Ojciec i córka nie żyją, matka w szpitalu. Rodzinna tragedia na Śląsku
Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności rodzinnej tragedii, do której doszło we wtorek w jednym z domów w Orzeszu w powiecie mikołowskim (Śląskie). Znaleziono tam ciało mężczyzny, jego dziewięcioletnia córka zmarła mimo reanimacji, a jej matka z ranami kłutymi została przewieziona do szpitala.
Sierż. sztab. Ewa Sikora z komendy w Mikołowie powiedziała, że tragedia rozegrała się w domu jednorodzinnym w Orzeszu, w którym mieszkała trzyosobowa rodzina - 42-letni mężczyzna, 41-letnia kobieta oraz ich dziewięcioletnia córka. Służby miały zgłoszenie o pożarze w budynku.
- Na miejscu znaleziono ciało mężczyzny oraz dziewczynkę, która była reanimowana, niestety bezskutecznie. Kobieta, która miała liczne rany kłute, została przetransportowana do szpitala. Była przytomna - powiedziała policjantka. Jak dodała, na poddaszu domu, w pomieszczeniu kuchennym, miał miejsce pożar.
Rozszerzone samobójstwo?
Jak powiedziała Sikora, nie wiadomo jeszcze, jakie były przyczyny śmierci mężczyzny i jej córki. Nie wiadomo, czy osoby te miały jakieś zewnętrzne obrażenia czy też zmarły w wyniku pożaru. Według "Dziennika Zachodniego", w domu przy ul. Pocztowej doszło prawdopodobnie do próby tzw. rozszerzonego samobójstwa. Policja nie podaje na razie żadnych dodatkowych informacji, tłumacząc to dobrem postępowania. Na miejscu są m.in. technicy kryminalistyczni i prokurator.
Mł. kpt. Jakub Gendarz z mikołowskiej komendy PSP powiedział, że pożar w domu udało się stosunkowo szybko opanować. - Było duże zadymienie poddasza. Strażacy weszli do środka i wyciągnęli stamtąd mężczyznę i dziewczynkę, która była reanimowana - powiedział. Na miejsce skierowano 10 zastępów strażaków.