"To dla nas czarny scenariusz". Pandemia koronawirusa sparaliżowała turystykę
Większość hoteli wstrzymuje działalność, a te, które decydują się na dalsze przyjmowanie gości, pracują przy minimalnym obłożeniu - to efekt rosnącej liczby przypadków zakażenia koronawirusem. Przedsiębiorcy obawiają się, że bez doraźnej pomocy trzeba będzie liczyć się ze zwolnieniami. Sytuację mogą uratować turyści, którzy zamiast anulować rezerwację, mogą przenieść ją na inny termin.
Do przyłączenia się do akcji "Nie odwołuj podróży, zmień termin. Wspierajmy turystykę" zachęca m.in. Polska Organizacja Turystyczna.
"Odwoływane podróże, rezerwacje w hotelach, pensjonatach, brak klientów w restauracjach czy zamknięte muzea to ogromny cios dla turystyki. Jeżeli zarezerwowałeś w ostatnim czasie wycieczkę, pobyt w hotelu czy stolik w restauracji - nie odwołuj. Skontaktuj się z podmiotem, u którego dokonywałeś rezerwacji i poproś o zmianę terminu. Gwarantujemy, że w większości przypadków spotkasz się z pozytywnym odzewem" - zapewniają przedstawiciele POT w komunikacie.
Hasztag #ZmienTerminNieOdwoluj zdobył ogromną popularność w mediach społecznościowych, a do akcji przyłączyły się m.in. Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego, Polski Holding Hotelowy, Harmony Polish Hotels.
Trwa akcja branży turystycznej #ZmienTerminNieOdwoluj‼️ Jeżeli zarezerwowałeś w ostatnim czasie wycieczkę, pobyt w hotelu czy inną atrakcję turystyczną - nie odwołuj, poproś o zmianę terminu!
— PolskaOrgTurystyczna (@POT_GOV_Pl) March 19, 2020
Razem pomóżmy turystyce w tym trudnym czasie!
➡️ https://t.co/wtmt1wv0Qi@MinRozwoju pic.twitter.com/azjaRcReCP
Pomysłodawcą akcji jest Piotr Sućko, prezes biura podróży Fun Club. W rozmowie z polsatnews.pl tłumaczy, że wyszedł z tą inicjatywą, ponieważ "żadna ustawa nie przewiduje żadnego zabezpieczenia operatora turystycznego w przypadku pandemii".
- Według dzisiejszych zapisów ustawowych jedynym, który ponosi koszty pandemii koronawirusa, jest operator. To my płacimy za hotel, a hotel, zgodnie z panującymi zasadami, nie musi nam tych pieniędzy oddawać, a my musimy te pieniądze oddać klientowi - wyjaśnia.
Proszą o anulowanie... anulowania
Jak tłumaczy, akcja miała na celu uświadomienie klientów w sytuacji, w jakiej znalazła się branża turystyczna i wywołanie w nich poczucia empatii. - Oficjalnie wystartowała w sobotę i zainteresowała ponad 3 mln użytkowników. Na początku dyskusje toczyły się tylko w internecie. Od poniedziałku jednak do biur podróży zaczęli przychodzić turyści. Niektórzy prosili o anulowanie... anulowania rezerwacji. Inny telefon dotyczył przeniesienia wyjazdu na przyszły rok, na dowolny termin - dodaje Sućko.
ZOBACZ: 8 ton papieru toaletowego w skradzionej przyczepie
- Pozytywny odbiór pokazał nam, że warto i zmobilizował nas do dalszego działania. Po tygodniu możemy powiedzieć, że zakres działania akcji jest ogromy, a jednocześnie świadomość klienta już bardzo duża. Wcześniejsza korespondencja telefoniczna czy mailowa z reguły była prowadzona w duchu niepokoju, braku zrozumienia i złości ze strony klienta. Często dochodziło do zachowań mało kulturalnych. Doszło nawet do pobicia ekspedientki, która nie chciała od razu zwrócić pieniędzy klientowi - dodaje prezes Fun Club.
