Był w kwarantannie, nie doczekał testu. "Nie możemy pochować wujka"
- Nie możemy pochować wujka. Nie wiem, kiedy będzie wydane ciało rodzinie. Nie wiemy, czy będzie sekcja zwłok, a jeżeli będzie, to kiedy i czy będą pobrane te próbki - mówi reporterom "Interwencji" Joanna Poleska. Jej wujek zmarł podczas kwarantanny, którą odbywał w związku z powrotem z zagranicy. Nie wiadomo, czy był zakażony koronawirusem. Ciało odkryli policjanci.
Jak relacjonuje siostrzenica zmarłego pana Daniela, mężczyzna 14 marca wracając z Niemiec przekroczył granicę w Zgorzelcu. - Jadąc do domu poinformował swoją partnerkę, że źle się czuje. Na granicy miał zmierzoną temperaturę, miał stan podgorączkowy, ale przepuścili go dalej - mówi.
"W piątek nie było już z nim żadnego kontaktu"
Poleska zaznacza, że zmarły poddał się obowiązkowej kwarantannie, zgłosił się też do sanepidu. Dodaje, że codziennie był z nim kontakt. - Ostatni raz w czwartek, w piątek nie było już z nim żadnego kontaktu - mówi. - Do kiedy policja miała z nim kontakt - tego dowiedzieć się nie możemy do dnia dzisiejszego, czy w piątek policja była, czy sprawdzała, czy nie - mówi.
- W sobotę o godz. 16 policja przyjechała sprawdzić, czy się stosuje do tej kwarantanny. Niestety nie było już z nim żadnego kontaktu - opowiada. Mundurowi wezwali straż pożarną. - No i stwierdzili, że nie żyje - mówi.
ZOBACZ: Media: przypadek koronawirusa w Domu Świętej Marty, gdzie mieszka papież
- Był problem tego typu że od godz. 16 do godz. 1 w nocy to ciało leżało w domu, nie chciał przyjechać żaden lekarz, żeby stwierdzić zgon i wstawić kartę zgonu. Do dnia dzisiejszego nie ma żadnej karty zgonu - dodaje.
Wideo: rozmowa z rodziną zmarłego
- Najprawdopodobniej w ogóle prokuratora nie było na miejscu. Tak naprawdę nie wiadomo, co się stało, czy on był zarażony tym koronawirusem. Niby w niedzielę mieli przyjechać pobrać od niego próbki, ale niestety nie zdążyli - dodaje.
Dziennikarze "Interwencji" otrzymali informacje od prokuratury, że zwrócono się do sanepidu o możliwość przeprowadzenia testu, ale nie ma na tę chwilę informacji od prokuratury, czy go wykonano.
"Nie wiem, kiedy będzie wydane ciało"
- Nie możemy pochować wujka. Nie wiem, kiedy będzie wydane ciało rodzinie. Nie wiemy, czy będzie sekcja zwłok, a jeżeli będzie to kiedy, czy będą pobrane te próbki. Na własną rękę się dowiedzieliśmy, że ciało zostało zabrane z domu przez zakład pogrzebowy. Od godz. 21 panowie z zakładu pogrzebowego w kombinezonach ochronnych czekali do godz. 1 - opowiada Poleska. Według niej, dopiero wtedy policja zadecydowała, że można zabrać ciało.
- To ciało jest w kostnicy w zakładzie pogrzebowym. Prokuratura nie zadecydowała, że może były jakieś inne okoliczności śmierci, nie zabezpieczyła ani mieszkania, ani ciała. Ciało nie zostało też przewiezione do medycyny sądowej i na obecną chwilę nikt nam żadnych informacji nie chce udzielić - ani z pogotowia, ani sanepidu, ani policji - mówi Poleska.
- Rzecznik prokuratury w Legnicy się wypowiedziała, że na miejsce przyjechał lekarz, stwierdził zgon i przed zabraniem ciała z mieszkania zostały pobrane próbki, co jest oczywiście nieprawdą, bo próbki do dna dzisiejszego nie są pobrane - dodaje.
Poleska przyznaje, że jej wujek miał choroby współistniejące, ale rodzina chciałaby poznać bezpośrednią przyczynę jego śmierci.
Czytaj więcej