Agata Nowicka: najbardziej lubię rysować portrety kobiet
- Pracowałam nad okładką razem z dyrektorką artystyczną Skye Quinn i pomysł był dość prosty: portret Anny na tle Stoczni Gdańskiej - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl Agata Nowicka, ilustratorka i autorka portretu Anny Walentynowicz, który znalazł się na okładce amerykańskiego tygodnika "Time".
Agata Nowicka blisko 20 lat temu rozpoczęła działalność w sieci jako Endo. Na swoim blogu publikowała charakterystyczne ilustracje utrzymane w klimacie programu Paint. Dziś jest uznaną rysowniczką i ilustratorką, która współpracuje regularnie z takimi czasopismami jak "Wysokie Obcasy", "The New Yorker" czy "New York Times". Teraz portret Anny Walentynowicz autorstwa Nowickiej znalazł się na okładce amerykańskiego tygodnika "Time".
- Pracowałam nad okładką razem z dyrektorką artystyczną Skye Quinn i pomysł był dość prosty: portret Anny na tle Stoczni Gdańskiej. Skye, kiedy zaproponowała mi zrobienie portretu, nie wiedziała oczywiście, że urodziłam się w Gdańsku i że to miejsce bliskie mojemu sercu - powiedziała nam ilustratorka. - Zrobiłam cztery szkice, wybrałyśmy pierwszy z nich. Korzystałam z różnych zdjęć jako referencji, chociaż dostępnych jest niewiele. Skye zostawiła mi dowolność w kwestii kolorów i detali.
"Pamiętam klimat lat 80."
Nowicka podkreśliła też, że praca nad portretem kobiecej twarzy "Solidarności" była dla niej ważna ze względów osobistych. - Urodziłam się w Gdańsku, a wychowałam w jego okolicach. Pamiętam klimat lat 80., nawet stan wojenny, chociaż miałam wtedy tylko 5 lat, a także to, jak istotną rolę pełniła w życiu ludzi "Solidarność": dawała nadzieję na zmiany, na to, że opresja ówczesnego systemu się skończy.
ZOBACZ: Sfrustrowane feministki. O co im chodzi?
Walentynowicz - Kobietę Roku 1980 - "Time" określa jako matkę polskiej niepodległości. Przypomina jej życiorys oraz fakt, że jej zwolnienie ze Stoczni Gdańskiej (wówczas stoczni im. Lenina) było bezpośrednią przyczyną strajku, w czasie którego powstał NSZZ "Solidarność". Agata Nowicka zaznaczyła, że Anna Walentynowicz to symbol odwagi i niezgody na bezduszny system, choć przez wiele lat pozostawała w cieniu męskich działaczy związku. - Cieszę się, że mogłam wziąć udział w projekcie podkreślającym znaczenie i wartość kobiet w historii świata - powiedziała ilustratorka.
Nowicka chętnie deklaruje swoje progresywne poglądy i często w twórczości podejmuje tematy związane z kobietami i szeroko pojętą kobiecością. - Jestem feministką, absolutnie! - stwierdziła stanowczo.
- Stworzyłam portrety wielu kobiet. Ze znanych Polek były to m.in. Wisława Szymborska, Krystyna Janda czy Sylwia Chutnik. Do książki o słynnych amerykańskich uchodźcach i imigrantach narysowałam też portret Rose Winslow, mało znanej w naszym kraju amerykańskiej sufrażystki, urodzonej w Polsce jako Róża Wencławska - wyjaśniła Nowicka. Zaznaczyła jednak, że choć praca nad kobiecymi portretami sprawia jej największą satysfakcję, to nie szuka w niej poczucia dodatkowej misji.
"Rysowanie portretu kobiety, którą podziwiam, to dla mnie bonus"
- To jest po prostu moja praca. Najbardziej lubię rysować portrety kobiet i jeśli mogę narysować portret kobiety, którą szanuję i podziwiam, to dla mnie dodatkowy bonus. Ale czasem też dostaję za zadanie sportretować kogoś, kto jest dla mnie antybohaterem - stwierdza, przytaczając przykłady Donalda Trumpa lub Harveya Weinsteina. Deklaruje przy tym, że nie próbuje upiększać lub oszpecać bohaterów swoich prac, niezależnie od jej własnych sympatii i antypatii.
- Staram się, żeby portret był w miarę podobny i osoba na nim rozpoznawalna - stwierdziła z rozbawieniem. - Często dyrektorzy artystyczni wysyłają mi konkretne zdjęcia, żebym użyła ich jako referencji do portretu. Ale raczej nie rysuję karykatur, na ogół jestem proszona o realistyczne przedstawienie postaci - wyjaśniła rysowniczka. Dodała też, że czasami przygotowuje się do pracy oglądając wywiady z osobami, które ma sportretować. - Dlatego, że czasem zdarza się, że bohater na każdym zdjęciu wyglądają inaczej. Staram się poznać mimikę, charakterystyczne gesty, spojrzenie.
"Żyjemy w świecie umeblowanym w duchu patriarchatu"
"Anna Walentynowicz to wspaniała kobieta i wielka postać naszej najnowszej historii. Zasłużyła na ten piękny portret w tygodniku Time, jak i wiele innych wyróżnień" - napisał w piątek na Facebooku premier Morawiecki. Słowa te wydają się szczególnie znamienne ze względu na to, że Walentynowicz przez wiele lat pozostawała na drugim planie historii "Solidarności" i nie zyskała na transformacji ustrojowej tak, jak jej związkowi koledzy.
ZOBACZ: Burleska, czyli striptiz dla inteligentów
Na Nowickiej słowa premiera nie robią specjalnego wrażenia. - Nie interesują mnie takie szumne, odświętne deklaracje, tylko konkrety. To, jak traktuje się kobiety w takim normalnym, zwykłym życiu. Żyjemy w świecie umeblowanym w dużej mierze w duchu patriarchatu i wszechobecnej mizoginii. Gdyby rządowi, którego szefem jest premier Morawiecki, zależało na losie kobiet, dofinansowywałby organizacje takie jak Centrum Praw Kobiet. Dałby kobietom prawo do decydowania o własnym ciele, równe płace i ułatwiał niezależność ekonomiczną, a nie zachęcał przede wszystkim do pozostawania w domu i rodzenia jak największej liczby dzieci - skonkludowała ilustratorka.
Czytaj więcej