Marszałek woj. pomorskiego z koronawirusem. "Do Włoch pojechałem po wnuczkę"
Pojechałem do Włoch, aby zabrać do siebie do domu 4,5-letnią wnuczką, nie złamałem żadnych przepisów - napisał w poniedziałek na Facebooku marszałek pomorski Mieczysław Struk, u którego wykryto zarażenie koronawirusem.
"Jeszcze raz bardzo wszystkim Wam dziękuję za życzenia zdrowia, troskę i modlitwy. Wiele to dla mnie znaczy i dodaje sił. Wielu z Państwa pyta mnie o moje podejrzenia dotyczące przyczyny zakażenia. Pojawiają się także informacje o tym, że byłem na nartach we Włoszech oraz wiele innych spekulacji. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której tylko pełna wiedza może nas chronić przed popełnianiem błędów, więc oto fakty: przede wszystkim obowiązki marszałka województwa wiążą się z udziałem w wielu spotkaniach" - stwierdził samorządowiec Platformy Obywatelskiej.
ZOBACZ: Poseł opuścił szpital po zakażeniu koronawirusem
Dodał, że wraz z rozwojem epidemii zmniejszał do "niezbędnego minimum" liczbę bezpośrednich, służbowych spotkań. "Drugą sprawą jest to, że przybywało spotkań związanych z koronawirusem. Powołaliśmy sztab kryzysowy, zrobił to również Wojewoda, szpitale wojewódzkie są placówkami podległymi marszałkowi, wobec tego odbywały się liczne spotkania z ich przedstawicielami" - czytamy we wpisie Struka.
Podkreślił, że "cały czas stosowaliśmy się do zmieniających się w czasie zaleceń" Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
"Jestem ojcem i dziadkiem"
"Podnoszoną przez wielu kwestią są także moje podróże prywatne i służbowe. Na początku marca byłem w Brukseli, byłem także we Włoszech w dniach 7-8 marca. Wiem, że nie wszyscy mnie zrozumieją, ale poza byciem marszałkiem jestem też ojcem i dziadkiem. Dlatego pojechałem do Włoch by zabrać do siebie do domu moją małą, czteroipółletnią wnuczkę" - napisał marszałek pomorski.
Dodał, że po powrocie do Polski ściśle stosował się do zaleceń GIS.
ZOBACZ: "Napady kaszlu i gorączka". Minister o swojej walce z koronawirusem
"Nie poddawałem się kwarantannie, bo w tamtym czasie nie było jeszcze takiego wymogu, z własnej inicjatywy ograniczyłem spotkania z innymi do minimum, podczas tych, które odbyć musiałem, starałem się zachowywać większą odległość od rozmówcy. Obserwowałem swoje samopoczucie, i mimo że było dobre, to za namową bliskich oraz współpracowników poddałem się testowi na obecność koronawirusa. Test wyszedł negatywny. Do tego czułem się dobrze, dlatego wciąż pracowałem, choć dla bezpieczeństwa starałem się ograniczać bezpośredni kontakt" - wyjaśnił Struk.
Zaznaczył, że kiedy poczuł się gorzej natychmiast zdecydował o pracy zdalnej. "Od tego momentu pozostaję w izolacji. Poddałem się ponownie testowi – tym razem, jak już wiecie, wynik był pozytywny" - nadmienił.
"Nie złamałem przepisów"
"Zaistniała sytuacja jest dla mnie pod wieloma względami trudna i wiem, że mogę teraz zetknąć się z głosami krytyki. Ważne jest jednak to, że nie złamałem żadnych obowiązujących przepisów. Osobiście odczuwam też ulgę, że mojej wnuczki nie ma już we Włoszech, gdzie sytuacja tak bardzo się w ostatnich dniach pogorszyła" - oświadczył Struk.
U samorządowca wykryto koronawirusa w sobotę. Od niedzieli, po decyzji Sanepidu, przebywa w Uniwersyteckim Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Jego stan jest dobry.
W niedzielę pracownicy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego w Gdańsku sporządzili według wskazań Sanepidu i przekazali do tej instytucji listę wszystkich osób, które w ostatnim czasie miały bezpośredni kontakt z marszałkiem Strukiem. Na liście znalazło się 47 urzędników oraz 15 innych osób.Sanepid już przekazał pracownikom urzędu informacje o nałożeniu na nich kwarantanny. Wszyscy mają obowiązek przebywać we wskazanym przez siebie miejscu zamieszkania bez możliwości wychodzenia na zewnątrz. Kwarantanną objęto również rodziny urzędników.
Budynek UMWP przy ul. Okopowej w Gdańsku jest w poniedziałek nieczynny z powodu wykonywanej wewnątrz dekontaminacji
Czytaj więcej