Nagłe wydłużenie kwarantanny dziennikarza Polsat News. Informację przekazała policja
Marek Piotr Wójcicki, prezenter Polsat News, miał zakończyć w niedzielę kwarantannę, na której przebywa po powrocie z zagranicy. Jednak kwarantanna została niespodziewanie wydłużona, bo policjanci mają inny termin jej zakończenia, niż wynikałoby z formularza, który prezenter złożył na granicy.
- To jest jedenasty dzień mojej kwarantanny, tej obowiązkowej. W środę, w 10. dniu jej trwania, sprawdzała mnie policja. Dzisiaj, w 11. dniu, zrobiła to po raz drugi - powiedział na antenie Polsat News Marek Piotr Wójcicki. - Dzwoniła też do mnie opieka społeczna. Z pytaniem, czy czegoś mi nie potrzeba. Przypominam: w jedenastym dniu kwarantanny - dodał prezenter.
"Wydłużona" kwarantanna prezentera
Podczas rozmowy z policjantem okazało się, że kwarantanna może nie skończyć się tak szybko, jak liczył na to dziennikarz i jego pracodawca, który liczył, że będzie prowadził w poniedziałek wydanie programu informacyjnego na antenie Polsat News. - Policjant, chcąc upewnić się, że ma dobre dane powiedział: "pan jest na kwarantannie do 6 kwietnia". Odpowiedziałem "nie, kończę 29 marca". No i niestety okazało się, że jestem zanotowany na jakby trzytygodniowej kwarantannie - powiedział Wójcicki.
ZOBACZ: Szukają towarzysza kwarantanny. W USA zaczyna brakować kotów i psów do adopcji
Marek Piotr Wójcicki przekraczał granicę 15 marca. - 15 marca rozpocząłem, powinienem zakończyć odosobnienie po 2 tygodniach, bo taką dostałem kartkę na granicy. Więc, jak się wydaje 29 marca kończę izolację. Wkradł się jakiś błąd. Pytałem także znajomych i okazuje się, że są duże problemy z docieraniem do odpowiednich instytucji formularzy, które wypełnialiśmy na granicy - dodał Marek Piotr Wójcicki.
Wideo: Zaskakująca informacja ws. kwarantanny
Dziennikarz Polsat News powiedział także, że trudno jest się dodzwonić do instytucji odpowiedzialnych za kwarantannę - policji i sanepidu. - Od poniedziałku mam być z widzami, kończę kwarantannę w niedzielę, ale według policji, jeżeli przyjdę do pracy w poniedziałek, złamię prawo. Próbuję to wyjaśniać, ale sprawa się komplikuje. Jednemu ze znajomych udało się dodzwonić. Dowiedział się, że panie są potwornie zmęczone, ale też, że jego formularza nie ma w systemie - powiedział Wójcicki. - Mimo, że jest na dobrowolnej kwarantannie, mógłby na niej nie przebywać, bo gdzieś zginął jego formularz - jest bardzo dużo nieprawidłowości.
Testów nie ma, kwarantanny skrócić nie można
- Teoretycznie można by skrócić kwarantannę i poddać się dobrowolnym testom. Ale inny z moich znajomych sprawdzał w trzech źródłach, że testów nie ma - powiedział Wójcicki. - Na razie próbowałem zdobyć informacje jako zwykły obywatel. To się nie udało. W piątek będę starał się ustalić, co mam zrobić jako dziennikarz u rzeczników instytucji - powiedział Wójcicki.
ZOBACZ: Zarażony koronawirusem nie przestrzegał kwarantanny. Oskarżono go o próbę zabójstwa
Inna dziennikarka Polsat News, przebywająca na kwarantannie, dowiedziała się od rzeczniczki Straży Granicznej i rzecznika Głównego Inspektoratu Sanitarnego, że obowiązkowa kwarantanna trwa dwa tygodnie i rozporządzeniem ministra zdrowia rozpoczyna się 24 godziny po przylocie do Polski. W jej przypadku przekroczenie granicy miało miejsce 17 marca.
- W formularzu wypełnianym w samolocie wpisywaliśmy datę przekroczenia granicy. Formularz trafia do bazy, którą mają wszystkie służby - od Straży Granicznej przez ZUS, policję i sanepid. I nie ma znaczenia, kiedy policja i MOPS dostaną nasze dane jako objętych kwarantanną - ustaliła Agnieszka Milczarz.
Jak dowiedziała się dziennikarka Polsat News, czas trwania kwarantanny wyznacza data przekroczenia granicy wpisana w formularzu. - Nie ma znaczenia, kiedy policjant lub MOPS się odezwie. W bazie wpisana jest przez nas data przekroczenia granicy potwierdzona podpisem strażnika granicznego i 24 godziny później zaczyna się odliczanie kwarantanny - informuje Agnieszka Milczarz.
Czytaj więcej