Kwarantanna uderzyła w dilerów. Narkomani z Indii zgłaszają się na odwyk
Ogólnokrajowa kwarantanna w Indiach uderzyła w pendżabskich dilerów narkotykowych. W czasach koronawirusa trudniej dotrzeć do klientów przez policję i komitety obywatelskie pilnujące wjazdu do osiedli i wiosek. W efekcie wielu uzależnionych stawia się na leczenie.
Hardeep i Bhupinder nie przestraszyli się 21-dniowego zakazu wychodzenia z domu i kontroli policji na ulicach i drogach. Jak podał dziennik "The Times of India", 3 kwietnia wybrali się do wioski Kaleke w Pendżabie, aby od Kala Jassada kupić heroinę.
Pary nie zatrzymała policja. Obywatelskiego aresztu dokonał komitet wioskowy, który pilnuje wejść do wioski podczas ogólnokrajowej kwarantanny.
Podobny los spotkał 4 kwietnia czterech mężczyzn w pendżabskiej wiosce Mari oraz posterunkowego Inderjita Singha, u którego mieszkańcy wioski Bukanwala znaleźli pół grama heroiny.
"Tutaj nawet policjant może być twoim dilerem"
- Pendżab i miasto Ćandigarh są zagłębiem twardych narkotyków. Tutaj nawet policjant może być twoim dilerem - mówi Ranjeet Singh, który studiował na uczelni technicznej w Ćandigarhrze. - Ludzie mają tutaj pieniądze i tędy idą podobno szlaki przemytnicze, stąd popularność narkotyków. W Pendżabie jest naprawdę dużo uzależnionych i to spory problem – przyznaje, dodając, że kilku jego znajomych zmaga się z nałogiem.
ZOBACZ: Przedłużenie obostrzeń i zaleceń. Dziś decyzja rządu
"The Times Of India" powołując się na szacunki ekspertów ze szpitala uniwersyteckiego w pendżabskiej Bathindze podaje, że w 30-milionowym stanie jest ponad 700 tys. uzależnionych od narkotyków.
Według oficjalnych danych od początku 21-dniowej kwarantanny do pendżabskich ośrodków uzależnień, w których leczenie odwykowe jest bezpłatne, zgłasza się codziennie ponad tysiąc osób. Nowych pacjentów jest już 16 tys. - To dobry znak, że więcej uzależnionych zaczęło przychodzić na leczenie po rozpoczęciu kwarantanny - przyznał minister zdrowia Balbir Singh Sidhu.
Czytaj więcej