Jak dawniej radzono sobie z zarazą? O północy, nago "czyste panny" oborywały pługiem granice wsi
- O północy, nago "czyste panny" i stare kobiety oborywały pługiem granice wsi - opowiada Marta Domachowska, etnolog z Muzeum Etnograficznego im. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej w Toruniu. Takimi sposobami sto lat temu ludzie próbowali radzić sobie z zarazą. Modlono się też do... św. Korony.
Domachowska wyjaśnia, że choroby dla mieszkańców europejskich wsi na przełomie XIX i XX w. były "tajemniczymi niebezpieczeństwami". - Te, które przenosiły się w człowieka na człowieka często kojarzone były z wpływem "morowego powietrza" - czynnika wywołującego epidemie dżumy, czarnej ospy, cholery czy tyfusu - wyjaśnia etnolog.
Przesyłki okadzano, pieniądze zanurzano w occie
Jak dodaje, władze stosowały środki prewencyjne np. zakaz przybywania obcokrajowców, podróżujących poddawano kwarantannie, a nawet zakazywano wysyłek listów. - Przesyłki okadzano, pieniądze zanurzano w occie - mówi.
- Lud wierzył raczej w skuteczność sił nadprzyrodzonych, które, tak jak w każdej innej biedzie, miały chronić orbis interior - naszą wioskę, parafię, dom, rodzinę - przed nieznanym zagrożeniem. "Pan Bóg najlepszy doktor" - mówi powiedzenie z Ziemi Dobrzyńskiej - dodaje.
ZOBACZ: Już ponad 900 osób zarażonych koronawirusem w Polsce
Władze prewencyjnie zamykały m.in. kościoły, szkoły i targi. - Marek Paweł Czapliński opisując działania władz pruskich w obliczu epidemii cholery na Śląsku w drugiej połowie XIX wieku wymienia zamykanie kościołów, szkół i targów, a Leokadia Boniewicz w swoich wspomnieniach zarazy na Ziemii Chełmińskiej przełomu XIX i XX w. mówi nawet o zabijaniu deskami domów, w których przebywali chorzy. Zakazywano przemieszczania się, dla uniknięcia zbiorowisk, zmarłych grzebano nocą, wyznaczano odosobnione cmentarze cholerne - wyjaśnia Domachowska.
Mocny alkohol i palenie tytoniu
Ludzi pouczano też o konieczności zachowania zdrowego tryby życia.
- Zalecano wietrzenie, a nawet dezynfekcję środkami aptecznymi domostw oraz unikanie silnych "wzruszeń umysłu" (jak frasunek, smutek i bojaźń), podając do wiadomości publicznej dokumenty lub druki ulotne typu "Instructia nauka jak się sprawować czasu moru" lub "Nauka do utrzymania zdrowia i od oddalenia choroby cholera morbus zwaney gdyby się do nas wkraść miała"- dodaje etnolog.
ZOBACZ: Greta Thunberg w samoizolacji. "Bardzo prawdopodobne, że miałam koronawirusa"
Medykom miała pomóc w uchronieniu się od zarażenia mocna kawa.
- Lekarzom zalecano przystępując do obowiązków nie być na czczo, najlepiej pokrzepić się kawą, herbatą czy specjalnie sporządzanymi trunkami korzennymi, a przy udawaniu się do chorych nakładać białe fartuchy i często je prać. Osobom mającym kontakt z chorymi zalecano mycie w mydlinach lub np. roztworze wapna chlorowanego. Wśród typowych prezerwatyw od zarazy wymieniano mocny alkohol, opary z octu oraz palenie tytoniu - dodaje.
Nagie panny i stare kobiety
Nie wszyscy jednak potrafili czytać, a niepiśmienny lud zabezpieczał się znanymi sobie od wieków sposobami np. ustawiano przydroże krzyże i kapliczki.
