Bruksela: Polacy bez belgijskiej rejestracji mogą stracić samochód
Policjanci z komendy Bruksela-Północ, konfiskują samochody z zagranicznymi tablicami rejestracyjnymi. Okazuje się, że 1/4 z nich należy do Polaków. Zdaniem funkcjonariuszy, właściciele aut naruszają obostrzenia związane z koronawirusem, bo do Belgii nie można przyjeżdżać w celach turystycznych.
Polacy, którzy mieszkają w Belgii, ale nie przerejestrowali aut, mogą mieć teraz problem. Mundurowi z Brukseli rozpoczęli akcję związaną z koronawirusem, dzięki której mogą trafić na osoby omijające prawo.
Policja z dzielnicy Bruksela Północna od ubiegłego czwartku, czyli tuż po przedłużeniu tzw. kwarantanny społecznej i zaostrzeniu kontroli jej przestrzegania, konfiskuje samochody z zagranicznymi rejestracjami. Jak dowiedziała się Dorota Bawołek, korespondentka Polsat News w Brukseli, do tej pory doszło do zarekwirowania 17 aut, z czego prawie jedna czwarta należała do Polaków.
ZOBACZ: Koronawirus - Raport Dnia. Środa, 1 kwietnia
Funkcjonariusze komendy z Brukseli Północ, działają w 3 dzielnicach: Schaarbeek, Evere i Sint Joost ten Node. Amal Ihkan, z tamtejszej komendy, tłumaczy korespondentce Polsat News Dorocie Bawołek, że akcja związana jest z egzekwowaniem zakazów wprowadzonych przez belgijskie władze, które mają na celu walkę z koronawirusem. Według przepisów, wszelkie nieuzasadnione przemieszczanie się obywateli jest zabronione.
- Celem konfiskaty samochodów jest egzekwowanie przestrzegania nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa wprowadzonych rządowym dekretem, związanym z pandemią koronawirusa. Chcemy, by obywatele je respektowali - mówi Amal Ihkan w rozmowie z Polsat News.
Policja: akcja nie jest wymierzona w żadną grupę etniczną
Odsetek zarekwirowanych aut z polskimi tablicami rejestracyjnymi jest stosunkowo duży. Polacy są jedną z największych mniejszości narodowych w belgijskiej stolicy, po Francuzach, Marokańczykach, Holendrach i Rumunach. Jak wynika, z oficjalnych danych MSZ, w Belgii mieszka obecnie ok. 120 tys. Polaków - co daje im piąte miejsce pod względem liczebności wśród mniejszości narodowych w całym kraju. W Brukseli oficjalnie rezyduje ok. 30 tys. naszych rodaków.
ZOBACZ: W USA 4 tys. zgonów z powodu koronawirusa. Scenariusze mówią nawet o 240 tys. ofiar
Policja zaznacza, że akcja konfiskaty aut nie jest wymierzona w żadną grupę etniczną, czy narodową. Ma jedynie za zadanie egzekwowanie ministerialnego dekretu. - Właściciele aut na zagranicznych tablicach, których zatrzymaliśmy łamią obecnie prawo. Belgijskie granice są zamknięte. Do kraju nie można zatem przyjechać w celach turystycznych, czy na spacer - tłumaczy Amal Ihkan.
Przerejestrowanie samochodu w Belgii wiąże się z dużymi kosztami
Akcja brukselskiej policji może jednak uderzyć w tych Polaków, którzy na stałe mieszkają i pracują w Brukseli, ale wciąż niezgodnie z belgijskim prawem, używają tu samochodów zarejestrowanych w Polsce. Przerejestrowanie w Belgii wiąże się z dużymi kosztami i płaceniem dużo wyższych składek ubezpieczeniowych niż w Polsce. Od początku 2020 roku ponadto do Brukseli nie mogą wjeżdżać auta o normie euro 3 (wyprodukowane przed 2005 rokiem)- z wyjątkiem samochodów na zagranicznych rejestracjach, których właściciele przyjeżdżają tu czasowo, np. w celach turystycznych.
ZOBACZ: Czego w czasie epidemii boją się Polacy?
- Próbujemy jedynie zmusić obywateli do respektowania nowych zasad, by koronawirus się nie rozprzestrzeniał. Właściciele aut nie mogą odbywać nieuzasadnionych podróży. W akcji nie chodzi o żadne stereotypy dotyczące narodowości - zapewnia Amal Ihkan.
Mundurowi rekwirują też auta, zarejestrowane w kraju, których kierowcy nagminnie łamią ograniczenia związane z pandemią. W ubiegłym tygodniu w Liege na południu kraju doszło do konfiskaty samochodu obywatela Belgii. Po tym, gdy trzy dni z rzędu był kontrolowany przez policję i nie potrafił udowodnić, że jego podróż jest uzasadniona np. potrzebą dojazdu do szpitala czy supermarketu.
Czytaj więcej