- Teraz chęć współpracy, pomocy, a jednocześnie pozostania przy swoich wyborach jest widoczna. Cieszę się, że akcja okazała się sukcesem i dołączyło do niej mnóstwo podmiotów z branży turystycznej, hotelarskiej i gastronomicznej - podsumowuje Sućko.
"Liczymy na pomoc"
- Cała ta akcja polega na pomocy naszej branży. Jesteśmy w sytuacji, w której nasze hotele zawiesiły działalność z powodu braku gości. Mamy zero wpływów, a musimy utrzymać obiekty i miejsca pracy - mówi polsatnews.pl Elżbieta Ledno, prezes grupy Harmony Polish Hotels zrzeszającej polskie hotele niezależne.
ZOBACZ: Turystyczny paraliż w Hiszpanii. Rząd zamknął wszystkie hotele w kraju
Lendo przyznaje, że hotele, które jeszcze przyjmują gości, funkcjonują na poziomie ok. 5-6 proc. obłożenia. - Skala problemu jest z dnia na dzień coraz większa i do tej pory niespotykana. Realizuje się dla nas czarny scenariusz. Niektóre obiekty starają się wykorzystać gastronomię i organizują catering "na zewnątrz", bo jednocześnie musimy pamiętać, że wszystkie restauracje są zamknięte - dodaje prezes grupy.
- Liczymy na pomoc i mamy nadzieję, że wydarzy się coś nadzwyczajnego, również ze strony rządu, że będziemy mieli możliwość choćby przetrwania i uratowania miejsc pracy. "Stan krytyczny" osiągniemy za dwa tygodnie, gdy będą wypłacane pierwsze wynagrodzenia. Jeżeli do tego czasu nie otrzymamy żadnej pomocy, to możemy zostać zmuszeni do likwidacji miejsc pracy - podsumowuje Elżbieta Lendo.
"Mam nadzieję, że ludzie ruszą w Polskę"
Skutki pandemii już teraz w niespotykany sposób odczuwają obiekty sezonowe. Marceli Kaczorowski, właściciel Wioski Rowerowej w miejscowości Ruciane Nida (Warmińsko-Mazurskie) przyznaje, że w pierwszy astronomiczny dzień wiosny miał dużo chętnych na rezerwacje pokoi. W tym roku jego mail "milczy".
- Zaczynamy sezon od długiego weekendu majowego - w tej chwili jest on najbardziej zagrożony. Jedna osoba anulowała rezerwację i poinformowała nas, że ona w tym roku w ogóle nie wybiera się na wakacje. Z kolei inna grupa poprosiła nas o przesunięcie terminu - mówi właściciel ośrodka.
ZOBACZ: Aresztowana na basenie. Turystka złamała zasady kwarantanny
- Pieniądze z maja i czerwca pozwalają przetrwać nam w zimę i zapłacić za pracowników, których zatrudniamy od kwietnia. Przyjmujemy głównie pracowników sezonowych, do których państwo nic nie dopłaci. W efekcie muszę ich zatrudnić już w kwietniu, bo w maju nikogo nie znajdę - dodaje przedsiębiorca.
Kaczorowski zauważa, że termin rezerwacji można zmienić, ale tylko do września - wtedy też kończy się sezon.
- Wierzę jednak w to, że gdy pandemia wygaśnie, ludzie ruszą w Polskę. Widzę to po sobie i po znajomych - ile można siedzieć w domu? Na razie z późniejszych terminów nikt u nas nie zrezygnował.
Kilka lat na powrót do normalności
Według Piotra Sućki na ten moment ciężko ocenić, kiedy dokładnie branża "będzie miała dość" i nie będzie dysponowała środkami na dłuższe finansowanie takiego stanu.
- To sytuacja, na którą nikt nie był przygotowany. Tak naprawdę nie mamy świadomości, jak moglibyśmy się przygotować do takiej sytuacji. Na dzień dzisiejszy musimy powiedzieć, że branża turystyczna notuje zero przychodów. Wydaje mi się, że na ten moment potrzebujemy uspokojenia i silnego wsparcia, np. ze strony ZUS-u. Nienotowanie przychodów przez kilka miesięcy będzie kosztowało nas odrabianiem przez kilka lat - podsumowuje.
Czytaj więcej