- Jeśli już pojawiło się widmo zarazy podejmowano bardzo konkretne działania. Np. o północy, nago "czyste panny" i stare kobiety oborywały pługiem granice wsi. W tych szczególnych miejscach, w pobliżu specjalnie stawianych osikowych krzyży wysiewano len lub mak, palono jałowiec pospolity - wyjaśnia Dmochowska.
Stosowano także inne sposoby.
- Sposobem na wygonienie zarazy ze wsi mogło być także "krzesanie nowego ognia". Wygasiwszy wcześniej stary płomień we wszystkich chatach, o świcie, na czczo gospodarze rozniecali nowy, który następnie przenoszony był do domów wszystkich sąsiadów - dodaje etnolożka.
Uciekano się także do wiary i jej symboli.
- Specjalnym rodzajem remedium, znanym w całej Europie, a stosowanym m.in. podczas epidemii cholery na Kujawach w 1852 r. były karawaki (od nazwy hiszpańskiego miasta Caravaca de la Cruz), zwane także krzyżami cholerycznymi lub morowymi czy krzyżami św. Zachariasza. Te krzyże o dwóch poprzecznych belkach, z których górna jest krótsza, stawiane na granicach wsi lub cmentarzach, miały zapobiegać rozprzestrzenianiu się groźnych zakaźnych chorób - dodaje.
Amulety i talizmany
- Popularne były kartki z nadrukowanymi karawakami sprzedawane na jarmarkach, odpustach i w miejscach pielgrzymkowych. Umieszczano na nich 18 liter (początkowe litery zdań modlitw lub błogosławieństwa św. Zachariasza) i 7 krzyżyków. Te można było nakleić na drzwi domu lub nosić przy sobie jako talizman - opowiada Domachowska i dodaje, że takie praktyki były zakazane przez papieża.
- Znane były też monety noszone jako amulety. W czasie epidemii w Krakowie w 1707 r. popularnością cieszyła się wykonana z "siedmiu metali planetarnych" moneta przedstawiająca na awersie św. Jerzego, walczącego ze smokiem, a na rewersie karawakę oraz kabalistyczne symbole. Po 3 grosze za sztukę można było nabyć ją od obwoźnego handlarza na jarmarku św. Elżbiety we Wrocławiu w 1735 roku. Popularne było powiedzenie, które dziś znane jest tylko w części: "Krzyżyk na drogę, a na popas karawaczka" - mówi etnolog.
ZOBACZ: Co najmniej 1800 trzydziestolatków w Bergamo z zapaleniem płuc
Obok krzyżyków, medalików czy druczków ochronnych, noszono przy sobie również inne amulety. - Podczas epidemii dżumy w XVII wieku ci, którzy chcieli uniknąć tej śmiertelnej choroby, nosili na szyi kulki, sporządzone wg specjalnej receptury z żywego srebra, grynszpanu, soli witriolowej i octu, owinięte jedwabiem. Czerwona barwa materiału miała dodatkowo wzmacniać działanie amuletu. Zmiana koloru tkaniny na niebieski była znakiem, że przedmiot przejął na siebie chorobę. Podczas zarazy w 1625 roku w Toruniu można było taki amulet kupić za 12 groszy - wyjaśnia Dmochowska.
Z kolei mieszkańcy wsi starali się jeść i mieć przy sobie ząbki czosnku - białego ziela czy korzenie biedrzeńca mniejszego - dzikiego anyżu. - Żydzi i starozakonni jedli, nosili za pazuchą, a także wieszali w oknach swych domów cebulę ogrodową - dodaje.
Modlitwa do... św. Korony
Etnolog podkreśla, że chętnie też otaczano się przedmiotami ze sfery sacrum.
- Granicy między domem a światem zewnętrznym, między porządkiem znanego świata a chaosem, strzegły zawieszane przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą, a na ścianach domostw umieszczano święte obrazy patronów. Za ich ramy zatykano palmy wielkanocne - zielone "gałęzie życia" i wianki zielne, przygotowywane na oktawę Bożego Ciała - apotropeiony, których ochronną moc multiplikował fakt poświęcenia w kościele - opowiada.
Czytaj więcej