powstałoby z całą pewnością, gdyby patronem tego całego przedsięwzięcia nie był Lech Kaczyński, wówczas pierwszy zastępca przewodniczącego Solidarności - mówił Kaczyński, zaznaczając, że jego brat nigdy nie był członkiem tej partii, był tylko posłem i członkiem klubu parlamentarnego.
Według prezesa PiS, "nie ma nawet cienia jakiejkolwiek wątpliwości, co do tego, że tego nie udałoby się stworzyć, gdyby nie jego (Lecha Kaczyńskiego) pozycja, jego wsparcie, nie to, że był kimś w bardzo liczącej się wówczas Solidarności, kimś bardzo ważnym".
Jak podkreślił, w przypadku Lecha Kaczyńskiego ważna była "cała droga": jego praca jako posła, szefa NIK, ministra, prezydenta Warszawy, i na koniec - prezydenta RP.
Prezes PiS ocenił, że Lech Kaczyński podjął wiele potrzebnych Polsce działań. Podkreślił, że praca jego brata w Ministerstwie Sprawiedliwości - związana z walką z przestępczością - było czymś, co - jak zaznaczył - dało mu potężną popularność. - Dlatego mogliśmy stworzyć Prawo i Sprawiedliwość, bez tego ten zamysł w ogóle by nie powstał: prawica byłaby przegrana, rozbita, a PiS byłoby najwyżej jakimś pomysłem, ideą, niczym więcej - ocenił Kaczyński.
Czytaj więcej