Grzyb, śmieci i robactwo w mieszkaniu. A lokatorów nie można się pozbyć

Polska
Grzyb, śmieci i robactwo w mieszkaniu. A lokatorów nie można się pozbyć
"Państwo w Państwie"
Mimo, że już w 2010 roku zapadł wyrok nakazujący eksmisję, urzędnicy nie są w stanie jej przeprowadzić

Grzyb, śmieci, robactwo i przerażający smród. Do takiego stanu doprowadzili mieszkanie nielegalni lokatorzy. Dlaczego od kilkunastu lat nikt nie jest w stanie ich stamtąd wyrzucić? Materiał "Państwa w Państwie".

Pani Ewa w 2010 roku odziedziczyła po ojcu mieszkanie w Warszawie. Ojciec, spodziewając się, że majątek może być przyczyną konfliktu, sporządził testament. Pani Ewa otrzymała mieszkanie, a jej brat wartą kilkaset tysięcy złotych działkę budowlaną. Brat pani Ewy jednak nie zamierzał dzielić się majątkiem po ojcu. W czasie gdy Pani Ewa przebywała w pracy za granicą, wprowadził się razem ze swoją rodziną do mieszkania po ojcu.

 

ZOBACZ: Wynajęli mieszkanie mecenasowi. Od ponad roku nie płaci

 

- Sprzedali swoje mieszkanie i po prostu wprowadzili się do tego, zaczęli je zawłaszczać. To się w głowie nie mieści, ale zaczęli to traktować jak swoje – mówi Krzysztof Stachowiak, mąż właścicielki mieszkania.

 

Wideo: Mimo, że już w 2010 roku zapadł wyrok nakazujący eksmisję, urzędnicy nie są w stanie jej przeprowadzić

 

  

 

Odwołują się od decyzji sądów

 

Od 15 lat nikt nie jest w stanie go stamtąd usunąć. Mimo, że już w 2010 roku zapadł wyrok nakazujący eksmisję, urzędnicy nie są w stanie jej przeprowadzić. Nielegalni lokatorzy raz po raz odwołują się od decyzji sądów i składają skargi na działania komornika.

 

- Oni od 2005 nam zajmują to mieszkanie. Już w 2010 roku otrzymaliśmy prawomocny nakaz eksmisji. Jest 10 lat później i okazuje się, że system prawny nie daje sobie rady z takimi ludźmi. Wszytko zaskarżają, tu już 3 razy miała być eksmisja – tłumaczy pan Krzysztof.

 

ZOBACZ: Dostali od miasta mieszkanie. Nie mogą podłączyć w nim pieca

 

W pewnym momencie właścicielom udało się dostać do mieszkania. To co zastali, przerosło ich najgorsze obawy. Mieszkanie było całkowicie zdewastowane, na ścianach był grzyb, a wszędzie zalegały śmieci.

 

Osiem ciężarówek śmieci

 

- Zaczęły się prusaki rozchodzić po całej klatce. Mieliśmy skargi od innych mieszkańców. Zaczęła się dezynfekcja, właściciel zaczął tam sprzątać, to stamtąd wywieziono osiem ciężarówek śmieci – mówi Marzena Michniewicz ze wspólnoty mieszkaniowej.

 

Niestety, czas w którym właściciel mógł dysponować swoim mieszkaniem nie trwał długo. Sąd wydał postanowienie, że do końca trwających postępowań należy umożliwić lokatorom zajmowanie lokalu.

 

ZOBACZ: Mieszkanie w Warszawie w cenie zabytkowego zamku nad Loarą. Padł polski rekord

 

Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nie może być tak, ze ktoś wchodzi w posiadanie czyjegoś mieszkania, nie ma żadnej umowy, żadnego dokumentu, a sąd twierdzi, że trzeba go jakoś chronić - mówi Jacek Kusiak ze stowarzyszenia Mieszkanicznik.

 

Za nic nie płacą

 

Mieszkanie jest zadłużone w spółdzielni na blisko 40 tysięcy złotych. Ludzie zajmujący lokal za nic nie płacą. Płaci za to pani Ewa- miesiąc w miesiąc opłaca czynsz, w obawie przed licytacją mieszkania.

 

To nas kosztowało cały majątek, nie mamy już po prostu nic. Tyle co z emerytury i trochę żona zarobi za granicą, ale tylko po to, żeby opłacić to wszystko. Tyle pieniędzy już poświęciliśmy, a ci ludzie za nic nie chcą płacić cały czas – mówi pan Krzysztof.

 

Sąd pod koniec stycznia cofnął postanowienie które pozwoliło dzikim lokatorom wrócić do mieszkania. Oznacza to tyle, że zgodnie z prawem powinni opuścić lokal. Nadal jednak nie zamierzają tego zrobić.

msl/ "Państwo w Państwie"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie